Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z psychologiem dr Jerzym Rosińskim z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jest piękna pogoda i upał. Tymczasem w pierwszym tygodniu wakacji w Polsce utonęły 43 osoby, w tym dwie osoby w Małopolsce. Jak tak dalej pójdzie to do końca wakacji zniknie mała wieś lub duży blok mieszkalny. Co się dzieje? Jest pięknie i dostajemy małpiego rozumu?
- Dobra pogoda podnosi nastrój, bez znaczenia jest komunikat o biomecie. W naszej naturze kulturowej jest to, że Polak potrafi. Może to połączyć ze spożyciem odpowiednich napojów i już poczucie bycia herosem jest. Umiejętności czasami nie ma i wtedy woda jest bezlitosna.
Zwykle ofiarami są młodzi mężczyźni. Patrzę na to w kontekście historycznym. Jeszcze 100 lat temu ci mężczyźni by byli na wojnie i oni by pierwsi wyskakiwali z okopu, żeby poprowadzić szarżę. Teraz skaczą na główkę z nadmiaru testosteronu?
- Testosteron i adrenalina zostają bez zmian. Dostępność napojów wspomagających poczucie siły jest większa niż wcześniej. Nie ma też miejsc, gdzie by się można wyładować. Kiedyś chłopaki się pobiły po wiejskiej zabawy...
Prokurator by nie przyjechał.
- Nie, bo nikt nie zgłaszał. Teraz nie ma takich miejsc. Jakby się zaczęła bitwa to ktoś to nagra i policja się zainteresuje. Nie ma miejsc, gdzie ten rytuał przejścia młodego mężczyzny można odbyć. Jednym z takich miejsc może być woda, ale to ma swoje skutki. Brakuje momentu, kiedy można poczuć, że jest się mężczyzną. Ludzie tego szukają z ponurymi skutkami.
Druga sprawa to jest to, że rodzice teraz mocno kwoczą nad dziećmi. Pilnują, dziecko nie ma szans, żeby zniknąć z oczu rodzica. Jak to wpływa na zachowanie nastolatków, którzy się zerwą ze smyczy?
- Na szczęście nie jest jeszcze tak, że dziecko na drzewie wzbudza zainteresowanie policjanta. Tak jest w USA. Teraz dziecko jest pod kloszem, rodzic go wozi w kolejne miejsca, które są sztuczne. Zamiast biegać z dzieciakami to rodzic wiezie dziecko na spotkanie liderów, gdzie dziecko się uczy być liderem. Tego by się nauczyło na podwórku.
Zamiast drzewa jest ścianka z asekuracją.
- Tak i pianką, żeby nic się nie stało. Nie ma sytuacji, gdzie dziecko może krok po kroku mieć coraz bardziej obciążające i niebezpieczne sytuacje. Nie ukrywajmy, place zabaw z naszych czasów były przerażające. Potem jak dziecko jest spuszczone z opieki, mamy dwie skrajności. Albo skrajną nieodpowiedzialność i zachowania ryzykowne, albo dzieci gubią się i wracają do rodziców. Nadmierna opieka produkuje skrajne zachowania. Jeden skraj to zachowania ryzykowne. Im większa kontrola, tym mniej tych zachowań, ale jak dziecko już zostanie spuszczone ze smyczy to wymaga szczególnej opieki. Bez opieki dorosłych dziecko idzie w skrajnie ryzykowne zachowania.
Takich kampanii społecznych, apeli o ostrożność i niepicie alkoholu nad wodą było wiele od lat. Co wakacje jest to samo. Jednak to jest nieskutecznie. 43 osoby się utopiły w pierwszym tygodniu wakacji.
- Z kampaniami społecznymi dotyczącymi negatywnych konsekwencji zachowania mamy kłopot. Znam dwie dobre kampanie. One albo straszą, albo dają ogólne wskazówki – uważaj, żeby cię nie naciągnęli, uważaj z wodą...
Uważaj, bo ci dosypią pigułkę gwałtu...
- Tak. One albo nadmiernie straszą a ludzie myślą, że im się to nie stanie, albo są zbyt ogólne i nie dają wskazówki co robić. Dobra kampania troszeczkę straszy i daje wskazówkę, czyli – wypiłeś piwo, siedź na leżaku. Musi być prosty komunikat to mamy zrobić. Wtedy jest szansa na pozytyny efekt przy umiarkowanym straszeniu. Niektóre kampanie dotyczące wody zbytnio straszą. Jeśli byśmy mówili w prosty sposób to jest szansa na poprawę, choć nie ma co mieć złudzeń. Nie naprawimy świata jak dziecko się wychowywało pod kloszem to nawet najlepsza kampania na to nie wpłynie. Odpowiedzialności nie da się zbudować przez dwa spoty telewizyjne.