Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Gowinem

 

Czy sytuacja hydrologiczna, padać ma nadal, może wpłynąć na harmonogram amerykańskiej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy?

Niestety w Nowym Sączu, gdzie w tej chwili przebywam, lekko siąpi. Należy się spodziewać w najbliższych dniach pogorszenia. Nie wydaje mi się, żeby tak ważne wydarzanie, jak pierwsza wizyta zagranicznego męża stanu w Białym Domu po pandemii, musiało być przełożone ze względu na sytuację czy zagrożenia powodziowe. Tutaj na pierwszej linii frontu oprócz prezydenta jest rząd i z całą pewnością kontakt między prezydentem a premierem podczas wizyty amerykańskie będzie utrzymany.

 

Choć są osoby, które prezydentowi Trumpowi pamiętają, że nie przyjechał do Polski z powodu huraganu Dorian. Jak pan ocenia sytuację na Sądecczyźnie? W zalanym Łapanowie mieszkańcy mówią, że to jest powtórka z 1997, 2010. Wały, które miały być przebudowane, nie zostały przerobione i sytuacja się powtarza.

Z jednej strony, nie wydaje mi się, żeby skala zagrożenia była tak duża, jak w tych dwóch poprzednich przypadkach. Oczywiście, jest tak, że pod względem przygotowania do walki z żywiołem jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. I to jest wyrzut sumienia dla całej klasy politycznej, także dla naszego obozu. Najważniejsze są inicjatywy, które mają poprawić politykę wodną. Mam na myśli chociażby to, o czym prezydent Duda mówi jako o polityce małej retencji. Musimy być przygotowani zarówno na sytuację niedoboru wody i nadmiaru.

 

Wracając do wizyty w USA, co uzna pan za sukces spotkania z Donaldem Trumpem?

Za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Wiadomo, że rozmowy będą dotyczyć m.in. zwiększenia liczebności kontyngentu żołnierzy amerykańskich w Polsce, polityki energetycznej, być może także poważnych inwestycji amerykańskich gospodarczych. To jest szczególnie ważne w sytuacji głębokiego kryzysu, który dotyka cały świat. Chyba nie byłoby wskazań, żeby którykolwiek z polityków obozu rządowego wyprzedzał pana prezydenta Dudę czy prezydenta Trumpa w mówieniu o szczegółach.

 

Nie brakuje komentarzy dotyczących faktu przeniesienia części wojsk z Niemiec do Polski, co może wpłynąć na gorsze stosunki między nami a zachodnimi sąsiadami. Z drugiej strony nie wiadomo, jak zakończą się wybory w USA, gdzie dzisiaj wg sondaży ponad 10% przewagę ma Joe Biden.

Polityka amerykańska jest co prawda od zawsze podzielona między dwa wielkie ugrupowania, a politycy mają coś, czego im bardzo zazdroszczę, czyli poczucie ciągłości państwa i poczucie lojalności wobec zobowiązań podejmowanych także przez ekipy reprezentujące przeciwstawny obóz. Jeśli zapadną jakieś zobowiązania ze strony prezydenta Trumpa, niezależnie od tego, kto będzie jego następcą, te zobowiązania będą dotrzymane. Relacje polsko-niemieckie są bardzo ważne. Zwłaszcza w sytuacji, gdy cała Europa musi zmierzyć się z kryzysem gospodarczym. Jest wielki projekt europejski, plan odbudowy, głównym płatnikiem są Niemcy. Jestem przekonany, że te relacje w niczym nie ucierpią, jeżeli rząd amerykański podejmie decyzję o relokacji części żołnierzy amerykańskich z Niemiec do Polski. Jak najlepsze stosunki z Niemcami powinny być jednym z głównych celów polityki obozu Zjednoczonej Prawicy w tej kadencji.

 

Z czysto politycznego punktu widzenia ta wizyta amerykańska nie jest takim rozwiązaniem ryzykownym? To jest już finał kampanii wyborczej, przez kilka dni prezydent nie będzie prowadził kampanii w Polsce.

Są sprawy ważne, takie jak kampania, i są sprawy nieporównanie ważniejsze, taki jak interes Polski. To, że polski prezydent jako pierwszy na świcie spotka się z głową państwa najważniejszego politycznie i militarnie i gospodarczo, to jest wielka szansa dla naszego kraju i niezależnie od skutków wyborczych do tej wizyty powinno dojść.

 

Jak pan odebrał te słowa, które padły wczoraj na Rynku w Krakowie, że rządy dzisiejszej opozycji były gorsze od koronawirusa? Pan w tym rządzie był ministrem sprawiedliwości.

Spodziewałem się tego pytania. Spory polityczne w Polsce są jeszcze głębsze niż w USA. Jestem dumny z tego, że mogłem i mogę służyć polskiemu państwu, czy to w roli ministra w różnych rządach, czy w roli posła, lidera jednej z partii współrządzących. Mam porównanie. Na pewno rządy Zjednoczonej Prawicy przyniosły dla Polski zdecydowanie więcej korzyści niż rządy poprzedniej koalicji.

 

Chociaż docierają do nas informacje o rekonstrukcji rządu już po wyborach prezydenckich. W których resortach potrzebne i możliwe są zmiany?

Na pewno dzisiaj spekulowanie na temat zmian w rządzie jest przedwczesne. Dla mnie rzeczą oczywistą jest, że przede wszystkim musi dojść do rekonstrukcji programu, dlatego że przygotowaliśmy latem ubiegłego roku pewien program wyborczy, nie przewidując tak gwałtownego kryzysu wywołanego koronawirem. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystkie dawne plany muszą być zrewidowane, a Polska musi obrać nową strategię rozwojową. Wyczerpała się zarówno ta strategia, która była realizowana do roku 2015, czyli rozwój poprzez duże inwestycje zagraniczne, jak i strategia realizowana przez Zjednoczoną Prawicę w ostaniach latach, czyli rozwój Polski stymulowany wzrostem konsumpcji, a wzrost konsumpcji był pochodną szerokich programów społecznych. Te programu będą kontynuowane, ale nie ma już środków na ich rozwijanie. Teraz musimy się nastawić na rozwój nowoczesnej gospodarki.

 

Jak pan ocenia strategię walki z koronawirusem? Kolejne dni to niespadającą aż tak bardzo, jakbyśmy chcieli, liczba zakażeń.

Udało się spłaszczyć tę liczbę zachorowań. To jest wielkie osiągniecie przede wszystkim ministra Szumowskiego, ale też całego rządu. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w momencie koniecznego rozluźnienia obostrzeń, zwłaszcza tych gospodarczych, ale także dotyczących swobody poruszania się, przeprowadzania takich uroczystości jak chociażby wesela, ta liczba zachorowań niestety musiała wzrosnąć.

 

Nie za szybko te rozmrożenia dotyczące właśnie wesel, mszy świętych?

Trzeba było pozwolić Polakom, żebyśmy wszyscy rozpoczęli powrót do w miarę normalnego funkcjonowania. Dzisiaj nie widać podstaw do tego, żeby mówić o przywracaniu jakichś obostrzeń poza rozwiązaniami punkowymi tam, gdzie istnieją ogniska epidemii. Stąd uzasadniona decyzja PKW, by w dwóch gminach w Polsce, gdzie skala zachorowań jest proporcjonalnie do liczby mieszkańców największa, przyprowadzić wybory czysto korespondencyjne.

 

Ponowny lockdown wykluczony?

Całkowicie wykluczony. Polska gospodarka by tego nie wytrzymała, chyba też Polacy nie są do tego psychologicznie gotowi.

 

Czy będą rozliczenia w samej Zjednoczonej Prawicy? To miałoby dotyczyć przede wszystkim Porozumienia. Marszałek Terlecki mówił, że Rafał Trzaskowski swój dotychczasowy sukces zawdzięcza także panu.

Po pierwsze, to dość względny sukces. Po drugie, jestem dumny z tego, że doprowadziłem do demokratycznych, zgodnych z konstytucją wyborów. Jestem przekonany, że każdy polityk Zjednoczonej Prawicy, jeżeli nie dzisiaj, to z czasem, uzna moją rację.

 

W jednym z wywiadów mówił pan o pogróżkach i hejcie, który się zaczął wraz z rezygnacją ze stanowiska wicepremiera, z przesunięciem tych wyborów. Tak to wygląda na kilka dni przed wyborami, kiedy sondaże pokazują, że w 2. turze pojedynek będzie w miarę wyrównany?

Pojedynek będzie bardzo wyrównany, stąd moja obecność na Sądecczyźnie, jutro w woj. świętokrzyskim, potem Pomorze i kolejne regiony Polski. Robię wszystko, żeby nowym prezydentem Polski pozostał pan prezydent Andrzej Duda. Ważne, że wybory mają charakter demokratyczne, to naród zdecyduje, kto zostanie nowym prezydentem.