Środowisko związane z "Gazetą Polską" domaga się od ministra kultury odwołania Jana Klaty. Jednocześnie w internecie krąży petycja "TAK dla Jana Klaty". "To będzie wielki test dla ministra Glińskiego" - mówił senator Fedorowicz w Radiu Kraków. Jego zdaniem politycy jak najmniej powinni wtrącać się do kultury.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, Jerzym Fedorowiczem.
W internecie mamy dwie petycje. Jedną do ministra Glińskiego, żeby odwołał Jana Klatę a drugą, żeby obronić szefa sceny narodowej. To zamieszanie pana niepokoi czy cieszy, bo pokazuje, że w Krakowie kultura to rzecz święta?
- Święta, ale to mnie niepokoi. Dyrektor Klata został wybrany przez niezależną komisję jako wybitny reżyser. Robi teatr kontrowersyjny, ale taka powinna być sztuka. Ostatnie przedstawienie „Wróg ludu” o tym świadczy. Jak minister ulegnie, bo przedstawiciele gazety piszą petycję to będzie źle. Przypomina mi się sytuacja ze Starego Teatru jak władza usunęła dyrektora Hubnera za „Paternoster” Helmuta Kajzara, albo ten moment kiedy cały samolot przyleciał, żeby ocenić nasze „Termopile Polskie”. To było śmieszne. Graliśmy przed biurem politycznym, ale to było i tak bardziej realistyczne. Teraz jakiś pan będzie oglądał przedstawienia na wideo. To niepoważne. To będzie duży test dla nowego ministra.
O tym mówił szef Universitasu w Radiu Kraków. Andrzej Nowakowski twierdził, że to kuriozalna sytuacja, żeby oceniać teatr na podstawie zapisu wideo. Da się tak?
- Nie da się. Zapis fałszuje. To zapis dokumentalny. Trzeba przyjść na przedstawienie. Byłem na większości przedstawień. Nie wszystkim to się podoba. Byłem 20 lat w Starym Teatrze. Na 10 przedstawień, które tworzyliśmy w roku 5 było nieudanych czy kontrowersyjnych. Ja bym to zostawił. Trzeba się zająć innymi rzeczami i kłamstwami. Mówi się, że Gowin będzie ministrem obrony, ludzie głosują a jest Macierewicz.
Teatr Jana Klaty to nie jest pańska estetyka. Piotr Legutko, szef Gościa Niedzielnego, który podpisał się pod listem do ministra mówi, że scena narodowa powinna dostrzegać różne wrażliwości. Rozumie pan to zaniepokojenie?
- Legutko mówi dobrze. Tak się dzieje na tej scenie. Nie powiedziałem czy to moja estetyka. Ja jestem z innego pokolenia. Pan Klata mówi innym językiem. Proszę zobaczyć ile on nagród zdobywa. Krytycy go chwalą i ganią. To normalne w teatrze. Nie widziałem bulwersującego spektaklu.
Pan z nadzieją przyjął nominację Piotra Glińskiego na ministra kultury. Czego pan teraz oczekuje?
- Ja bym chciał, żeby kultura zajmowała się sobą. Mamy zasób twórców sławnych na całym świecie. Jak politycy zaczną się wtrącać do ich działania to będzie po kulturze. Minister jest zaproszony na posiedzenie mojej komisji. To człowiek wykształcony. Nie wyobrażam sobie, żeby polityk mógł ingerować w kulturę, chociaż po pewnych nazwiskach to widać. Kraków powinien się odwołać do pana Gowina, który milczy. Parę tysięcy krakowian głosowało na Gowina. Jego nauczycielem był ksiądz Tischner. On wie co to jest wolność. Powinien stanąć w obronie wartości kultury.
Pytaliśmy ministra. Do połowy grudnia się nie wypowie.
- Wiem. Tak się fajnie mówi.
Ale to już przyszły tydzień.
- Zobaczymy co powie. Pewnie życzenia złoży na święta.
Czyli od ministra oczekuje pan, że nie przychyli się do głosów, które mówią o odwołaniu?
- Ja oczekuję od ministra tego, czego od siebie. Jak będzie to zobaczymy.
Dziennik Polski pisze, że nie ma jeszcze kompletu ekspertów, którzy by oceniali filmy dofinansowywane z PISF-u. Pamiętamy, że dofinansowania nie dostał „Pilecki”, „Układ zamknięty” czy „Smoleńsk”. Co teraz będzie?
- Ci, którzy decydowali o tym to komisja niezależna wybrana przez gremia twórców. Oni twierdzili, że to słabe scenariusze. Jak ludzie myślą, że to działania polityczne to nie wiem komu będziemy musieli ufać. Minister ma prawo do wyboru ekspertów i ocenienia ich. Dyrektor Sroka przedstawiła te osoby i minister musi zdecydować. Chodzi o szybkie działanie. Przy podziale środków zwykle jest debata. Najważniejsze przy okazji kina by było, żeby nie było politycznych nacisków. Są jednak sygnały. Minister mówi o filmach historycznych o Pileckim, Karskim. Takie filmy powstają. To życiorysy legendarne. Poszukiwania twórców i debiutów nie powinny przechodzić jednak przez sito ekspertów z politycznym zadęciem.
Teraz sprawa ustawy medialnej. Jak to jest? Niektórzy mogą w kilka tygodni a dla innych 8 lat to za mało?
- Jak przychodzi ekipa, która tak się spieszy i chcą zmienić Polskę, bo w ich mniemaniu kraj jest w ruinie to równocześnie chcą zawładnąć mediami. To jest coś takiego jak mieliśmy spotkanie z Ukraińcami, którzy u nas chcieli się uczyć jak mają wyglądać media publiczne. Mamy KRRiTV i nagle powstanie twór, który zdecyduje o szefach radia i telewizji. Mówią, że to będą ludzie wybierani przez środowiska twórcze i uniwersytety, ale to jest niepokojące. Okaże się, że ludzie pójdą do stacji prywatnych.
8 lat na to było...
- Jak ja przychodzę do waszego studia rzadziej niż będąc w koalicji rządzącej to znaczy, że radio jest pluralistyczne. Pokazuje jedną i drugą stronę. Ja się obawiam, że młody dziennikarz dostanie prikaz i będzie wykonywał polecenia, które będą służyły jednej organizacji.