Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jerzym Friedigerem, radnym i jednocześnie wiceprezesem Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
Opracowywanie wszystkich procedur faktycznie tak długo trwa?
- Ja nie bardzo się znam na procedurach. Ja jestem chirurgiem. Dla mnie świat jest prostszy. Ja tego nie rozumiem. To jedyne miejsce w Polsce, które może prowadzić tę terapię. Chorzy czekają, są fachowcy, jest sprzęt. Są jednak trudności, bo muszą być procedury. Ktoś wyraził wątpliwość. To dziwne. Proszę zobaczyć jak to długo trwa.
Przeczytaj: Terapia protonowa w Krakowie. Wciąż nie ma decyzji ministerstwa zdrowia
Tą sprawą zajmowało się już 3 ministrów zdrowia.
- Tak, ale oni się szybko zmieniali. Faktycznie jednak było ich trzech i postępu nie widać. Postęp to załatwienie sprawy. Rada Miasta zwracała się do ministra, ale przyspieszenia nie ma. Z samą terapią pewnie nie ma problemu. Może jest problem w tym, że ta terapia jest droga i decyzja jest trudniejsza? I tak taniej jest mieć to u siebie niż wysyłać pacjentów za granicę.
Sytuacja jest kuriozalna. Część pacjentów jedzie w poszukiwaniu tej terapii do Czech.
- Czechy to dla południa Polski niedaleko. Ja w funkcjonowaniu służby zdrowa widzę masę absurdów. Jak dotąd rozwiązań nie widzę. Zmieniło się 2 ministrów zdrowia, jest trzeci, ale jak chodzi o tę terapię to stoimy w miejscu. Nie ma decyzji o finansowaniu.
Są też obawy, że specjaliści przygotowani do pracy w Bronowicach znajdą sobie inne miejsce i zespół będzie trzeba budować od nowa.
- Nikt nie będzie czekał jak ma szansę pracować. To nie mieści się w moich kategoriach pojmowania. Państwo i ochrona zdrowia nie są w stanie doprowadzić do sfinansowania tej terapii. Problem jest tylko w finansowaniu. Jest personel, jest sprzęt, są chorzy. Na co czekamy?
Spore nadzieje środowisko lekarskie wiązało z nowym ministrem. Można jeszcze raz zaapelować do ministra Radziwiłła?
- Dalej wiążemy nadzieję. Czy można? Tak, ale ile razy można apelować? Mam nadzieję, że procedury się toczą. Nasza ochrona zdrowia funkcjonuje dziwnie. Tego nikt nie organizuje. Jest to śmieszne. Instytut Fizyki Jądrowej musi się bić, żeby finansowano coś, co jest gotowe. To jest w interesie chorych. Kto ma ich reprezentować? Wybieraliśmy władze. Jest minister. Kto ma ich reprezentować? To źle działa. Od lat mówię, że każdy system potrzebuje 3 elementów - wykonawcy, finansowania i organizatora. Tej trzeciej osoby nie ma. Dlatego to się tak snuje i tak to wygląda. Tak naprawdę prócz chorych, którzy są w tym systemie najsłabsi, nikt nie jest zainteresowany, żeby to ruszyło.
Myśli pan, że sprawa pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka i trwający tam protest pokazuje, że i w tym wypadku będziemy jeszcze musieli poczekać?
- Nie chcę zabierać głosu na temat protestu w Centrum Zdrowia Dziecka. Nie znam szczegółów. Nie ulega jednak wątpliwości, że zarobki pielęgniarek w porównaniu z ich pracą są śmieszne. Nie można płacić takich groszy. Minister twierdzi, że w Centrum Zdrowia Dziecka pielęgniarki są lepiej wynagradzane, ale ja bym w to uwierzył jakbym zobaczył dane bez kadry kierowniczej. Jakbym miał informacje o zarobkach pielęgniarek, które są przy łóżkach to bym może miał dane, żeby wierzyć. Generalnie protesty pielęgniarek są słuszne. Ja się oburzam jak ktoś przeciwstawia zarobi pielęgniarek i lekarzy. To nie lekarze zarabiają za dużo, ale pielęgniarki za mało. Podwyżka dla nich jest nieunikniona, ale nikt nie chce się za to wziąć. Ich zaraz nie będzie w Polsce. Co zrobimy? Będziemy je sprowadzać z Ukrainy czy Filipin? Nie wiem czy to nie będzie droższe niż jakbyśmy im zapłacili godnie.