Zapis rozmowy Marzeny Florkowskiej z Jarosławem Foremnym, Małopolskim Państwowym Wojewódzkim Inspektorem Sanitarnym.
 

 

Wczorajsze dane dotyczące ilości zachorowań w Polsce nie były optymistyczne. Była to chyba największa ilość zachorowań do tej pory. Jak było w Małopolsce? Bardziej optymistycznie?

- Nie mówmy o zachorowaniach. Mówimy o wzroście ilości osób, które są zakażone. W Małopolsce też stwierdzono wysoki wzrost wykrywalności zakażonych. Na dzisiaj notujemy w Małopolsce 672 zakażonych. To 34 osoby więcej niż wczoraj. Od razu chcę podkreślić, że współczynnik zapadalności na chorobę COVID w Małopolsce wgląda bardzo dobrze. Chętnie przedstawię liczby.

 

Prosimy.

- To co najgorsze. Liczba zgonów. W Małopolsce współczynnik śmiertelności to 2,53%. W Polsce 3,88%. Światowy współczynnik to około 6,88%. Rekordziści to: Hiszpania 10,40% i Włochy 13,20%. Zobaczmy jak to jest w Małopolsce. Jeśli chodzi o liczbę mieszkańców Małopolski, z naszym potencjałem 3,4 miliona, jesteśmy na 4 miejscu w Polsce. Liczba zakażeń bezwzględna – 672 osoby - lokuje nas na 6 pozycji. Współczynnik zapadalności na 100 tysięcy daje nam pozycję 9. Nasza zapadalność na 100 tysięcy mieszkańców to 19, w Polsce 24,44. W Wielkopolsce to aż 29. W Dolnośląskim, który ma mniejszą liczbę mieszkańców niż Małopolska, ten współczynnik to aż 36. Nie mówię nawet o Warszawie, gdzie przekracza on 37 mieszkańców na 100 tysięcy osób. Ważne jest też wskazanie osób wyleczonych. Na 672 osoby mamy 17 zgonów. Mamy też aż 70 osób wyleczonych. To powoduje, że wskaźnik wyleczonych do zakażonych i chorych jest ponad 10%. To dobrze rokuje. Mam nadzieję, że będziemy się z tego cieszyli.

 

Jak patrzymy na mapę Małopolski, najwięcej przypadków jest w Krakowie, powiecie wielickim i bocheńskim. Da się to jakoś wytłumaczyć?

- W Krakowie to wiadomo. Wieliczka jest sypialnią Krakowa. To przedłużenie naszego miasta. Bochnia jest związana z problemem w DPS, ale na dzisiaj starania wojewody, starosty i służb spowodowały, że problem jest opanowany.

 

Do tej pory osoby hospitalizowane były w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, szpitalu im. Żeromskiego i szpitalu im. Babińskiego. To się zmieniło?

- Szpitali, które mają oddziały zakaźne na terenie Małopolski jest 10. One się zajmują przypadkami podejrzeń. Tam, gdzie jest rozpoznana choroba, te przypadki są w Szpitalu Uniwersyteckim, który pełni funkcję szpitala jednoimiennego. Na terenie Małopolski wszystkich osób hospitalizowanych mamy 180. Lwia ich część – 155 osób – jest w Uniwersyteckim. Płynność jest, ale mniej więcej tak jest. Ciężar jest na Szpitalu Uniwersyteckim. Potem jest szpital im. Żeromskiego. Tam jest oddział zakaźny dla dzieci. To jedyny taki oddział w Małopolsce i w województwach ościennych. Śląsk z tego korzysta. Jest też oddział zakaźny dla dorosłych. W tej chwili w Żeromskim jest łącznie 18 osób hospitalizowanych.

 

Jeszcze mamy kilka przypadków w szpitalu Babińskiego.

- Tak. Trzy osoby są tam hospitalizowane.

 

Sporo emocji budzi pierwsze mobilne laboratorium, które stanęło w Krakowie. Będzie można tam wykonać testy odpłatne. Ile w Małopolsce jest laboratoriów? Ile testów się wykonuje?

- To ciekawa sprawa. Na terenie Małopolski, w Krakowie, działa 7 laboratoriów przygotowanych do diagnostyki koronawirusa. To laboratorium Szpitala Uniwersyteckiego, Szpitala Jana Pawła II, Szpitala Klinicznego przy ulicy Wrocławskiej, laboratorium badawcze działające w Małopolskim Centrum Biotechnologii UJ. To ostatnie laboratorium wykonuje badania tylko na potrzeby wojewódzkiej stacji. Kierujemy tam materiał pochodzący od osób w kwarantannie. To laboratorium nie jest diagnostycznym, nie jest zakładem leczniczym. Dostarczanie materiału badawczego i odbiór musi zachodzić w określonych warunkach. Kolejne laboratorium jest w Szpitalu Rydygiera. Jest też laboratorium zakładu genetycznego Synevo. Jest też krakowski oddział spółki Diagnostyka. Ono wykonuje dużo badań, ale z tą firmą nie mam porozumienia. Ile badań wykonujemy? Pierwsze badanie w Małopolsce wykonaliśmy 12 marca w szpitalu Jana Pawła II. Wtedy wykonaliśmy 8 badań. Potem to było 16 i zwiększaliśmy to stale. Teraz łącznie wykonaliśmy 13 tysięcy badań. Średnia dobowa 18 kwietnia to było prawie 1300.

 

Możliwości laboratoriów są jakie?

- Czym innym są teoretyczne możliwości, czym innym praktyczne, które są związane z wytrzymałością ludzi i innymi elementami. Ja realnie w Małopolsce oceniam to na 1500. Taki potencjał mamy. Na razie ten potencjał nie został wykorzystany, bo nie mamy tyle materiału, który by do nas napływał. Nie może to być materiał z jakiegoś namiotu. On może dać złudę bezpieczeństwa i posiadania wyniku ujemnego. Musimy badać materiał pochodzący od osób ze wskazaniami klinicznymi i faktyczną potrzebą.

 

Na koniec powiedzmy o badaniach komercyjnych...

- Generalnie nikt nikomu nie może zabronić wykonywania badań komercyjnych. Tak działa świat. Badanie komercyjne i ceny, o których słyszę… Wiem, że w dwóch czy trzech województwach są już takie namioty. Formuła jest taka, że jest tam personel, który pobiera materiał, wjeżdża tam samochód, wymaz jest pobierany i osoba jest spisywana. Po pierwsze cena badania jest wysoka. Widziałem, że około 550 złotych. Ten warunek czyni badanie niedostępnym dla szerokich rzesz mieszkańców. Po drugie ważny jest moment pobrania materiału. W stosunku do osób zdrowych w kwarantannie materiał pobieramy w 7 dniu kwarantanny. Zakładamy, że to 7 dzień od momentu wysokiego ryzyka styczności z czynnikiem zagrożenia. Dlaczego tak? 7 dzień jest sprawdzonym klinicznie okresem połowy wylęgania. Stwierdzono, że wynik taki daje gwarancję 95%, że badanie będzie trafione. Nie ma fałszywie ujemnych lub dodatnich wyników. Zalecam ostrożność w posługiwaniu się ujemnymi wynikami uzyskanymi na tej drodze.