Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Józefem Lassotą.
Narobił sobie pan apetytu tym Jaguarem w Krakowie?
- Ja sobie narobiłem apetytu tym, że może być poważna inwestycja i miejsca pracy. To nic pewnego, ale bym się bardzo cieszył, jakby tak się zdarzyło.
Wypowiedzi wicepremiera Piechocińskiego nie potwierdzają, że miałby to być Kraków.
- Dopóki nie ma decyzji i porozumienia, to nigdy nie wiadomo, czy to będzie tutaj czy gdzie indziej. Inwestorzy nieraz decydują w ostatniej chwili. To nie jest łatwa sprawa. Pamiętam negocjacje z Motorolą. To kosztowało wiele zabiegów. Nie było wiadomo, czy będzie u nas czy we Wrocławiu. Wygrał Kraków.
Tutaj też Dolny Śląsk jest konkurentem. Opinie wskazują na Dolny Śląsk.
- Niewątpliwie oferta Krakowa i Huty jest świetna. Jest infrastruktura, duży teren. Lepszego miejsca nie ma. Niemniej jednak zobaczymy. Negocjacje to rozmowy, warunki. Inwestor wybiera wedle swoich kryteriów.
W opiniach to czytamy, że grunty nie są scalone, Kraków jest gorzej skomunikowany. To nie ulega wątpliwości.
- Nie powiedziałbym, jeśli chodzi o skomunikowanie. Mamy drugie największe lotnisko. Mamy autostradę. Niedługo będzie S7 do Warszawy. To dobra sytuacja. Grunty są, szczegółów nie znam. One są jednak uregulowane.
Nie wiem, jakiej perspektywy używa pan, mówiąc „niedługo” ws. S7.
- To nie jest w kategoriach przypuszczeń, ale faktów. Mamy prawomocną decyzję środowiskową. Jak tylko rząd przyjmie program budowy dróg na lata 2014-2023, to można będzie ogłosić przetarg. Mam nadzieję, że to się stanie we wrześniu.
Jak się tak stanie, że firma TATA wybierze Dolny Śląsk, to trzeba będzie uderzyć się w piersi i powiedzieć, że my, parlamentarzyści z Małopolski mało robiliśmy dla swojego regionu, stąd taka infrastruktura drogowa? Władze Krakowa też będą musiały uderzyć się w piersi?
- Ja nie zgadzam się z tym, że mało robiliśmy. Robiliśmy bardzo dużo. W tej kadencji sprawy ruszyły i nabrały kształtów. Nie jest tak, że można powiedzieć – budujemy i następnego dnia to robimy. Ci, którzy to realizują, wiedzą, że przygotowanie inwestycji to kilka lat. Ta kadencja ma takie sukcesy – S7, dokończenie wschodniego odcinka obwodnicy, modernizacja kolei. Lotnisko się rozbudowało. Są pewne sukcesy.
To słowo „pewne” nie zostaje bez znaczenia.
- Chcielibyśmy w naszym życiu też wiele rzeczy mieć a mamy to, co się udaje zrobić.
3/4 słuchaczy Radia Kraków uznało, że start Jana T. na szefa ZIKiT-u to blamaż tygodnia. Podziela pan tę opinię?
- Trudno mi powiedzieć jednoznacznie. Myślę, że pan prezydent był świadomy tego, że pan Jan T. będzie startował. W mediach jest to oceniane jako kuriozalne przedsięwzięcie. Oskarżenia jednak to nie wszystko. Trzeba udowodnić.
To znaczy, że ten start był za wiedzą prezydenta Majchrowskiego?
- Tego nie wiem. Nie sądzę jednak, żeby prezydent nie był świadomy tego startu.
Nie uważa pan za niestosowne, że w komisji konkursowej jest wiceprezydent Trzmiel, którego z Janem T. łączy sprawa antydatowania umowy z jedną z firm? Sąd znowu ma się zająć tą sprawą.
- Myślę, że jak był ustalany skład komisji, to nie było wiadomo, że będzie startował Jan T.
Mówił pan, że było wiadomo.
- To zależy. Komisja to I etap. Potem zgłaszają się kandydaci. Może po tym zdecydował się Jan T.
Co teraz o tym myślą krakowianie?
- Myślę, że to sezon wakacyjny. To temat zastępczy.
Tak pan uważa?
- Na pewno to nie jest temat, który powinien angażować cały Kraków. Aczkolwiek nie chcę rozstrzygać, co się wydarzy. Każdy człowiek ma prawo startować. Być może będziemy o tym rozmawiać inaczej, jak będzie rozstrzygnięcie. Jak Jan T. zostanie dyrektorem, to będzie powód do rozmowy.
Nie jest przypadkiem tak, że to panu zawdzięcza swoją karierę Jan T.?
- On swoja karierę zawdzięcza sobie. Kiedyś szukałem dyrektora Zarządu Cmentarzy Komunalnych. Pan Jan Rokita podpowiedział mi Jana T. Z tego okresu byłem zadowolony.
Dziwna sprawa, że jest konkurs na szefa tak poważnej instytucji i w milionowym mieście zgłaszają się 3 osoby. Nie ma fachowców?
- Może jest taka opinia, że nie każdy ma szanse być potraktowany równo. Nie jestem pewien. Bywa to jednak częste, że konkursy na stanowiska urzędnicze są konkursami kierowanymi pod kogoś. Z tym się spotkałem w innych gminach. Może tu jest przeświadczenie, że nie ma możliwości przebicia się. To też trudna funkcja. To ogromny zakres. Nie jest łatwo podjąć taką decyzję.
W tym tygodniu poznamy propozycje list PO. Na którym miejscu pan będzie?
- Tego nie wiem. Zgłosiłem chęć kandydowania do Sejmu. W czwartek będzie rada PO. Listy będą zatwierdzane.
Jak będzie pan nisko, to pan zrezygnuje?
- Wszystko jest możliwe. W tej chwili trudno powiedzieć. Zobaczymy.