Zapis rozmowy z Cezarym Ulasińskim, socjologiem Centrum Doradztwa Strategicznego:

Mniej może oznaczać bardziej komfortowo

Nauczyciele będą musieli sobie szukać nowego miejsca pracy?

Mniejsza liczba dzieci jest spowodowana tym, że zdecydowanie starzeje się wyż demograficzny z lat 70. i 80., który nam te dzieci przynosił. Jest także mniej kobiet w wieku rozrodczym. W 1995 było ich 10 milionów, teraz jest 8,7 mln.

Dzieci będzie mniej. Nie chodzi tutaj tylko o Małopolskę, ale duże regiony Polski jak lubelskie i łódzkie. Z kolei w Mazowieckim, głównie w Warszawie, prognozuje się zwiększony przyrost ludności.

Sytuacja dzieci w przedszkolach, a za parę lat w szkołach, zależy też od tego jak będzie zorganizowane szkolnictwo. Model mniejszych klas nie jest sensowniejszy. Rozumiem, że on jest kosztowny dla samorządów, które przez ostatnie lata były narażone na duże straty finansowe. Natomiast w perspektywie być może mniejsza liczba dzieci w przedszkolach, w szkołach zaowocuje tym, że być może będą się wychowywały w bardziej komfortowych warunkach.

Tarnowskie przedszkola w strachu przed zbliżającym się naborem Tarnowskie przedszkola w strachu przed zbliżającym się naborem

Coraz więcej gmin stoi przed wyborem, czy dokładać do nierentownych szkół, czy te szkoły zamykać. Czy tutaj można znaleźć złoty środek?

Myślę, że może być różnie. Czasami opłaca się w sensie kulturowym i społecznym utrzymać takie miejsce, bo ono samo w sobie jest elementem rozwojowym i mimo że się dokłada do tego pieniądze.

Z drugiej strony tak zwana klasa średnia ucieka ze szkolnictwa publicznego, przechodzi do szkół albo społecznych, albo prywatnych. Podobnie przedszkola. W Tarnowie, o którym mówimy, jest sporo przedszkoli niepublicznych, za które rodzice przynajmniej dopłacają albo płacą.

Czyli pójdziemy w jakość kształcenia, nie ilość?

Chciałbym, ale pierwsza myśl jest taka, że oszczędzamy tak jak na wszystkim i likwidujemy. Tak jak pan powiedział - i etaty, i klasy, i oddziały. No i niewątpliwie częściowo tak będzie.

Ważnym elementem jest suburbanizacja. Bardzo często z tego typu miast ludzie odchodzą na obrzeża tych miast. Należy myśleć o takim układzie funkcjonalnym - miasto z przyległymi gminami, czy rzeczywiście tam następuje tąpnięcie, czy nie.

Jesteśmy w ogonie Europy

Wróćmy do szkolnictwa. Pan mówi, że jeżeli chodzi o Kraków i szkolnictwo, problemu nie będzie. Problem jest w Tarnowie, czy w Nowym Sączu. Te miasta będą też mieć problem w przyszłości?

Zależy, czy będą się rozwijały. Tam, gdzie są nowe domy, tam problemu z przedszkolami nie ma. Być może szansą dla tych miast będzie to, co się dzieje na rynku mieszkaniowym w dużych miastach. Warszawa, Kraków, gdzie ceny są w sumie europejskie, bardzo wielu młodych ludzi nie stać na to, żeby w takich miastach perspektywicznie mieszkać.

Rynek mieszkaniowy może spowodować jakiś ruch, może nie tyle powrotu do tego typu miast, ile jakiejś zmiany. Szkolnictwo jest bardzo ważne, bo jest perspektywiczne, chociaż najważniejsze jest szkolnictwo wyższe w takich miastach. Nie jest zrozumiałe, dlaczego na przykład w Krakowie jest 130 tysięcy studentów, a w Tarnowie 5. Jeżeli nie będzie tam więcej studentów, to w naturalny sposób to miasto też w jakiś sposób będzie demograficzny dołek pogłębiało.

Nie będzie nas.  Demograficzny koniec Polski, jaką znamy? Nie będzie nas. Demograficzny koniec Polski, jaką znamy?

Rozwój szkolnictwa wyższego w Tarnowie to jest inna sprawa. Tam szkoła cały czas zapewnia, że z roku na rok jest coraz więcej studentów, ale to zostawmy. Wiemy, jak będzie wyglądać polska szkoła za 3, 4, 5 lat, bo wskaźnik urodzeń nam to wskazuje. Czy my możemy ten trend w jakiś sposób odmienić? Na przykład prowadzić bardziej skuteczną politykę prorodzinną?

Jesteśmy w ogonie Europy ze wskaźnikiem dzietności na poziomie 1,29. Za nami są tylko tutaj tak paradoksalnie ultrakatolicka Malta, Hiszpania, Włochy i Litwa.

Ten problem dotyczy jednak całej Europy, bo to oprócz zmian społeczno-kulturowych, innego typu celów, które sobie stawiają ludzie, są ważne rzeczy, o które można było powalczyć. Chodzi o dostęp do opieki zdrowotnej i do badań prenatalnych. Także zwiększona elastyczność rynku pracy i mała dostępność mieszkań.

Da się to zrobić, ale nie poprzez 500 plus. Trzeba grać na bezpieczeństwie rynku pracy, dostępności do opieki zdrowotnej, zwłaszcza kobiet, które mogą być matkami.

Dostępność mieszkaniowa też jest ważna. Ludzie, którzy decydują się na dziecko, czy na dzieci, muszą być pod tym względem zabezpieczeni. Polska się wbrew temu, co naokoło słychać, świetnie sobie radzi. Ci, którzy kiedyś wyjechali do Wielkiej Brytanii, widzą, już niedługo przegonimy tą Wielką Brytanię, która załamała się po Brexicie. Perspektywy są może nie tyle odwrócenia trendu, ile jego niepogłębiania się.

Nie zapominajmy też o czynnikach zewnętrznych, które funkcjonują w całej Europie. Mówię o migracji, głównie chodzi mi o Ukraińców, którzy jeszcze przed wojną stanowili blisko milionową grupę pracujących, zarabiających, odkładających, płacących podatki. Gdyby się dla nich stworzyło możliwości, tak jak to Niemcy robili, rozwoju takiego, żeby to mogły być rodziny, które i konsumują tu i jednocześnie budują nasz rynek i jednocześnie wtedy dzieci idą do szkoły, to te trendy w jakiś sposób by się wyrównały. I tak jest w Europie.