Po zamknięciu konsulatu rosyjskiego w Poznaniu szef polskiego MSZ Radosław Sikorski przekonywał, że ma szczegółową wiedzę dotyczącą planów rosyjskiej dywersji w Polsce i Europie również. Przestrzegał też, że Polska nie zostawi tego bez odpowiedzi. To jest język dyplomacji, ale jak go pan rozumie?

- Decyzja była słuszna. Ostatnie wydarzenia w Polsce wskazują, że uruchomiły się osoby wprowadzone do Polski, żeby robić dużo zamieszania, stwarzać poczucie paniki i wyrządzać wielkie szkody. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie pożary w Polsce i Europie były skutkiem działania służb rosyjskich. Z tego co wiemy, teraz są prowadzone postępowania ws. kilkunastu osób oskarżonych o sabotaż w Polsce i przygotowania do tego. Wszystkie ślady prowadziły do dyplomatów rosyjskich. Taka reakcja Polski jest słuszna i uzasadniona. Czekamy na reakcję Rosji. Przy takich działaniach zawsze jest odpowiedź.

Będzie bolesna - tak mówi rzecznika MSZ Rosji. Oznacza to pewnie działania symetryczne.

- Raczej tak. Te osoby pewnie działały na terenie zachodniej Polski. Jest blisko do granicy niemieckiej, a na terenie Niemiec też zdarzają się takie sytuacje. Dlatego padło na placówkę w Poznaniu, nie w Krakowie. To uzasadnione. Takie działania zagrażają bezpieczeństwu Polski.

Konsulat w Krakowie funkcjonuje. Teraz pytania padają, gdzie jest ta czerwona linia związana z obecnością w Polsce ambasadora Andriejewa?

- Działania ambasadora od lat budzą kontrowersje. Osoba, która jest tak kontrowersyjna, specjalnie została na stanowisku. Następnym krokiem będzie obniżenie rangi stosunków dyplomatycznych, czyli odwołanie ambasadora? Zobaczymy. Nie możemy być obojętni na to, co robi wywiad rosyjski.

Wracając do tej szczegółowej wiedzy dotyczącej planów rosyjskiej dywersji w Polsce. Sami niewiele o tym wiemy, ale rozumiem, że z nią powinny zapoznać się służby. Mowa była też o aktach dywersji nie tylko w Polsce, także w całej Unii Europejskiej. Jaki to jest sygnał dla wspólnoty europejskiej, te słowa szefa polskiego MSZ-u?

- Rosjanie do tej pory ingerowali najczęściej w procesy wyborcze. To były działania dezinformujące, prezentowanie swoich możliwości w internecie. Teraz przeszli do bardziej niebezpiecznych działań, do dywersji. Im szybciej pokażemy, że jesteśmy w stanie temu zapobiegać, tym lepiej.

Radosław Sikorski czy Rafał Trzaskowski - którego z tych kandydatów wskazałby pan w wyborach prezydenckich?

- Wszystko wskazuje na to, że kandydatem, który ma być niedługo ogłoszony, będzie Rafał Trzaskowski. Tak mi się wydaje. Pamiętam prawybory Komorowski – Sikorski. Wskazanie było na prezydenta Komorowskiego. Tu mi się wydaje, że kandydatem będzie Rafał Trzaskowski. Badania zaufania i popularności polityków pokazują nam, że powinniśmy postawić na polityka, który cieszy się największym zaufaniem Polaków.

Skąd nagle w grze szef polskiego MSZ? Był on też kandydatem na kandydata przed poprzednimi wyborami.

- Prawda. To, że się uaktywnił, jest związane z jego funkcją. Ludzie to doceniają i są osoby, które uważają, że byłby lepszym kandydatem. Ławka w KO jest długa. Mamy świetnych kandydatów. Możemy być spokojni, ktokolwiek zostanie kandydatem na prezydenta, będzie to dobry wybór.

Dlaczego to na Śląsku ma być wskazany kandydat w tych wyborach?

- Taka zapadła decyzja. Śląsk odgrywa wielką rolę w polskiej polityce. Ilość mieszkańców jest znacząca, to bardzo liczny okręg. Decyzja o tym, że kandydat zostanie ogłoszony na Śląsku, jest słuszna. Zobaczymy jak to zostanie przedstawione. Mam nadzieję, że prezentacja wywoła poczucie pewności i radości, że mamy kandydata i można się skupić na kampanii.

Myśli pan, że to już koniec spekulacji? Donald Tusk zapewniał wczoraj, że nie on będzie kandydatem.

- Premier wiele razy zaznaczał, że nie będzie kandydatem na prezydenta. Ostatni jego wpis dobitnie o tym świadczy. Premier Tusk jest skoncentrowany na tym, żeby wyprowadzić Polskę z zapaści po rządach PiS. I jest bardzo skuteczny. Mamy taki system w Polsce, że większy wpływ na politykę ma rząd niż prezydent. Sprawczość premiera Tuska będzie większa.

Czeka pan z ciekawością na projekt ustawy o związkach partnerskich przygotowywany przez Ludowców?

- Ta zapowiedź jest od miesięcy, nic się jeszcze nie pojawiło. Dziwię się, że PSL tak podchodzi do zaproponowanej ustawy. Dlaczego? Tam wskazano na dużą ilość ustępstw w stosunku do zastrzeżeń PSL. Ustawa powinna być dalej procedowana w obecnej formie. Nie ma co tworzyć nowego projektu. O nim powinniśmy dyskutować. Uwagi i zastrzeżenia koalicjanta mogą być zgłaszane w rządzie i potem na komisji sejmowej.

W co grają Ludowcy? Jak pan zwrócił uwagę, projekt minister Kotuli można uznać za w miarę kompromisowy.

- Takie stanowisko jest dobrze postrzegane przez ich wyborców, którzy faktycznie są konserwatywni. Jednak rozmowa i wytłumaczenie, że ten projekt nie powinien budzić kontrowersji, musi być. Projekt dotyczy nie tylko par homoseksualnych. W 90 procentach dotyczy par hetero. Wiele osób nie chce zwierać związku małżeńskiego, zawierają związek partnerski i zgłaszają to w urzędzie. Czasy się zmieniają, trzeba podążać za tym. Te osoby mogą sobie ustalić zasady współżycia. Dajmy im do tego prawo. Nie jest to niezgodne z konstytucją. W konstytucji małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Nie jest to jednak małżeństwo. To związek partnerski. Tak powinniśmy to traktować.

Przedstawicielka PSL przekonywała wczoraj, że zastrzeżeń do tak zwanej małej pieczy nie wnoszą. W związku z tym jeszcze raz powrócę do tego kontekstu politycznego. Jak pan traktuje spekulacje, że wybory prezydenckie mogłyby być końcem Trzeciej Drogi? Są też politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy używają w odniesieniu do Polskiego Stronnictwa Ludowego sformułowań - „nasi przyjaciele z PSL”.

- Trzecia Droga faktycznie jest na małym rozdrożu. Jest różnica w podejściu do tej ustawy. Polska 2050 jest za, będą działać, żeby to weszło w życie. PSL jest przeciwny. Trudno tutaj traktować Trzecią Drogę jako monolit. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Notowania Trzeciej Drogi niestety są teraz słabe. Nie próbuje się pokazać wyrazistej twarzy, żeby dowieść, że ma się swoje zdanie? Może partia Szymona Hołowni i PSL chcą się odróżniać?

Troski o trwałość koalicji 15 października w pana głosie nie usłyszałem.

- Nie. Ta trwałość jest. Nie będzie działań, które mogłyby zagrozić funkcjonowaniu koalicji. Ona ma więcej spraw do załatwienia niż związki partnerskie. To oczywiście ważne, nie dostępujemy od tego. W którym kierunku nasz kraj podąża pod rządami koalicji 15 października? To jest nadrzędne. Potencjalny powrót PiS to katastrofa. Nie wyobrażam sobie, jakby Polska wyglądała. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Kompromis będzie.