Premier Donald Tusk od początku waszych rządów zapowiadał, że będzie transparentnie, że będą jawne konkursy, tylko nie mówił o tym, że władza nie będzie tych konkursów respektować. Mówię to oczywiście w kontekście Andrzeja Hawranka i faktu, że wojewoda Krzysztof Klęczar rekomendował go na stanowisko szefa sanepidu, choć Hawranek konkursu nie wygrał. TKM wraca, można by powiedzieć.
Powiem tak: konkursy w sanepidzie zostały przywrócone. Ich nie było. Andrzej Hawranek był wieloletnim, bodajże ponad dziesięcioletnim, pracownikiem sanepidu. W tej chwili sytuacja jest taka, że o powołaniu szefa lokalnego sanepidu decyduje główny inspektor sanitarny, ale w porozumieniu z panem wojewodą. Pan wojewoda może podjąć decyzję związaną z wyborem kandydata i sugerować głównemu inspektorowi, kogo powinien powołać. Rzeczywiście sytuacja jest taka, że w konkursie wypadła lepiej konkurentka pana Hawranka, ale ze względu na jego doświadczenie pan wojewoda zasugerował, żeby to jednak Andrzej Hawranek został szefem krakowskiego sanepidu. To są decyzje już bezpośrednio pana wojewody i szefa krajowego sanepidu. Decyzja, jaka zapadnie, będzie ostateczna. Nie przesądzam, kto zostanie szefem sanepidu.
„Mnie nie wiążą zapisy postępowania konkursowego, one w ogóle nie było tam obligatoryjne. Podejmuję decyzję, której się nie wstydzę i nie boję, mam ku niej konkretne argumenty, należy to do moich kompetencji. W związku z powyższym mam też świadomość, że za te decyzje poniosę odpowiedzialność. Nawet nie wiem czy pan Hawranek ma legitymację Platformy Obywatelskiej, czy nie, nie sprawdzałem tego” - mówił wojewoda Krzysztof Klęczar o swojej decyzji w Radiu Kraków. To czy pan Andrzej Hawranek ma legitymację Platformy Obywatelskiej, czy nie?
Jest wieloletnim radnym Platformy Obywatelskiej. Domyślam się, że ma legitymację Platformy Obywatelskiej, ale to go absolutnie nie eliminuje z możliwości objęcia tego stanowiska. Zna doskonale wojewódzką stację sanepidu, dlatego, że tak jak już wcześniej powiedziałem, kilkanaście lat pracował w niej jako jeden z dyrektorów.
Nie wydaje się panu, że troszkę głupio to wygląda?
Oczywiście można mieć uwagi do tego typu działań, ale pan wojewoda, który odpowiada za służby zespolone, powinien mieć pełne zaufanie do osób, które powołuje, to jest jego decyzja, uznał, że współpraca z Andrzejem Hawrankiem prawdopodobnie będzie lepsza, bo go zna i go oceni.
Zostawmy sanepid. Czy mógłby mi pan powiedzieć, co rząd ustalił na ostatnim posiedzeniu, poza tym, że premier kolejny raz ogłosił te same miliardy na odbudowę po powodzi?
Nie wiem, czy te same, dlatego, że tutaj już padła informacja ze strony ministra finansów, że w budżecie na rok 2025 dodatkowe 3,2 miliarda zostaną przeznaczone na pomoc powodzianom. Weźmy też pod uwagę to, że o ile woda na Odrze i Nysie opadła, w tej chwili były przekroczone stany alarmowe na Podkarpaciu. Dlatego też zwołanie posiedzenia rządu, w którym brali udział wszyscy szefowie służb, które pomagały na Dolnym Śląsku, to było wysłuchanie ich opinii.
Zasada jest taka, pan premier powiedział, że zanalizuje wszystkie decyzje, które zostały podejmowane zarówno przed powodzią, jak i w trakcie, żeby uniknąć podobnej sytuacji, kiedy ewentualnie zaatakuje nas kolejna duża woda. Dlatego też nie dziwię się, że akurat w sobotę zwołał dodatkowe posiedzenie rządu, żeby wysłuchać opinii wszystkich szefów służb i zastanowić się, co powinno być w najbliższym czasie zrobione, aby po pierwsze pomóc jak najszybciej powodzianom, po drugie zabezpieczyć kraj przed takimi klęskami.
Wspomniał pan o budżecie, no to spójrzmy na ten budżet. Wydatki 921 miliardów, dochody 632 miliardy, deficyt 289 miliardów. Czy panu jako przedsiębiorcy i przedstawicielowi liberalnej, bądź co bądź partii, ten budżet się podoba?
Nie podoba mi się. Jako przedstawiciel partii liberalnej, uważam, że dziesięć razy powinniśmy obrócić każdą złotówkę, zanim się ją wyda. Natomiast nie zapominajmy o jednym: przez ostatnie lata Prawo i Sprawiedliwość wyprowadziło poza budżet ponad 200 miliardów złotych.
Ja się wtrącę tutaj, bo według niezależnych ekonomistów, ten obecny, tegoroczny budżet, nawet po doliczeniu wszystkich tych wyprowadzonych pieniędzy, to jest 277 miliardów deficytu. Oficjalnie to jest 180, ale 277 to według wyliczeń, prawdziwy budżet na 2024. Takie były wyliczenia w ubiegłym roku, to i tak znacznie mniej niż wy chcecie w przyszłym roku.
Trzeba sfinansować zobowiązania, które podjęliśmy. W ramach programu, z którym żeśmy szli do wyborów, były środki, które były przeznaczone dla nauczycieli, na ochronę zdrowia, dla służb, dla urzędników. W związku z tym niestety trzeba podejmować decyzje, które wynikają z tych zobowiązań, które żeśmy podjęli. Jedno, o co trzeba zadbać, to żeby nie tylko wydawać pieniądze, ale zastanowić się, jak je zarobić. To nie jest kwestia tylko i wyłącznie podnoszenia podatków, bo to nie jest metoda na to, żeby zdobywać pieniądze. Trzeba się zastanowić racjonalnie, jak zwiększyć dochody budżetowe, które nie będą obciążeniem dla przedsiębiorców, ale spowodują, że rzeczywiście te środki będą. Oczywiście trzeba się zastanowić, czy nie ma ubytków ze względu na dziury w systemie podatkowym i czy nie doszło po raz kolejny do tego, że są ubytki w Vacie w wyniku nie działań legalnych, ale i nielegalnych.
Tymczasem Rada Unii Europejskiej wszczyna procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. Przez osiem lat rządów PiS nie było takiej procedury.
No tak, jeżeli się dwieście miliardów wyprowadzało rocznie z budżetu do różnych funduszy i one nie były wpisane do deficytu oficjalnego, który został zgłoszony i który był zapisany w ustawie budżetowej, to się nie dziwię, że Unia nie interweniuje.
Myśli pan, że unijni urzędnicy są tak naiwni?
Niestety oni biorą pod uwagę tylko i wyłącznie dokumenty, które dostają z Warszawy. Jeżeli w dokumentach jest zapisany deficyt budżetowy, który nie wpływał na decyzję o poddaniu Polski temu procederowi, to niestety oni nie podejmowali takiej decyzji.
W tej chwili my chcemy pokazać, że transparentność, jeśli chodzi o wydatki budżetowe, jest pełna. W związku z tym wszyscy widzą, jaki dokładnie jest deficyt budżetowy i to się wiąże z decyzją Unii Europejskiej.
I może jest tak, że ten budżet na przyszły rok to jest ostatni taki rozbuchany budżet, bo potem już nam nie będzie wolno, a państwo przed wyborami prezydenckimi chcą jeszcze rozdać, co się da.
Te zachwiania, jeśli chodzi o dyscyplinę budżetową, to jeszcze pokłosie tej sytuacji związanej z pandemią i z covidem. To wtedy doszło do totalnego rozprężenia. Nie zapominajmy, że to wtedy Unia podjęła decyzję, żeby zwolnić kraje Unii Europejskiej od rygorystycznego przestrzegania i pilnowania budżetu. To się wtedy zaczęło i troszeczkę jeszcze odczuwamy konsekwencje tamtych decyzji.
Przejdźmy do rozliczeń niefinansowych tym razem. Rozliczeń postępowania byłych rządzących, tak to powiem, które idą wyjątkowo słabo pana koalicji. Na początek zapytam, dlaczego dziennikarze, a nie służby do tego uprawnione, ujawniają przestępstwa popełniane przez Antoniego Macierewicza. W weekend w TVN mogliśmy zobaczyć kolejny materiał o tym, jak Macierewicz szantażował ekspertów, ukrywał ekspertyzy. Wcześniej było, jak niszczył dowody. Nie ma żadnych zarzutów? Jakieś śledztwo jest?
Liczba przestępstw i nieprawidłowości, które dokonał Antoni Macierewicz wraz ze swoją komisją była już tak duża, że szukanie następnych tak na dobrą sprawę już było może mniej efektywne. Tutaj należą się słowa uznania dla dziennikarzy, dlatego że rzeczywiście dziennikarze bez względu na to, jaka opcja rządzi, mają prawo i obowiązek śledzenia wszystkich działań rządzących.
Ale co z tą prokuraturą?
Sami widzimy, jak sytuacja jest skomplikowana, dlatego że Prawo i Sprawiedliwość tak zabetonowało pewne rzeczy, że odkręcenie tego nie jest rzeczą prostą.
Czyli twierdzi pan, że to ci prokuratorzy pisowscy jeszcze nie chcą ścigać swojego byłego powiedzmy szefa?
Żeby przedstawić oskarżenie i przedstawić zarzuty, trzeba to rzeczywiście bardzo dokładnie udokumentować. Źle by się stało, gdyby dokumenty i dowody na przestępstwo zostały przedstawione, ale były tak słabe, że albo prokurator albo sąd stwierdzi, że są niewystarczające na to, żeby skazać jedną czy drugą osobę. Dajmy trochę czasu. Ja uważam, że rzeczywiście być może to trochę idzie za wolno. Oczekiwania naszych wyborców były zupełnie inne. Uważali, że ci, którzy złamali prawo, którzy nakradli sporo pieniędzy, już powinni siedzieć. No ale dajmy trochę czasu rzeczywiście tym, którzy za to odpowiadają.
Sąd właśnie uznał niedawno po raz drugi, że wniosek prokuratury o areszt dla Marcina Romanowskiego, który odpowiadał za Fundusz Solidarności, nie może przejść, dlatego, że tenże Marcin Romanowski wciąż ma immunitet Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, w związku z czym po tych kilku miesiącach prokuratura w końcu do tego zgromadzenia wystąpiła o uchylenie tego immunitetu.
Tutaj opinie były różne. Jedni uważali, że absolutnie akurat w tej kwestii ten immunitet nie obowiązuje. Sąd uznał, że po liście przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego Rady Europy ten immunitet został uznany jako obowiązujący. W związku z tym, żeby wszystko było lege artis. Dobrze, że prokuratura wystąpiła w tej chwili o uchylenie immunitetu, tak jak Polska wystąpiła o uchylenie immunitetu osobom, które zasiadają w tej chwili w Parlamencie Europejskim. Mówię tutaj o posłach Parlamentu Europejskiego, Wąsiku i Kamińskim.
Mówił pan o opinii prokuratury, która, jak się okazuje, nie była wystarczająca. Widzę pewne podobieństwo w działaniu komisji do spraw Pegasusa i prokuratury właśnie. Komisja do spraw Pegasusa ma jedną opinię lekarza, który nie widział na oczy Zbigniewa Ziobry, nie zna całej jego dokumentacji, ale uznał, że jest zdrowy i może sobie przed tą komisją stanąć. Nie myśli pan, że to jest idealny asumpt do tego, żebyście państwo byli oskarżani o okrucieństwo, o bestialstwo, o bezduszność, o tortury i tak dalej?
Pan Zbigniew Ziobro jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych, jest na bieżąco z całą sytuacją polityczną. Niestety, no nie można zobaczyć go w jakichś akcjach, w których bierze udział bezpośrednio, w związku z tym trudno mi ocenić tylko na podstawie tych informacji, w jakim stanie zdrowia jest. Natomiast jeżeli dokumentacja medyczna, która została dostarczona prokuraturze, była jednoznaczna i stwierdziła, że w tej chwili nie ma przeszkód do tego, żeby odpowiadał na pytania komisji śledczej, to wydaje się, że takie przesłuchanie powinno się odbyć. Tym bardziej, że również podano w jakiej formule to przesłuchanie ma być, aby stan pochorobowy, no nie wpłynął negatywnie na obecny stan zdrowia pana Zbigniewa Ziobry.