Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Jerzym Hausnerem z Uniwersytetu Ekonomicznego.
Co nam nie wyszło z samorządami, że mamy taką awanturę po wyborach?
- Obwinianie samorządów za przebieg wyborów i za ocenę wyników nie jest usprawiedliwione. Ocena funkcjonowania samorządów, która to ocena musi być mieszana, nie może polegać na skwitowaniu, że nam nie wyszło, a raczej na stwierdzeniu, że przy wielu pozytywnych przejawach działania samorządów, jest też wiele tak negatywnych, że my nie potrafimy przełamać tego, że połowa obywateli nie uczestniczy w wyborach. Ta tendencja się umacnia. Wśród mieszkańców mamy poczucie braku wspólnotowości. Samorząd jest, wypełnia swoje zadania, oceniamy to lepiej lub gorzej, ale nie czujemy, że mamy na to wpływ. To jest nam dane a nie wynika z naszego poczucia wspólnotowości. Z drugiej strony pojawiają się ruchy miejskie, także w Krakowie. One nie zyskały w Krakowie dużego uznania, ale była inicjatywa, która doprowadziła do tego, że problem smogu jest traktowany poważnie. Ruchy obywatelskie też doprowadziły do tego, że wynik referendum ws. ZIO był negatywny. To sygnał, że znacząca część obywateli nie czuje wspólnotowości, ale jakaś ich część sądzi, że trzeba o to zadbać.
Mam na myśli to, że największe zamieszanie wynikało z wyborów do sejmików. Mamy w głębokim poważaniu samorząd na poziomie wojewódzkim czy nic o nim nie wiemy?
- Im bliżej samorząd jest obywatela, jak chodzi o nasze życiowe sprawy, tym większa jest więź. Naturalnie więcej spraw załatwia gmina niż samorząd województwa. On jest odległy. Dowiadujemy się o nim jak widzimy większą inwestycję, jak mowa o pieniądzach unijnych. Samorząd województwa ma duże możliwości i ma małe kompetencje jak chodzi o pobudzanie rozwoju gospodarczego danego terenu. Jest jakiś problem systemowy. To od nas jest odleglejsze, mniej znane. Problem z głosowaniem w sejmiku nie wynikał z nieznajomości. To głosowanie jest po prostu skomplikowane. Jest cała książeczka, najwięcej list. Jest to trudniejsze niż jak mamy jedną kartkę z kandydatami na wójta.
Podział kompetencji jest właściwy? Nie wprowadza tego zamieszania?
- Na pewno jednym problemem w funkcjonowaniu samorządu terytorialnego w Polsce jest konieczność skorygowania podziału kompetencji. Potrzebujemy nowego, całościowego spojrzenia na to co jest władztwem krajowym. Niektóre rzeczy trzeba scentralizować. Musi być podział kompetencji między województwo, powiat i gminę. Powiat jest najsłabszym ogniwem tego systemu. Jego kompetencje są ograniczone. On odpowiada za szpitale, ale więcej zależy od NFZ. Oni niewiele mogą zrobić. Trzeba spojrzeć całościowo na ustrój samorządu w Polsce. Potrzebna jest nowa ustawa, żebyśmy nie widzieli na jednym rynku uprawnień samorządu województwa, inną ustawą regulowali uprawnienia powiatu a jeszcze inną uprawnienia gminy. Powinna być jedna ustawa. Nie jest to jedyny problem. Kolejny to kwestia finansowania i gospodarki komunalnej. Potrzebna jest nowa ustawa dotycząca finansów samorządowych, w tym ustawa o prowadzeniu gospodarki komunalnej.
Ta aktywność ruchów miejskich to jest kapitał, który będzie owocował za 4 lata lub wcześniej?
- Wierzę, że doszliśmy do momentu, w którym trzeba powiedzieć, że samorząd się sprawdził. Popatrzmy jak wygląda dzisiaj infrastruktura edukacji. To wielka zmiana. Materialnie te szkoły, które podlegają samorządowi, wyglądają o wiele lepiej, także w gminach wiejskich. Pytanie o poziom oświaty. Jakby nie było koniecznych zmian to uważam, że one będą wymuszane oddolnie. Ruchy miejskie już pokazały swoją obecność, siłę i presję. Tych ruchów nie spaja ideologia, ale konkret. Chcemy zwracać uwagę na rzeczy ważne dla mieszkańców. Nie chcemy, żeby miasta były dla turystów czy inwestorów. Chcemy, żeby miasta były dla nas. Od nas zależy czy te miasta się będą rozwijały. Dzisiaj zwracacie uwagę na inwestorów, turystów. Zwróćcie uwagę na nas. To pozytywny trend. Chcę powiedzieć, że kończy się etap wieloletniego funkcjonowania prezydentów, którzy budują prestiż miast, przyciągają inwestorów. Oni wykonali swoje zadanie. Teraz czas na prezydentów, którzy z aktywnymi obywatelami będą zmieniali tkankę miejską.
Można zmieniać tę tkankę bez zaplecza politycznego? W Wadowicach burmistrzem została osoba bez żadnego radnego w radzie miasta. Z drugiej strony mamy w Krakowie budżet obywatelski i młodzieżówka PO forsuje swoje projekty. Można bez partyjniactwa zarządzać samorządami?
- Wpływy partyjne w małych miejscowościach są ograniczone. Nie winiłbym partii. Problemem są sitwy lokalne, bliskie więzi. Tam aktywność obywatelska powinna równoważyć wpływy jednych miejscowości w stosunku do drugich. Wpływy w wielkich miastach są widoczne. Tego prawdopodobnie nie da się uniknąć. Droga do krajowej polityki wiedzie przez zarządzanie miastami. Nie ma wyważenia między wpływem rady, czyli władzy uchwałodawczej i władzy wykonawczej. Władza wykonawcza silnego prezydenta, jak prezydent Dudkiewicz, może lekceważyć radę. To nie przeszkadza. Jest uciążliwe, ale nie ma znaczenia. To problem. Nie ma równowagi. Trzeba wzmacniać rolę władzy uchwałodawczej w stosunku do władzy wykonawczej. Gdy chodzi o budżety obywatelskie to jest to innowacja społeczna. Niewielu ludzi pracuje w instytucji kultury, ale dla ludzi jest ważne, żeby mieć wpływ na to co się dzieje. Czy oni chcą więcej wielkich festiwali czy może więcej aktywności tam gdzie mieszkają. To realny wybór. Jak dobrze przemyślimy te budżety i wyodrębnimy niewielką część to będzie to aktywizowało obywateli. To jednak narzędzie pomocnicze a nie zasadnicze. Jak jakaś młodzieżówka wypiera rzeczywistych obywateli to czyni źle. Oni osłabiają samorząd. Jak nie mogą pieniędzy załatwić na poziomie samorządu to załatwią z boku. To jest dla ludzi, którzy chcą wywierać wpływ niekoniecznie będąc radnymi. Ludzie chcą mieć poczucie więzi, że jest coś co ich łączy. To jest jedna z praktycznych rad jak budować tę wspólnotowość, której nam brakuje.