"Od wprowadzenia pierwszych zmian w systemie ratownictwa medycznego w 2012 roku, czas przyjazdu karetki w Małopolsce skrócił sie statystycznie o 10 procent" - mówił wojewoda w porannej rozmowie Radia Kraków. Jak zapowiadał, wprowadzana pierwszego listopada zmiana nie będzie ostatnią.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z wojewodą małopolskim, Jerzym Millerem.

Jak to jest? Po dymisji rządu wojewodowie przestają być wojewodami i czekają na nową nominację? Czy zostają wojewodami i jak nic się nie zmieni to dalej nimi są?

- Wojewoda reprezentuje rząd w regionie. Naturalnie w momencie, gdy zmienia się rząd, wojewoda oddaje się do dyspozycji nowego premiera. Tak jest. Zgodnie z ustawą premier ma 90 dni na podjęcie decyzji.

 

Czyli czeka pan na taką informację?

- Czekam, tak jak pozostali wojewodowie. Nikt z wojewodów jeszcze się nie zmienił.

 

To będzie informacja "tak" lub "nie"? A może nie będzie informacji i wtedy pozostaje pan wojewodą?

- Jeśli premier nie skorzysta w ciągu 90 dni ze swojego uprawnienia to wojewoda może się poczuć wojewodą. Odwołanie trwa jednak 2 godziny. Minister ds. administracji i cyfryzacji występuje z wnioskiem a premier podpisuje. Chodzi o zasadę a nie o proceduralny zabieg, który miałby być gwarancją pełnienia funkcji.

 

Od 1 listopada zmieniają się w Małopolsce zasady rozłożenia zespołów ratownictwa medycznego. Skąd te zmiany? Dotychczasowe rozłożenie się nie sprawdziło?

- Zmiany rozpoczęły się w kwietniu 2012 roku. Często o tym mówiliśmy. Przypuszczam, że na tej zmianie, która wchodzi 1 listopada, się nie skończy. Chodzi o ludzkie życie. Nie można zmian wprowadzać pochopnie i przypadkowo. Nie można ich też kontynuować dla zasady. W 2012 roku z 20 dyspozytorni, gdzie się podejmuje decyzje, doprowadziliśmy do skomasowania w Krakowie i Tarnowie. Dzięki temu była jednorodność na terenie województwa. Były przypadki, że w tym samym przypadku w jednym miejscu pogotowie jechało a w drugim nie. Drugi element to możliwość prowadzenia analiz skuteczności funkcjonowania systemu ratownictwa medycznego. Dopóki pracowaliśmy z kartką i ołówkiem, analiza była tak kosztowna i długa, że się tego nie robiło. Teraz jest wszystko w komputerze. Wiem kto pojechał wczoraj do Zabierzowa, czy to był przypadek ratowania życia czy tylko grypa.

 

Czyli to jest szlifowanie systemu?

- Dlaczego znowu zmieniamy? Obaliliśmy pewien ogólnopolski model, że karetka jest albo całodobowa albo 12-godzinna. Ona powinna być 16-godzinna. Przez tyle czasu w ciągu doby, nasze wezwania o pomoc są intensywne. Po raz kolejny zmniejszymy liczbę przyjazdów spóźnionych. Na początku 14% karetek nie mieściło się w limitach. Dzisiaj to jest 6%. Jakbyśmy porównali czas przejazdu to jesteśmy teraz szybciej o 10%. To jest ważne. Wyniki muszą się poprawiać.

 

Na czym będą polegały te zmiany?

- Karetki, które dzisiaj dyżurowały przez 12 godzin, będą dyżurowały 16 godzin dziennie. Od godziny 16-23 łatwiej będzie wysłać karetkę.

 

To jest najważniejsza zmiana od 1 listopada, ale nie ostatnia?

- Mam nadzieję, że jeszcze potrafimy to usprawnić.

 

W nowym centrum administracyjnym w dawnych budynkach HTS-u w Nowej Hucie mają się znaleźć nowe służby wojewody. Najpierw remont a potem co tam będzie?

- Centrum administracyjne Huty jest zabytkiem. Komuś się to może podobać lub nie, ale to jest jeden z lepszych przykładów socrealizmu. Na nas spoczywa obowiązek, żeby zadbać o stan budynków. Wiadomo, że Arcelor Mittal nie potrzebuje takiego centrum na swoje potrzeby. Dlatego została nam złożona oferta przejęcia dwóch budynków i dbania o ich stan. Remont zaczniemy w przyszłym roku. Co tam ma być po remoncie? To miejsce historyczne. Jak mówimy o latach 80. w Krakowie to nie można zapominać o Hucie. Tam powinny pozostać pomieszczenia, dokumenty, które świadczą o tym co tam się działo. Po trzecie administracja rządowa jest rozrzucona po różnych miejscach w Krakowie, pochodzących z nacjonalizacji kamienic. Dlatego osobie, która przyjeżdża spoza Krakowa, ciężko jest znaleźć odpowiedni adres.

 

Ale to będzie trochę na uboczu, biorąc pod uwagę Kraków.

- Tak. Znowu trafiłem na osobę, która mówi, że jest Kraków i Nowa Huta.

 

Ja jestem z Nowej Huty, tam się urodziłem i wiem, że to jest na uboczu.

- Tak, ale pan patrzy na Kraków pod względem kilometrów. Szybciej pan dojedzie samochodem do Nowej Huty niż na Podwale czy Basztową.

 

Tramwajem pewnie też szybciej dojadę.

- Huta to nie są dalekie peryferie.

 

To będzie projekt ważny dla mieszkańców Nowej Huty? Co się zmieni?

- Nowa Huta to nie jest Kraków, którego należy się wstydzić. Wiele osób przyjeżdża, żeby zobaczyć Nową Hutę. Trzeba myśleć też o wykorzystaniu tej przestrzeni, która kiedyś była Hutą Stali. Dzisiaj tam się przerabia stal na blachę. Potencjał gruntów, które są blisko centrum Krakowa, trzeba wykorzystać dla innych dziedzin gospodarki.