Fot. Marek Lasyk
Gościem Rafała Nowaka Bończy był Artur Sporniak, kierownik działu Wiara w Tygodniku Powszechnym:
Zaprosiłem pana do studia, żeby porozmawiać o odchodzącym na emeryturę arcybiskupie Jędraszewskim, w kontekście ostatnich decyzji Watykanu o zawieszeniu obowiązywania dekretów metropolity, ale też całej jego kapłańskiej kariery. Zacznijmy od dekretów - Artur Nowak, prawnik i publicysta zajmujący się Kościołem mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, że Watykan upokorzył Jędraszewskiego. Można tak powiedzieć?
Myślę, że to jest bardzo życzeniowe. Sądzę, że tu zadziałały procedury wpisane do Kodeksu prawa kanonicznego. Od każdej decyzji, która coś zmienia u danej osoby, ta osoba ma prawo się odwołać – to się nazwa rekurs. Proboszcz Bazyliki Mariackiej odwołał się do Stolicy Apostolskiej i automatycznie wstrzymano dekret na czas rozpatrzenia zażalenia. To nie jest ani upokorzenie, ani kara, tylko normalna procedura. Należy się cieszyć, że ta procedura zadziałała. Podejrzewam, że ten sam przypadek jest przy drugim dekrecie, czyli sporze z Kapitułą katedralną. Kapituła prawdopodobnie też się odwołała i również dekret dotyczący jej został zawieszony na czas rozpatrzenia tego zażalenia. Nie wiem, jak długo ten czas będzie trwał, ale podejrzewam, że trzy miesiące, więc liczę, że tą sprawą dalej będzie się zajmował nowy arcybiskup krakowski.
Dwa dekrety arcybiskupa Jędraszewskiego
Przypomnijmy, czego dotyczyły te dwa dekrety arcybiskupa Jędraszewskiego. Pierwszy z nich to było odwołanie z funkcji proboszcza parafii Mariackiej księdza Dariusza Rasia, wyznaczenie nowego zarządcy tej parafii, usunięcie też księdza Dariusza Rasia z mieszkania przy kościele Mariackim. Druga sprawa dotyczyła wprowadzenia komisarza Kapituły katedralnej na Wawelu. Kapituła to ciało doradcze przy arcybiskupie, prawda?
Tak, ale to jest ciało o długiej bardzo historii, sięgającej głębokiego średniowiecza. To jest instytucja bardzo związana z Krakowem, rozwijała się razem z tym miastem, pod jej zarządem jest olbrzymi majątek - kilkanaście kamienic w centrum Krakowa.
Wspólnym mianownikiem tych dwóch decyzji być może są pieniądze. Kapituła zarządza ogromnym majątkiem, a parafia Mariacka to najbogatsza parafia w Polsce.
Tak i to robi bardzo niedobre wrażenie na koniec rządów arcybiskupa Jędraszewskiego, bo jeżeli on odchodząc, zaczyna spierać się i to ostro o pieniądze, zostawia po sobie wrażenie człowieka, dla którego są one bardzo ważną wartością. To jest dziwne i myślę, że dla ludzi wierzących, dla diecezjan - gorszące.
24 lipca arcybiskup kończy 75 lat i osiągnie kościelny wiek emerytalny, ale to nie znaczy, że wtedy przestanie piastować funkcję arcybiskupa krakowskiego. Arcybiskup Jędraszewski złożył już rezygnację, ale na razie ona nie została przyjęta. Wiadomo kiedy to się stanie?
Każdy biskup urzędujący, którego wiek się zbliża do 75 lat, czyli wieku emerytalnego, ma obowiązek złożyć rezygnację na ręce papieża. Mogą się wydarzyć dwie rzeczy - albo już jest znaleziony następca i ta osoba się zgodziła, wtedy dowiemy się bardzo szybko o następcy i o przyjęciu dymisji przez papieża (zapewne w okolicach urodzin). Albo wciąż Kościół szuka następcy. Szuka przede wszystkim nuncjusz, jego obowiązkiem jest znalezienie trzech kandydatów na następcę. Te nazwiska wysyła do dykasterii do spraw biskupów, która się tym kandydatom przygląda, pisze raport, który otrzymuje papież. Oczywiście on podejmuje ostateczną decyzję, ale nie jest w stanie szukać kandydatów, od tego ma nuncjuszy i dykasterię do spraw biskupów.
Kto będzie następcą Marka Jędraszewskiego?
Są jakieś plotki? Wiadomo, kto mógłby zostać wybrany?
Procedura jest tajna, obowiązuje przepis, który wręcz zagraża ekskomuniką za przecieki. Każda osoba, z którą na temat ewentualnego kandydata rozmawia nuncjusz, zobowiązuje się, że dochowa sekretu papieskiego. Nuncjusz rozmawia z bardzo wieloma osobami szukając kandydata. W artykułach opisujących ten proces, do których dotarłem, znalazłem informację, że około 70 osób musi wypytać, a potem jak już te nazwiska mu się wyklarują, jeszcze dopytuje około 25 osób - to mogą być i biskupi i księża, także osoby świeckie.
Abp Jędraszewski zasłużył na wizerunek antywzorca biskupiego
Rozumiem, że w związku z tajemnicą papieską nie mamy zielonego pojęcia, kto może być kandydatem.
Są pewne kryteria, bardzo ogólne w kodeksie prawa kanonicznego, ale też bardziej szczegółowe w wewnętrznych przepisach. Badanie prowadzone przez nuncjusza jest sformalizowane w postaci ankiety, która ma 63 pytania, więc jest dość szczegółowa. Z tej ankiety wyłania się obraz pożądanego biskupa - jego cech charakteru, zdolności współpracy z innymi osobami, na przykład tam jest pytanie o to, czy umie współpracować ze świeckimi. Za Jana Pawła II było pytanie-stanowisko w sprawie słynnej encykliki Humanae Vitae, która zakazywała antykoncepcji, a w tej chwili jest pytanie-stanowisko w sprawie kapłaństwa kobiet. Jak się przyjrzymy wszystkim pożądanym cechom, to wychodzi obraz człowieka, który łączy, a nie dzieli, który potrafi współpracować, który troszczy się o ubogich, który przedkłada sprawy Kościoła nad swoje interesy. Gdy patrzymy na odchodzącego arcybiskupa, to wygląda na to, że zasłużył sobie na wizerunek antywzorca biskupiego, bo to jest osoba o przeciwnych cechach.
Artur Sporniak, fot. Rafał Nowak Bończa
Jaką diecezję zostawia abp Jędraszewski? „Pełną napięć, z cichym buntem księży”
Podsumujmy te siedem lat rządów arcybiskupa Jędraszewskiego w Krakowie. Jaki to był arcybiskup?
Zostawia diecezję z dużym napięciem, z szerokim, choć cichym buntem księży. To nie są osiągnięcia pozytywne. Jeżeli odchodzący biskup zostawia diecezję, w której księża są skłóceni, w której on sam ma opozycję i gdzie w internecie może usłyszeć prześmiewcze psalmy na swój temat, nie jest to dobre świadectwo.
Jedno spotkanie złamało biskupa Jędraszewskiego, potem to on zaczął łamać innych
A z czego to wynika?
W Tygodniku Powszechnym jakiś czas temu poświęciliśmy dużo czasu i sił dziennikarskich na zbadanie tego. Ukazał się taki portret arcybiskupa Jędraszewskiego bodajże dwa lata temu na naszych łamach i z tego portretu wynika, że był on jedną z najważniejszych osób zaangażowanych przy sprawie arcybiskupa Paetza, oskarżonego o molestowanie kleryków. To była pierwsza taka sprawa na tak wysokim szczeblu. Oskarżenie było bardzo tłumione hierachię Kościoła. Dużą negatywną rolę odgrywał nuncjusz Kowalczyk, który próbował to wyciszać i jak wyszło z naszego śledztwa - złamał wtedy biskupa pomocniczego Marka Jędraszewskiego.
To była ta granica?
Tak, to był ten Rubikon, który Marek Jędraszewski przekroczył i stał się inną osobą.
Wcześniej to był liberalny, stosunkowo otwarty kapłan.
Tak by można było przypuszczać, czytając jego teksty - bardzo ciekawe zresztą - na temat filozofii dialogu. Był wykładowcą uniwersytetu, był duszpasterzem otwartym na dialog. Pojechał do nuncjusza wówczas ze skargą na Paetza, swojego przełożonego - to już jest dobre świadectwo. Ale wrócił przemieniony i stał się jego głównym obrońcą, wymuszającym na księżach podpisywanie lojalek. Podejrzewamy, że sam został złamany i łamał potem innych księży.
Jedno spotkanie tak może zmienić człowieka?
Myślę, że może zmienić, jeżeli poświęca się całe życie pracy dla Kościoła i jest to dla kogoś najważniejsze, a jednocześnie nie ma się mocnej osobowości, która mogłaby się przeciwstawić naciskom w trudnych sytuacjach. Próbuję sobie to wyobrazić, psychologizuję, bo nie udało się porozmawiać na ten temat nigdy szczerze z arcybiskupem. On nie chce na ten temat rozmawiać, zamknął się w takiej wieży z kości słoniowej.
A z czego wynika, pana zdaniem, publicystyczna zaciętość metropolity krakowskiego? Potrzeba nieustannego komentowania rzeczywistości? Myślę, że poglądy abpa Jędraszewskiego są zbieżne z poglądami wielu innych biskupów, tylko że inni biskupi publicznie nie wypowiadają się tak często na tematy polityczne.
To jest też pytanie właściwie do psychologa, który mógłby próbować oceniać, skąd pewne zachowania się biorą. Ewidentnie zradykalizował swoje poglądy w latach, gdy pasterzował w Łodzi i będąc na urzędzie metropolity krakowskiego. Myślę, że gdy człowiek się zamknie w takiej szczelnej wieży i dopuszcza tylko bardzo wąskie grono osób, które są pochlebcami, a nie krytykami, to to jest bardzo podatne środowisko do radykalizowania się poglądów. Jeżeli sami nie podejmujemy dyskusji ze światem, to nasze poglądy będą się raczej utwardzać niż mądrzeć.
Co dalej z polskim Kościołem?
Odchodzi arcybiskupi Jędraszewski, odchodzą inni starzy biskupi, ale ci, którzy przychodzą to też w większości, czy w dużej części są konserwatystami. Jest przykład arcybiskupa Tadeusza Wojdy, który w marcu został przewodniczącym Episkopatu Polski i jest znany z homofobicznych wypowiedzi, bardzo dużego konserwatyzmu, ale też tego, że ciążą na nim podejrzenia, że osobiście ukrywał sprawę molestowania nieletnich.
Nasz dziennikarz Stanisław Zasada rozmawiał z ofiarami księdza, który podlegał Wojdzie w Gdańsku. Reportaż o osobach skrzywdzonych ukazał się na naszych łamach w 2022 roku. To są bardzo wiarygodne świadectwa, ich wiarygodność została potwierdzona, zarzut tuszowania trafił do Watykanu i mamy nadzieję, że jest rozstrzygany.
Pytałem o polski Kościół, w którą stronę zmierza, bo właśnie został przewodniczącym Episkopatu Polski Tadeusz Wojda, tak jak 20 lat wcześniej arcybiskup Michalik, który był związany z głośną wtedy sprawą księdza z Tylawy i też został wybrany na przewodniczącego Episkopatu Polski.
Biskupi tłumaczyli to publicznym wsparciem wobec - w ich mniemaniu - fałszywych zarzutów. Dzisiaj wiemy, że nie były fałszywe - w Tylawie przez pokolenia dziewczynki były molestowane, tak jak wcześniej ich matki przez proboszcza, który wiele dekad sprawował tam władzę; był najważniejszą osobą i nikt nie potrafił mu się przeciwstawić. Wtedy murem za nim stanął arcybiskup Michalik. To było takie dziwne zacietrzewienie, bo nawet jak proboszcz został skazany prawomocnym wyrokiem, to abp Michalik dalej go usprawiedliwiał.
Teraz historia się powtarza.
W dziwny i dość przerażający sposób. Wygląda na to, że niewiele się Kościół nauczył, ale są takie sygnały - nominacje wśród młodszego pokolenia wśród biskupów pomocniczych, którzy jednak dość stanowczo zareagowali przy sprawie arcybiskupa Wojdy i publicznie postawili episkopatowi. Jeden z nich został mianowany biskupem sosnowieckim przez papieża. To jest pozytywny sygnał, ale niestety nie mogę powiedzieć, że te sygnały pozytywne przeważają. Ciągle ich jest bardzo niewiele i raczej to, co się dzieje w polskim kościele, nie napawa optymizmem. Nie wiem, czy się łudzimy, ale trochę liczymy na październik - wtedy będzie ta ostatnia odsłona długo trwającego już synodu na temat struktury Kościoła, jego funkcjonowania. Ten synod trwa już trzy lata, to jest jego ostatni akt i tam powinno się coś wydarzyć. Po raz pierwszy członkami synodu są też świeccy, są kobiety. Dawniej, jak wskazywała nazwa (synod biskupi), głosowali biskupi. To zmienił papież Franciszek, na razie w sposób ostrożny, więc osób świeckich tam jest niewiele, ale już mają głos. Czy ten synod przegłosuje jakieś poważne reformy? Czy świeccy będą mogli brać współodpowiedzialność za Kościół? Zobaczymy. Kościół w Polsce bardzo ostrożnie brał udział w całym procesie synodalnym, nasi biskupi patrzyli raczej z dużym niepokojem na to, co się wydarza. Nasz Kościół należy do konserwatywnego skrzydła na tym synodzie, ale zobaczymy, do czego zobowiąże synod. A potem - na podstawie tych osiągnięć synodalnych - papież zobowiąże wszystkie kościoły lokalne, więc także Kościół polski.