Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Józefą Szczurek-Żelazko.

Wiadomo, ile osób zdecydowało się na wejście do potencjalnego gabinetu premiera Morawieckiego?

- Cierpliwości. Rozmowy trwają. Premier niedługo przedstawi Sejmowi w skład gabinetu, wcześniej prezydentowi. Wszystko będzie jasne. Niepotrzebna jest nagonka i komentowanie, czy rząd powstanie. Zostawmy to. Nic się nie dzieje złego, rząd pracuje. Rada ministrów przygotowała kolejne ważne projekty ustaw. Od 1 stycznia kończą się działania osłonowe obecnego rządu ws. cen energii, VAT na żywność, wakacji kredytowych. Premier z rządem przygotował projekty ustaw, skierowali to do laski marszałkowskiej. Rada ministrów pracuje. Spokojnie można czekać na decyzje prezydenta i przedstawienie rady ministrów.

Kto miałby pokierować najtrudniejszym resortem zdrowia? Dotychczasowa minister Sójka? Pani dostałą propozycję powrotu do tego resortu?

- Ja odpowiem konsekwentnie. Poczekajmy na prezentację. W naszej formacji nie brakuje osób świetnie przygotowanych do pełnienia funkcji ministra zdrowia. Na pewno nie będzie jak w aktualnej jeszcze opozycji, że resort zdrowia to przerzucane kukułcze jajo. To świadczy o tym, że ten ewentualny rząd Donalda Tuska nie chce się zderzyć z problemami. W resorcie zdrowia zawsze było trudno. To jeden z najtrudniejszych resortów. Na opozycji jest chęć przejmowania resortów, które dadzą łatwy poklask, sukces. Tam, gdzie są problemy, chętnych do pracy nie ma. Ochrona zdrowia to bardzo ważny obszar. Wymaga to kontynuacji procesów już rozpoczętych. Służba zdrowia wymaga ciągłych zmian. Jak dziś coś ustalimy, nie będzie to działało kilkanaście lat. Trzeba reagować na bieżąco. Stąd ta trudność.

W sprawie obywatelskiego projektu o dofinansowaniu in vitro nie będzie obowiązywać w klubie PiS dyscyplina. Jaka część klubu może poprzeć ten projekt?

- Stanowiska są różne, tak jak w innych formacjach. Każdy poseł ma prawo do swojego stanowiska, każdy poseł ma różną wiedzę na temat tej procedury, walki z chorobą cywilizacyjną - niepłodnością. Każdy ma prawo wybrać sobie drogę do posiadania potomstwa. Posłowie też mają prawo decydować, czy chcą to poprzeć. Jest duża grupa posłów chętnych do poparcia tego. Jest też grupa, która się zastanawia, analizuje. Ze mną rozmawiają na ten temat różni posłowie. Pytają o procedurę in vitro. Jest zainteresowanie. Każdy zdecyduje sam.

Pani jak zagłosuje, jako była wiceminister zdrowia?

- Podejmę decyzję w trakcie głosowania. To nie jest łatwe. Mam świadomość pewnych procesów, które zachodzą. Wiemy jednak też, jakim problemem dla wielu rodzin jest problem niepłodności i marzenie o posiadaniu potomstwa. Trzeba to przeanalizować.

Jest drugi obywatelski projekt, który ma być procedowany w przyszłym tygodniu. Chodzi o ustawę o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Dotyczy to pielęgniarek, fizjoterapeutów, farmaceutów. Wynagrodzenia miałyby być powiązane z realnymi kwalifikacjami, nie kwalifikacjami przypisanymi do danego stanowiska pracy. Ten projekt wywołuje kontrowersje, czy jest do poparcia?

- Zobaczymy. Problem może się pojawić po stronie obecnej opozycji i większości parlamentarnej. Po przeanalizowaniu tego projektu okazuje się, że koszty tych zmian są duże dla budżetu państwa. Do tego kwestia dyskusji na ten temat. Oczekiwanie środowiska pielęgniarek jest takie, żeby wynagrodzenia były nabywane z kwalifikacjami. Jest grupa pielęgniarek, która ukończyła liceum medyczne w dawnych czasach i pracują na tym samym stanowisku co pielęgniarki z wykształceniem magisterskim. Należy to zrównać, czy zmienić wskaźniki, żeby osoby z wyższym wykształceniem były lepiej gratyfikowane? Ja z szacunkiem podchodzę do pracy każdej pielęgniarki. Panie po liceum medycznym mają wysokie kompetencje i wielkie doświadczenie. Jednak pielęgniarki po studiach wyższych ze specjalizacją włożyły wielki wysiłek, żeby to uzyskać. Debata będzie. Popatrzymy na szczegóły. Ta ustawa pewnie ma szansę na przyjęcie przez Sejm. Decyzja jest po stronie obecnej większości parlamentarnej.

Jak odwrócić trend? Średnia wieku w tym zawodzie to 54 lata. W Polsce mamy 5 pielęgniarek na 1000 osób. Średnia unijna to 9.

- Te wskaźniki się zmieniają. Średnia wieku jest wysoka, ale wskaźnik ilości na 10 000 mieszkańców się poprawia. Dzieje się to dzięki temu, że rząd PiS od 2015 roku zwiększał ilość uczelni, gdzie są kształcone pielęgniarki. Jak zaczynałam pracę w Ministerstwie Zdrowia, były 73 takie uczelnie w kraju. Teraz to 120. Czas kształcenia to 3 lata do licencjatu i 2 lata magisterki. Już młode osoby trafiają do zawodu. Niedługo tych absolwentów będzie prawie drugie tyle. Mieliśmy 73 uczelnie, teraz ponad 120. Dwa razy tyle pielęgniarek trafi do systemu. Ten problem będzie rozwiązywany, bo zwiększyliśmy nakłady na kształcenie pielęgniarek i kształcenie podyplomowe, żeby pielęgniarki miały specjalizację. Przy lekarzach i innych pracownikach medycznych, gdzie są jednolite studia magisterskie, napływ nowych absolwentów do zawodu jest znacznie dłuższy.

Poczekamy jednak. Rozpoczęły się teraz studia na dawnych wyższych szkołach zawodowych… Kraków, Tarnów, Nowy Targ też ma rozpocząć. Jak jednak pani mówiła, to 5 lat studiów jednolitych i 6 lat specjalizacji...

- Mówimy o wydziałach lekarskich. Pielęgniarskich jest więcej w Małopolsce.