Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z senatorem PO, Jerzym Fedorowiczem.
Jest pan chyba najstarszym parlamentarzystą Koalicji Obywatelskiej w Małopolsce. Jesteśmy dzień przed pana 72 urodzinami. Senior-nestor to będzie głos rozsądku w tej kadencji?
- Najpierw chciałbym podziękować za wybór. Dziękuję krakowianom. Myślę, że Senat jest właśnie po to. Nazywa się izbą refleksji, ale tam są ludzie z wiedzą i doświadczeniem. To suma zdarzeń i osiągnięć. W moim przypadku to piąty wybór mieszkańców Krakowa. Byłem radnym, posłem, senatorem. Jest pora na podzielenie się swoimi doświadczeniami. Polityka nie musi być brutalna. Służymy ludziom, ludzie nam ufają. Sprawa dojścia do tego jak służyć, to jest podział na ugrupowania, ale cel jest jeden. O to idzie w życiu polityka.
Polityka nie musi być brutalna, ale obawiam się, że ta kadencja będzie chyba jedną z najciekawszych, oby nie jedną z najbrutalniejszych. Jak ocenia pan szansę na pomyślne dla opozycji rozstrzygnięcie w Senacie 12 listopada? Na pewno kandydat opozycji będzie Marszałkiem Senatu?
- Wydaje mi się, że tak. Wskazuje na to wynik wyborczy. Ja powiedziałem, że osoba, która by przeszła do innego ugrupowania, zachowałaby się nielojalnie w stosunku do swoich wyborców.
Mocniej pan powiedział, że będzie objęta anatemą do trzech pokoleń.
- To zostało źle zinterpretowane. Wyjaśniałem to. Stworzyły się dwa ugrupowania - rządząca strona prawicowa i opozycja. Wyborcy decydują, w jaki sposób ma ich reprezentować osoba wybrana. Jest normalna układanka. Ktoś będzie marszałkiem, będą wicemarszałkowie i będzie debata. Ta debata w Senacie będzie ciekawsza niż była w poprzedniej kadencji. Nie będziemy debatować tak jak poprzednio. Wtedy po nocach dostawaliśmy kilka godzin przed debatą dokumenty. Polacy na tym skorzystają.
W tej kadencji Senatu osoba marszałka zaważy na tym, jak izba będzie pracowała. Na giełdzie pojawiały się nazwiska Bogdana Borusewicza, Sławomira Rybickiego, Bogdana Zdrojewskiego. Ostatnio także Jana Filipa Libickiego – kiedyś w PO, teraz w PSL. Kogo by pan sobie najbardziej wyobrażał jako szefa izby?
- Z pierwszej trójki każdy. Jan Filip Libicki to mój krewny. To rzeczowy człowiek i senator. Jest jednak jeszcze za młody, żeby prowadzić prezydium. To poważna funkcja. Najlepiej przygotowany jest Bogdan Borusewicz. On ma doświadczenie. Myślałem o Bogdanie Klichu. Są osoby, które mogą sprostać tej funkcji. Wszystkie nazwiska są ok. Trzeba jednak pamiętać, że trzeba obsadzić wicemarszałków. Są koledzy z PSL, z list niezależnych. To doświadczeni parlamentarzyści. Ten Senat będzie merytoryczny. Decyzję poznamy przed 12 listopada.
Nie obawia się pan, że nawet jak wspólnymi siłami niePiSowskimi uda się marszałka wybrać to walka o większość toczyć się będzie na każdym posiedzeniu? 48 mandatów ma PiS, 52 – wszystkie inne ugrupowania. Ludzie chorują, wyjeżdżają na wyjazdy służbowe. Rzadko jest 100% frekwencji.
- Jest taki obyczaj niepisany, że jeśli jest wyjazd służbowy, jadą przedstawiciele obu organizacji. Nie ma jednego i drugiego głosu. Ma pan jednak rację. Będzie problem. Jest jednak silna determinacja. Zdarzało się nie jeden raz, że byli przywożeni ludzie zwalniani ze szpitala na głosowanie. Będzie trudno, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Człowiek musi sprostać oczekiwaniom wyborców. Dużo jest ludzi o silnym kręgosłupie moralnym po obydwu stronach. Najgorzej jest, gdy ktoś musi głosować wbrew sobie. Mnie to nie dotyczy. Nigdy mnie to nie spotkało w sprawach światopoglądowych. W sprawach politycznych jest różnie, czasem trzeba ustąpić. Na tym polega polityka.
Pan ma wrażenie, że protesty wyborcze i ich rozpatrywanie przez Sąd Najwyższy może jeszcze wpłynąć na wynik wyborów? Jest 6 skarg PiS na wyniki w sześciu okręgach. Wyobraża pan sobie powtórne liczenie głosów lub powtórne wybory w jakimś okręgu?
- Jako człowieka doświadczonego martwi mnie, że dochodzi do sytuacji, że ci, którzy kontrolują, nie mają zaufania społecznego. Według mnie nic nie zachwieje wynikiem wyborów. Z naszych analiz wynika, że protesty zawsze są, ale nie będzie to miało wpływu na Senat. Zostanie liczba 51-49.
Na początku przyszłego roku wybiorą państwo nowe władze PO. Tygodnik Wprost nieoficjalnie się dowiedział, że Grzegorz Schetyna rozważa wycofanie się ze startu w wyborach na szefa PO, jakby uznał, że widmo porażki jest zbyt poważne. Jest potrzebna zmiana na stanowisku szefa PO?
- Obserwuję to wyraźnie wśród młodych polityków. Decyzja Schetyny, która zapadła za późno…
Która decyzja?
- Dotycząca Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jakby zapadła wcześniej, wynik wyborczy mógłby być inny. Jako szef zachowywał się jednak bardzo profesjonalnie. Byłem w gabinecie cieni. Te spotkania były bardzo merytoryczne. Tak jest w polityce. Schetyna tyle funkcji piastował i nie zawodził.
Jego czas dobiegł końca?
- To pan powiedział. W naszej partii są demokratyczne wybory. Tak Schetyna został wybrany szefem. Będą wybory kolejne. Wtedy członkowie PO zdecydują. Jest grupa, która się tego domaga. To normalne. Nieraz brałem udział w wyborach personalnym. Ktoś, kto przegrywa, oddaje się woli wyborców.
Tak powinien zrobić Grzegorz Schetyna?
- Nie wiem, czy są powody do nagłego ruchu teraz. Opozycja uzyskała wyższy wynik w liczbach bezwzględnych. Trzeba szanować to.
Koalicja Obywatelska jednak nie zdobyła więcej głosów niż PiS. Pan ma doświadczenie obserwowania PO jako formacji zwycięskiej i rządzącej, ale także będącej w opozycji. Te wybory Grzegorz Schetyna też przegrał.
- Zgadza się. Przegraliśmy wybory z PiS. Mogę przypomnieć, że przegraliśmy wybory 4 lata temu. Spodziewaliśmy się, że przegramy. Robiliśmy rzeczy, które miały mieć wpływ na przyszłość Polski. Obywatele to tak dostrzegli. Nasza partia chce dawać wędkę, nie rybę. Mówię o przywilejach socjalnych, które mogą wpłynąć źle na budżet państwa.
Co dzieje się z Wisłą Kraków? Pan jest zakochany w klubie. Szósta porażka z rzędu. Wczoraj przegrana z Legią w Warszawie 0-7.
- Martwię się. To przykre. Kocham drużynę. Nie wiem, jak będzie. Wierzę w Stolarczyka i Kubę Błaszczykowskiego. Jesteśmy w wielkim kryzysie. Ukazała się książka Szymona Jadczaka. Ona pokazała, jak to wygląda. Trzeba to jakoś przetrzymać. Mam nadzieję, że będzie deska ratunkowa. Nie jest ciekawie.