Zapis rozmowy Jacka Bańki z wicepremierem, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Jarosławem Gowinem.
Wygrana w wyborach prezydenckich na Słowacji Zuzany Czaputovej – nie tylko liberałki, ale też osoby spoza polityki – może być początkiem zmian nastrojów społecznych w krajach Europy środkowej?
- Gratuluję pani prezydent. Sytuacja na Słowacji jest jednak nieporównywalna do innych krajów całej UE. Dotychczasowa klasa polityczna była i jest tam uwikłana w relacje ze światem przestępczym. Ofiarą tego padł jeden z dziennikarzy. Wybór pani prezydent to bunt przeciwko gangrenie moralnej obejmującej słowackich polityków.
Jak pan spogląda na I turę wyborów prezydenckich na Ukrainie i pierwszego komika telewizyjnego, Zełeńskiego?
- Z niepokojem. Wiemy w jak trudnej sytuacji jest Ukraina. Na jej wschodnich rubieżach toczy się wojna. Mamy do czynienia z ingerencją w politykę przez potężnych oligarchów. To nie jest dobra prognoza.
Dobrą prognoza byłoby co?
- Nie chce przesądzać, który z kandydatów. Byłoby niezręcznie jakby przedstawiciel polskiego rządu wskazywał swojego faworyta. Wśród polityków ukraińskich mamy takich, którzy są zwolennikami kursu na zbliżenie z zachodem. To jest rozwiązanie korzystne dla Ukrainy i Polski. Są też politycy prorosyjscy i wielka niewiadoma, czyli wygrany I tury.
Teraz sprawy polskie. O 9:00 rozpoczną się kolejne rozmowy nauczycielskich związkowców z przedstawicielami rządu. Co powinno się pojawić na negocjacyjnym stole?
- Jedyną osobą uprawnioną do przedstawiania propozycji rządowych jest premier Szydło. Byłoby nie fair wobec nauczycieli, jakby się z mediów dowiedzieli o naszych ofertach. O jednym mogę powiedzieć zdecydowanie. Dotychczasowe postulaty płacowe środowiska nauczycielskiego są nie do zrealizowania. To by oznaczało przekroczenie deficytu budżetowego na poziomie 3%. Potem byłyby sankcje unijne i dotkliwe dla wszystkich Polaków sankcje rynków finansowych. To wzrost kosztów obligacji. Dziesiątki miliardów wypłynęłyby z Polski.
Nie do przyjęcia są postulaty ZNP czy ZNP i Solidarności? ZNP mówi o 1000 złotych, Solidarność 15% czyli około 650 złotych.
- Niestety także ta druga kwota jest nie do zrealizowania. Wszyscy wiemy, że nie tylko nauczyciele zarabiają za mało. Tak znaczące podwyżki dla jednej grupy, pociągałyby za sobą roszczenia kolejnych grup. Wtedy scenariusz byłby nie do opanowania. To scenariusz rumuński. Korzystając z tempa rozwoju gospodarczego, rząd zaczął podnosić emerytury, wynagrodzenia. Efektem jest wielki kryzys.
Dlaczego nikt nie spotkał się z głodującymi w małopolskim kuratorium nauczycielami z Solidarności?
- Głodówka i okupacja kuratorium to nie jest właściwy sposób na prowadzenie dialogu. Są właściwe fora do tego. Wyznaczyliśmy do negocjacji wicepremier odpowiedzialną za sprawy społeczne, premier Beatę Szydło. To właściwa przestrzeń do ucierania się kompromisu.
Rozgoryczeni nauczyciele z Solidarności mówią, że przez te tygodnie został zszargany zawód nauczyciela.
- Na pewno nie jest to wina rządu. My podkreślamy, że szanujemy zawód nauczycielski. Cieszę się, że nauczyciele powołują się na etos. Liczę, że uda się uniknąć sytuacji, gdy młodzież będzie zakładnikiem w czasie egzaminów.
Pan mówi o planie B, czyli o nauczycielach, którzy mieliby przeprowadzić egzaminy, jakby do strajku ZNP doszło. Są już osoby, które zgłaszają gotowość wzięcia udziału w tych egzaminach?
- Poczekajmy na wynik dzisiejszych rozmów. Może uda się uzyskać kompromis i unikniemy wstrząsu społecznego. Dla młodzieży tak czy owak byłaby to trauma na całe życie.
Pana doradca, były kurator Jerzy Lackowski mówi, że przy okazji dyskusji wokół podwyżek dla nauczycieli, warto przemyśleć sposób ich wynagradzania. Żeby najlepszy dostawał najwięcej, ten, który tylko realizuje program – odpowiednio mniej. Jego zdaniem 1000 złotych dla wszystkich to absurd. Co pan sądzi o tym?
- Pan Jerzy Lackowski jest bardzo mądrym człowiekiem, ma bardzo ciekawą koncepcję zmian w polskiej oświacie. On jest jednym z głównych autorów nowych standardów nauczania nauczycieli, które opublikujemy w tym tygodniu. Niestety te racjonalne argumenty Jerzego Lackowskiego od dawna są kontestowane przez nauczycielskie związki zawodowe.
Dziś rusza sieć Łukasiewicz, która połączy 38 instytutów badawczych. Wiadomo kto poprowadzi sieć?
- Mogę powiedzieć, że desygnowałem na to stanowisko mojego najbliższego współpracownika, osobę o wybitnych talentach, Piotra Dardzińskiego. On poprowadzi sieć badawczą Łukasiewicz. To wkrótce ponad 40 instytutów badawczych. To ma być zaplecze dla gospodarki, innowacji w Polsce. To przedsięwzięcie jest porównywalne tylko z tym, co mamy w Niemczech i we Francji. Tam są podobne sieci skupiające tysiące naukowców pracujących na rzecz gospodarki.
Chodzi o komercjalizację badań naukowych. Pan kiedyś w Krakowie mówił o narodowym programie budowy sztucznej inteligencji. Tym ma się zająć między innymi sieć Łukasiewicz?
- Między innymi tak. Głównym autorem zrębów tej strategii rozwoju sztucznej inteligencji w Polsce jest właśnie były od dziś minister Piotr Dardziński. On będzie kontynuował te prace w sieci badawczej. Ten temat podejmie też jego następca. Nazwisko ogłosimy wkrótce.
Jakie byłyby najważniejsze strategiczne zadnia Polski, które mogłaby realizować ta sieć?
- Chociażby polski grafen. Dyskutuje się o tym, jak skomercjalizować grafen. Mamy osiągnięcia naukowe, ale biznes nie jest tym zainteresowany. Kolejny przykład to sztuczna inteligencja. Potrzebujemy e-administracji, ale też bezpieczeństwa w sieci. Bezpieczeństwa indywidualnego, ale też bezpieczeństwa rozumianego jako realną suwerenność Polski.
Zadeklarować można wszystko. Co musi się stać, żeby komercjalizacja badań naukowych następowała?
- Pierwszy cel chcemy osiągnąć przez połączenie instytutów w sieć. Zamiast konkurować ze sobą i pracować nad wycinkami, będziemy szukali efektu synergii. Drugi warunek to dofinansowanie polskiej nauki. Jesteśmy na poziomie 0,5% PKB. To żenujące. Ważną rolę do odegrania mają nie tylko środki budżetowe, ale też prywatne. Są dwie ustawy o innowacyjności, których głównymi autorami byli Piotr Dardziński i Jadwiga Emilewicz, dają rekordowe na świecie ulgi podatkowe dla przedsiębiorców inwestujących w badania. Mam nadzieję, że pieniędzy prywatnych na badania będzie coraz więcej.
Dzisiaj w Suchej Beskidzkiej będzie pan informował o wdrażaniu programu Stop Smog. Jakie warunki muszą być spełniane, żeby mieszkańcy Suchej Beskidzkiej zaczęli oddychać czystym powietrzem?
- Wraz ze wspomnianą minister Emilewicz będziemy mówili o programie Energia Plus. Chodzi o to, żeby miliony polskich domów przestało być tylko odbiorcami energii, ale stało się wytwórcami. Energia fotowoltaiczna, energia prosumencka to szansa dla milionów rodzina na niższe rachunki i konkretne korzyści.
Jak pan ocenia takie rozwiązanie, na jakie zdecydowali się radni Skawiny? Oni przyjęli uchwałę, która zakazuje montowania pieców na paliwa stałe w nowych budynkach.
- To ciekawy kierunek. To radykalne działania, zgodne z tym co w województwie robi marszałek Urynowicz. Polska ma świetne firmy produkujące kotły na pellet. Pellet, czyli odnawialne źródło energii. Jakbyśmy poszli drogą, którą wskazują radni Skawiny, polskie firmy mogłyby się stać potentatami w Europie.