Zapis rozmowy Jacka Bańki z wiceprezydent Krakowa Jerzym Muzykiem
Jest wreszcie pierwszy sondaż. To 2% poparcie dzisiaj pana satysfakcjonuje czy nie?
Proszę państwa, oczywiście, że mnie satysfakcjonuje w ciągu tygodnia mojej kampanii, bo tyle możemy mówić od czasu, kiedy w zasadzie zaistniałem w przestrzeni publicznej jako kandydat na prezydenta Krakowa. To jest niewątpliwie wynik, który może satysfakcjonować, absolutnie nie daje on możliwości, aby realnie myśleć o drugiej turze. Cały czas podkreślam, że dla mnie bardzo istotny jest start w tych wyborach. Ma on na celu zamanifestowanie konieczności szukania pewnego układu koalicyjnego, abyśmy nie ulegli populistycznym tezom, które są głoszone przez niektórych kandydatów.
Co to jest układ koalicyjny?
Układ koalicyjny to przede wszystkim szukanie pewnego rodzaju porozumienia programowego, które widzę absolutnie w grupie określonych kandydatów, którzy przede wszystkim postrzegają miasto jako bardzo skomplikowany organizm, w którym nie da się zarządzać pewnego rodzaju pustymi hasłami. Może one bardzo dobrze się sprzedają, ale w rzeczywistości nie mają odzwierciedlenia w uwarunkowaniach formalnoprawnych, w jakich funkcjonuje miasto, a bardzo często również nie mają możliwości sfinansowania tych projektów i pokazują prezydenta. Używam ostatnio w kampanii takiego określenia szeryfa, to znaczy jednemu da, drugiemu zabierze, jednego puści wolno. Prezydent miasta w dzisiejszych normach prawnych nie funkcjonuje w taki sposób i mówienie o tym, że od wszystko zależy od prezydenta i wszystko prezydent załatwi albo nie załatwi i to jest jego zadanie, pomijając kompletnie na przykład organ uchwałodawczy, jakim jest Rada Miasta, który z rzeczywistym reprezentantem wszystkich mieszkańców czy rad dzielnic. Jest to dla mnie po prostu nieporozumienie, należy naprawdę zastanowić się, w którą stronę zmierzają te wybory. Jeżeli będziemy decydowali się przede wszystkim na rozwiązania populistyczne, to one się okażą naprawdę bardzo niekorzystnym rozwiązaniem dla Krakowa w perspektywie lat.
Z kim ten układ koalicyjny? Wymieńmy z nazwiska kandydatów na prezydenta.
Chciałem powiedzieć, że na pewno najbliżej programowo jest mi do prezydenta Andrzeja Kuliga, jego przygotowania, jego merytoryczności. Nie oszukujmy się, ja i prezydent Kulig od rana do wieczora zajmujemy się sprawami miejskimi, więc dysponujemy oczywiście bogatym doświadczeniem i rzeczywistą wiedzą, w jakich uwarunkowaniach funkcjonuje miasto. Uważam też, że całym systemie programowym jest mi osobiście bardzo blisko również do pana rektora Stanisława Mazura w zakresie jego Obywatelskiego Krakowa. Uważam, że nad swoją sytuacją wyborczą powinien się pochylić niewątpliwie pan Rafał Komarewicz jako najmniej w mojej ocenie, chociaż też przedstawiciel pewnej partii. Albo będziemy mieli populizm w tym mieście, albo będziemy mieli rządzenie Krakowem przez Warszawę. Mamy dwóch kandydatów klasycznych funkcjonariuszy politycznych, bo trudno to nazwać inaczej. Aleksander Miszalski jest przedstawicielem Koalicji Obywatelskiej, pan Łukasz Kmita jest klasycznym przedstawicielem Prawa i Sprawiedliwości. Możemy różnie oceniać funkcjonowanie sposób rządzenia miastem przez 21 lat pana profesora Jacka Majchrowskiego, ale przyzwyczaił nas do jednego, że to w Krakowie decyduje się o sprawach krakowskich, a nie w Warszawie
Czy w takim razie przed 7 kwietnia ten układ koalicyjny, tak go pan nazwał, w jakiś sposób zaowocuje? Czy tych kandydatów będzie dziewięciu, czy będzie ich mniej?
Uważam, że jeżeli mamy oczekiwać na pozytywny rezultat, który będzie dawał szansę miastu na rozsądne funkcjonowanie przy uwzględnieniu oczywiście określonych zmian, które podnoszą de facto wszyscy kandydaci. Uważam, że jest szansa na wypracowanie takiego kompromisu i ten kompromis powinien nastąpić przed pierwszą turą.
Ale to byłby pan prezydent Kulig, profesor Mazur czy Rafał Komarewicz? Kto miałby być tym kandydatem?
Oczywiście nie chciałbym wskazywać tutaj jednoznacznie takiego stanowiska, bo uważam, że każdy pewnie ma tam swoje aspiracje. Zgłosiłem się w ostatnim momencie ze świadomością, jaka to jest misja. Obserwując naprawdę to, co się działo do tej pory w tej kampanii, widząc niezdecydowanie tak dużej liczby mieszkańców, którzy decydują się na to i mówią wprost, że pójdą do wyborów, ale nie mają na kogo głosować. Kraków nie lubi kandydatur politycznych, narzucanych poprzez fakt przynależności dotyczy innej partii. Z każdej strony słyszę, że nie wyciąga wniosków z wyborów parlamentarnych, bo teraz tak naprawdę o wszystkich wyborach decyduje legitymacja partyjna. My w Krakowie nie chcemy takiego rozwiązania. Być może wybory parlamentarne to jest zupełnie inna rzeczywistość. Natomiast jeżeli my mamy mówić o sprawach miejskich dotyczących naszych mieszkańców o dobrostanie, o sposobie prowadzenia remontów, o debacie publicznej z mieszkańcami to absolutnie nie powinniśmy się oglądać na to czy to jest formacja polityczna taka, czy inna.
Między panami trwają dyskusje, kto będzie kandydatem na prezydenta i dotyczące obsady stanowisk wiceprezydentów.
Nie, nie mogę powiedzieć, że to w taki sposób wygląda. Bardziej rozmowy trwają w kontekście zbieżności programowych. Dla nas najbardziej istotne jest to, czy jesteśmy w stanie uwzględnić aspekty, które bardzo mocno podnosiliśmy w czasie kampanii wyborczej, ja najkrócej oczywiście, bo wiadomo, że dla mnie ten czas jest niedługi. Dwa tygodnie temu dopiero formalnie zarejestrowałem swoją kandydaturę. Dla mnie jest istotne to, żeby miasto zostało przekazane w odpowiedzialne ręce, żeby nie miało pewnego rodzaju vacatio legis, zwłaszcza w takim okresie, kiedy Kraków musi bardzo aktywnie uczestniczyć w pozyskaniu i absorpcji środków z Krajowego Planu Odbudowy i to przy bardzo skomplikowanych uwarunkowaniach, które są w tym planie. Słyszę, że co drugi kandydat poza prezydentem Kuligiem, bo to muszę wprost powiedzieć, często mówi, że wszystko będzie załatwiał z pieniędzy Krajowego Planu Odbudowy. Tylko nikt nie wspomina, że te pieniądze przede wszystkim są adresowane na termomodernizację, są adresowane w kierunku realizacji cyberbezpieczeństwa. Natomiast jeżeli ktoś myśli, że zbuduje linię tramwajową Krowodrza Górka-Azory albo do os. Złocień, to się myli. Z tych pieniędzy można kupić kolejny tramwaj czy wagon, ale nie można postawić linii tramwajowej. To są pewnego rodzaju absurdy i miasto musi w tym aktywnie uczestniczyć, lobbując poprzez swoich posłów. Bardzo chętnie chciałbym wskazać tutaj zwłaszcza tym posłom, którym mieszkańcy powierzyli ten mandat. Myślę o panu pośle Miszalskim, o panu pośle Komarewiczu, o panu pośle Kmicie. Oni powinni przede wszystkim, wykonując mandat mieszkańców, realizować swoje zadania w Warszawie.
Kiedy ten układ miałby się domknąć?
Oczywiście, że nie ma czasu. Apeluję o to, żebyśmy siedli, rozmawiali. Cały czas prowadzę różnego rodzaju spotkania i rozmowy. Może jeszcze tych rozmów nie rozpocząłem z moim przyjacielem, któremu jest najbliżej, czyli z panem prezydentem Andrzejem Kuligiem. Uważam, że powinniśmy, obserwując całą sytuację, również te sondaże, które są, zastanawiać się, kogo ewentualnie poprzeć w drugiej turze, ale wariant dla mnie w drugiej turze jest wariantem populistyczno-partyjnym. Najprawdopodobniej jest to wariant, którego krakowianie nie chcą i sądzę, że gdyby była prezentacja programu, który pokazywałby wszystkie aspekty, gdzie każdy z nas ma naprawdę program, w którym centrum tego programu jest mieszkaniec, to sądzę, że bylibyśmy w stanie dojść do konsensusu i zadowolić mieszkańców.
Były i takie komentarze, że pana start ma wzmocnić Łukasza Gibałę poprzez osłabienie tych pozostałych kandydatów przez rozproszenie głosu.
Nie, mogę powiedzieć jedną rzecz. Bardzo często mówi się, że osłabienie tutaj może nastąpić w stosunku do pana prezydenta Andrzeja Kuliga. Oczywiście to jest zupełnie błędna teza z bardzo prostej przyczyny. Obserwuję, kto jest tak zwanym elektoratem pana prezydenta Andrzeja Kuliga. Jest on na tyle wyrazistą postacią jednoznaczną, że ci, którzy są zdecydowanie głosować na niego, nie pójdą głosować ani na Jerzego Muzyka, ani na Rafała Komarewicza, ani nikogo innego.
Mówi pan, że oczywiście konieczne są zmiany w Krakowie, ale pan odpowiada za politykę planistyczną, a to dotyczy przede wszystkim polityki planistycznej, polityki mieszkaniowej. Jest pan kojarzony z tą poprzednią władzą, ustępującą obecnie.
Oczywiście, że jestem kojarzony z tą ustępującą władzą, bo mogę powiedzieć, że nadal ją reprezentuje. Natomiast jeżeli państwo uważacie, że porażką jest to, że Kraków jest miastem, które ma największe pokrycie powierzchni miasta planami miejscowymi, które chronią również zieleń, bo to jest bardzo istotne. 80% Krakowa jest pokryte planami miejscowymi. Warszawa ma niecałe 45%, drżą przed końcem 2025 roku w Warszawie, bo nie dopracują tak zwanego planu ogólnego. Jeżeli mówię, że dzisiaj większość naszych planów, które uchwaliliśmy, to jest ponad 270 planów, ma walor planów ochronnych. Równocześnie jeżeli muszę odpowiadać, bo odpowiadam racji przyjęcia tej funkcji jako zastępca prezydenta ds. zrównoważonego rozwoju za decyzję o warunkach zabudowy, które były wydawane 10 czy 15 lat temu, które dzisiaj są urzeczywistniane nie mogę odmówić wydania pozwolenia na budowę jeżeli przychodzi inwestor i mówi, że dysponuje prawem do terenu, ma ważną decyzję o warunkach zabudowy. Bardzo proszę, odmówiłem pozwolenia na budowę. Wojewoda mówi, że bezprawnie i jest to naruszenie prawa. Prezydent działa w określonych uwarunkowaniach prawnych. Uważam, że jeżeli będziemy obiektywnie oceniali sytuację w Krakowie, jeżeli będziemy, równocześnie dokonali pewnej korekty, bo ja na przykład jeżeli chodzi o tereny wschodnie Krakowa, gdzie mamy bardzo dużo terenów rolniczych, gdzie nie mamy rolnictwa, uważam, że te tereny powinny być uwolnione dla zabudowy mieszkaniowej jednorodzinnej z dużą powierzchnią biologicznie czynną, ponieważ ludzie mają tam działki tak jak na przykład w okolicach również Witkowic, gdzie chcieliśmy zaproponować las witkowicki. Okazało się, że mieszkańcy mówią nie: “My jesteśmy mieszkańcami pełnoprawnymi, dlaczego chcecie sadzić drzewa na naszych działkach rolnych, dajcie nam możliwość budowy domów jednorodzinnych”. I ja to rozumiem.
Szef Polskiego Związku Firm Deweloperskich mówił w Radiu Kraków, że poprzez politykę miejską ceny mieszkań rosną tak szybko i jeśli nie zmieni się procedura i polityka planistyczna to z końcem przyszłej kadencji będziemy płacić 25 000 za metr kwadratowy w Krakowie.
To ja odpowiadam zawsze to samo. Bardzo często jest stawiany mi i zarzut w różnych środowiskach, że jestem również reprezentantem środowiska deweloperskiego choćby tego typu stanowisko, które pan przedstawił Polskiego Związku Firm Deweloperskich, jest dowodem w naturze i rzeczywistość jest inna. Otóż ja wiem, o co chodzi środowisku deweloperskiemu. To są bardzo ważne podmioty gospodarcze, podmioty, które dają zatrudnienie wielu ludziom, a równocześnie nakręcają gospodarkę i koniunkturę w Krakowie. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, budownictwo jest tym sektorem w każdej gospodarce, który nakręca gospodarkę. Musimy mieć jedną świadomość: skończyły się środowisku deweloperskiemu w Krakowie proste i tanie inwestycje z dużym poziomem rentowności. I tu jest problem. Muszę bronić przed dogęszczaniem Bronowic, Swoszowic, Prądnika Białego Prądnika Czerwonego, dobrze ułożonych urbanistycznie osiedli mieszkaniowych z lat 70., 80. Musimy wykreować nowe przestrzenie. Taką propozycją było Nowe Miasto. Trzeba będzie to oczywiście zmodyfikować, ale jeżeli Kraków nie wygeneruje nowych terenów inwestycyjnych to przynajmniej ja tak długo jak długo będę na tym stanowisku i będę odpowiadał za politykę przestrzenną, będę w uwarunkowaniach formalnych, które nie są aż tak szerokie jak państwo się wydaje starał się absolutnie zablokować inwestycje, które kłócą się z interesem społecznym.