Tymczasem nie słabnie krytyka jakości całej kampanii. W powszechnej opinii była ona zła i o niczym.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z politologami: Błażejem Sajdukiem (WSE i UJ) oraz Łukaszem Stachem (UP).
Jacek Bańka: Było aż tak źle?
Błażej Sajduk: Trudno był się spodziewać czegoś więcej. Prezydent Komorowski na początku uważał wybory za formalność. Zaskoczeniem był Andrzej Duda, ale potem wszystko się potoczyło jak zwykle. Para zeszła z gwizdka, kandydacie skupili się na działalności w terenie.
J.B: Kampania była płytka i o niczym?
Łukasz Stach: Należy pamiętać, że u nas prezydent ma ograniczone kompetencje. Kampania była mało dynamiczna, ale nie było brutalności. Zauważalne jest, że kampania była bezbarwna marketingowo. Wszystko już widzieliśmy. Tuskobusy już były, mniej jest spotów. Główni kandydaci pewnie zbierają siły i pieniądze na II turę.
J.B: Mówimy o dwóch kandydatach. Oni wyróżniali się na tle reszty?
B.S: Ja bym dodał, że kolorytem kampanii były wystąpienia Korwina i Kukiza. Tym kandydatom na coś zależy. Oni przekują wynik wyborczy na wybory parlamentarne. Duda wystawiony przez PiS walczy o prezydenturę, ale to był zabieg taktyczny PiS-u. Komorowski walczy o utrzymanie prezydentury.
J.B: Antysystemowcy to nowa jakość?
Ł.S: Trudno powiedzieć. Tacy kandydaci już byli. Widać tylko wzrost popularności dla nich. Kukiz stał się trybunem ludu. To nowa jakość. Korwin Mikke to samo. Młode pokolenie jest nim zafascynowane. Oni nabierają wiatru w żagle. To pokazuje, że w Polsce jest potencjał dla takich ruchów. Może po wyborach będzie antysystemowa partia. To nowość. Jeśli chodzi o kandydatów PiS i PO to nie ma niespodzianek. Rozczarowuje postawa Komorowskiego. Na początku była retoryka, że prezydentura mu się należy, następnie były wpadki. Przez to była erozja poparcia. Teraz II tura to pewnik.
J.B: Co po wyborach prezydenckich z antysystemowcami?
B.S: Dobre pytanie. Wydaje się, że z jednej strony będzie walka o ten elektorat. Zobaczymy jak Bronisław Komorowski będzie chciał go pozyskać. Zobaczymy też co zrobi Andrzej Duda. Nie wiem co z popularnością antysystemowców. To wynika ze zmiany struktury wyborców? To ci sami ludzie, którzy kiedyś nie głosowali? Co z tymi niegłosującymi? To ciekawe pytania.
J.B: Te pytania będą wracały po II turze. Jak panowie obserwowali kampanię to nie myśleli panowie, że to wielkie oszustwo? Nie słuchaliśmy liderów, ale podstawionych aktorów.
Ł.S: To wynika z logiki naszego systemu politycznego. Mamy system parlamentarno-gabinetowy. Jest pomysł dyskusji nad tym czy prezydent powinien być marionetką, jak w Niemczech, czy powinien mieć taką rolę jak USA? To pytanie na rzeczy. W Polsce rządzi premier i parlament. Wystawianie do boju zawodników najcięższej wagi: Kaczyńskiego czy Kopacz, mija się z celem. Ośrodek władzy w Polsce jest gdzie indziej.
J.B: Nie mówimy nic o zdruzgotanej lewicy?
B.S: To trzeci temat. Lewica dogorywa od kilku lat. Decyzja Leszka Millera o wystawieniu kandydatki znikąd miała sens. To mogła być młodość i jakość.
J.B: Na początku Beata Szydło mówiła, że pani doktor Ogórek spotka się z doktorem Dudą.
B.S: Dokładnie. Wielu moich znajomych mówiło, że to ciekawa kandydatura. To spełniało standardy. Niestety praktyka pokazała, że nie był to dobry wybór. Leszek Miller może za to zapłacić. SLD może też tego żałować.
J.B: Co z wyborami prezydenckimi? Po debacie są pomysły, żeby podnieść liczbę wymaganych podpisów ze 100 tysięcy do pół miliona. Z drugiej strony Jarosław Flis mówił o małym sensie wyborów bezpośrednich prezydenta z takimi kompetencjami.
Ł.S: Można zastanowić się and sensem bezpośrednich wyborów. Co do progu wyborczego to byłbym ostrożny. To może zabetonować naszą scenę. Demokracja nie jest potężnym drzewem. To roślinka podatna na suszę. Ograniczenie wpływu obywateli na politykę nie może się skończyć dobrze. Formuła debaty wykluczała dyskusję. To był konkurs odpowiedzi.
J.B: Powinniśmy słuchać wypowiedzi ksenofobicznych w publicznych mediach? Powinniśmy publikować każdą bzdurę?
B.S: Trudne pytanie. Obawiam się, że odpowiedzi nie da się udzielić na zasadzie „tak”, lub „nie”. Trudno zdefiniować granice naruszenia wolności. Konsekwencje dopuszczenia różnych poglądów mogą mieć bliżej nieokreślone kompetencje. Taki przykład mieliśmy we Francji. Powiem szczerze, że trudno odpowiedzieć. Mamy wolność i demokrację, ale nie wiem gdzie trzeba postawić granicę.
J.B: Kandydaci mówili wszystko, nawet o rzeczach, którymi nie zajmuje się prezydent.
Ł.S: Tak. Albo mamy wolność słowa, albo nie. Niech wyborcy ocenią. Kandydaci, którzy tak mówili, w sondażach stoją kiepsko. Wszyscy zapomnieli o niejakim Leszku Bublu, który posługiwał się antysemickimi hasłami? Jego już nie ma. Ludzie potrafią to ocenić. Stawianie tamy, że tego nie wolno powiedzieć? Granice zostaną przesunięte. Za 30 lat by się okazało, że nic nie można powiedzieć. Byłbym ostrożny. Takie debaty są wentylem bezpieczeństwa. Lepiej, żeby takie słowa padły w telewizji niż, żeby ktoś mógł mówić, że tego nie może powiedzieć.
J.B: II tura przesądzona? Co dalej?
B.S: II tura jest przesądzona. Będzie rywalizacja Dudy z Komorowskim o poparcie niezdecydowanych i walka o elektorat Kukiza i Korwina.
Ł.S: Zgadzam się, że będzie II tura. Będzie brutalizacja kampanii i agresywna debata. Będzie też rywalizacja o elektorat antysystemowy. W lepszej sytuacji jest tutaj Andrzej Duda.