Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jerzym Rosińskim, psychologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jesteśmy najlepsi?
- Na pewno od paru dni czujemy się lepsi niż wszyscy wokół. Może nie najlepsi, ale znacznie lepsi. To ciekawy mechanizm. Lubimy czuć się lepsi niż inni. Jak piłkarze przegrywali to my mówiliśmy, że to oni, że oni są źli a my jesteśmy dobrzy. Dalej czuliśmy się lepszy. Jak piłkarze wygrali to są to nasi chłopcy, podpinamy się. Mówimy „my” i czujemy się lepiej.
Biorąc pod uwagę ten rok i sukcesy sportowców, wybijamy się na tle sąsiadów w Europie.
- Rzeczywiście. Tak dobrego samopoczucia dawno nie mieliśmy. I sporty drużynowe i indywidualne przyniosły wygrane. Może to pozwoli przełamać nasze negatywne myślenie na swój temat. To już się jakiś czas temu przełamało. Może pasmo sukcesów coś zmieni w naszym marudzeniu. Nie ma na co narzekać.
Przetrwaliśmy jako tako kryzys. Mamy niezłą gospodarkę i sukcesy sportowe. W końcu jesteśmy w miejscu, gdzie powinniśmy być. Złamie to nasze stereotypy?
- Tutaj jest spora szansa na przełamanie stereotypów. Skuteczne w przełamywaniu myślenia jest to, kiedy chwali nas osoba trzecia. Jak trener mówi piłkarzom, że jest dobrze, to można nie wierzyć. Jak zewnętrzna instytucja chwali to jest tak jak z komplementami. Ktoś bliski może mówić nieprawdę, ale ktoś trzeci jest bardziej wiarygodny. Zewnętrzne pochwały mogą złamać ten stereotyp. To pasmo sukcesów może spowodować to, że zaczniemy być bardziej dumni z siebie.
Czy ta wiara, że jesteśmy lepsi niż inni tylko dodaje skrzydeł?
- Żeby tylko się w nas sarmaci nie obudzili. Takie dobre momenty już mieliśmy i różnie było. Poczucie wyższości i umniejszanie innym już nam się przytrafiało. Skoro jesteśmy w Europie to poczujemy się pełnoprawnymi europejczykami. To chwalenie spowoduje, że się przestaniemy czuć jak Europa C. Jest szansa, że to bycie w Unii nas wyedukowało. Nie należy, przy poczuciu siły, pokazywać swojej wyższości. Gdyby Niemcy tak robili to byśmy tego nie lubili. To już widać. U nas też to powoli działa i tych negatywnych skutków nie będzie.
Takie dobre samopoczucie i wiara w sukces pomaga czy może spowodować, że zderzenie się z rzeczywistością będzie bolesne?
- Zwykle mamy do czynienia z mechanizmem samonapędzającego się pozytywnego proroctwa. Czuje się lepiej, za dzień, dwa nie do końca pamiętam o co chodzi, ale jak mnie zapytają jak szacuję to czuje optymizm. To się rozlewa na inne sfery. Jak widać, kiedy drużyna gospodarzy wygrywała to konsumenci kupowali więcej. To się przekładało na gospodarkę. Ten optymizm może być kolejnym kołem zamachowym, może być jeszcze lepiej. Czujemy się lepiej i wierzymy, że to się rozszerzy. Chętniej będziemy kupować i wierzyć, że będzie lepiej. To się przekłada na gospodarkę.
Rozumiem, że taki optymizm pomaga tylko koalicji rządzącej. Dobrze się dzieje, wszystko idzie zgodnie z planem i widać zmiany?
- Jest tak, że tę śmietankę zbiera twarz. Ona może powiedzieć, że to dzięki niej. Tak też się działo wcześniej. Kiedyś uelastycznienie skali podatkowej dla przedsiębiorców powodowało wzrost za dwa lata a spijał śmietankę już następny rząd. Ci, którzy są u steru zbierają akurat teraz nagrody. Tak samo zbierają wszystkie nieszczęścia.
Czyli jak do Radia Kraków przychodzi przedstawiciel PSL i mówi, że jego partia będzie miała 15% poparcia. Można wygrać z Niemcami więc dlaczego nie 15% dla PSL?
- Zdanie jest proste. W psychologii za tym stoi kilka mechanizmów. Polityk też na tej fali euforii widzi świetliście. Druga rzecz to ten, który jest u steru zbiera śmietankę. Przypisujemy przyczynę zdarzenia obiektowi czy osobie, którą widać. Jak ów polityk zawita do paru powiatów i będzie go widać to jest szansa, że coś z tej euforii będzie tej twarzy przypisywane. To efekt wyrazistości. Nawet jak to jest błąd naszego myślenia to tak jest. Wynik wyborczy aktywnych polityków będzie mocniejszy. Wyborcy są jednak teraz lepiej doedukowani. Jak jakiś polityk zacznie nagle grać w piłkę to odbiorą to jako fałsz. Mimo wszystko podpinanie się pod euforię, może poprawić wynik.