Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z Małopolskim Państwowym Inspektorem Sanitarnym, Jarosławem Foremnym.

 

Według danych z końca poniedziałku mieliśmy w Małopolsce 1071 przypadków zakażenia koronawirusem. W weekend w regionie było zaledwie 14 przypadków. W poniedziałek – 24. Te liczby pana niepokoją?

- Pozwoli pan, że sprostuję i uaktualnię dane. Na godzinę 8 mamy 1082 zakażonych. Nowych 11 przypadków jest (statystyka z 24 godzin - przyp.red.). Mam bardzo dobrą wiadomość. To 10 dzień z rzędu, kiedy przybywa wyleczonych w sposób istotnie większy niż nowych zakażeń. Przybyło zakażonych dzisiaj 11, wyleczonych przybyło 38. To istotna i dobra wiadomość dla mieszkańców. Dumą mnie napawa skuteczność działań służby zdrowia. Współczynnik wyleczalności w Małopolsce to aż 42% i rośnie. W Polsce i na świecie to 35%. Mamy niestety 35 zgonów. Mamy jednak 13 razy więcej wyleczonych niż zgonów. W Polsce ta średnia to 7. To dobre wieści. Ten skok, o którym pan mówi z weekendu... Niestety nie można go wiązać tylko z przywróceniem swobód. Może się to wpisywać w wiele innych elementów. To co się kryje w pana pytaniu... Tak. W weekend widziałem pewne zachowania krakowian, które wskazywały na rozluźnienie, rozprężenie wysokiej dyscypliny.

 

Co z tym zrobić? Policjant nie jest w stanie stać co 500 metrów. W weekend widzieliśmy obrazki od zakopiańskich Krupówek po molo w Sopocie. Zakrywanie twarzy zaczyna być rzadkością.

- Chcę podziękować państwu za to co zrobiliście do tej pory. Stąd takie wyniki w Małopolsce, które nas na mapie bardzo dobrze sytuują. Proszę o dalsze zachowanie dyscypliny. Do młodych się zwracam. Nienoszenie maseczki to nie jest heroizm, ale egoizm. Mam nadzieję, że nie celowy. Tak narażacie swoich bliskich, rodziców, dziadków. Tyle możemy zrobić. Nie możemy postawić wszędzie policjanta. Nie wszędzie służba sanitarna może interweniować. Nie zmarnujmy tego, co osiągnęliśmy. Bądźmy zdyscyplinowani jak do tej pory. Dzięki temu mamy świetną sytuację w Małopolsce. Mamy drugie, najgęstsze zaludnienie w Polsce. Trzymamy się jednak dobrze dzięki służbie zdrowia i dyscyplinie ludzi. Z niepokojem widzę tutaj jednak rozluźnienie.

 

W Małopolsce statystyki są niezłe, ale po sąsiedzku jest Śląsk, a tam - blisko trzy razy więcej zarejestrowanych przypadków zakażeń. Z kolejnych informacji wynika, że w próbie testowanych górników, co siódmy jest zakażony, ale nie ma objawów. Przemieszczamy się. Wiele osób mieszka w Małopolsce, a pracuje na Śląsku. Czy planuje Pan szczególne środki bezpieczeństwa? Rząd zdementował informacje o objęciu Śląska kordonem sanitarnym. To fake news.

- Tak. Śląsk nie będzie polską prowincją Hubei. Nie ma takiej potrzeby. Mamy świadomość zagrożenia dla Małopolski. Mamy wiedzę o tym, że wielu mieszkańców powiatów ościennych – olkuskiego, chrzanowskiego i oświęcimskiego - pracuje w tych kopalniach. Mamy przypadki, że te osoby są już w kwarantannie. Nie ma ognisk chorobowych, ale poza tym, że jest wzmożony nadzór epidemiologiczny, niewiele możemy zrobić. Pomagamy sąsiadom. Dzisiaj kolejnych sześcioro pracowników Olkuskiej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej jest oddelegowanych do największej stacji na Śląsku. Oni pomagają gasić to ognisko. Pomoc dla Śląska ruszyła w zeszłym tygodniu. Jesteśmy blisko. Pomagaliśmy ekspercko, teraz już roboczo. Przy tej masie kwarantann, pracy, nasi pracownicy to robią. Na tyle dobrze jest w naszym województwie, że jak mamy rezerwy, przekierowujemy je w tamtą stronę. Nic więcej my nie możemy zrobić.

 

Od wczoraj otwarte są samorządowe żłobki, ale rodzice ciągle boją się wysyłać tam swoje dzieci. W Krakowie na ponad 800 udostępnionych miejsc, pojawiło się tylko nieco ponad 200 pociech. Przekonywałby pan rodziców, żeby mieli odwagę wysyłać dzieci?

- Tak. Będzie rekomendacja inspektora sanitarnego, będzie też rekomendacja dziadka dwóch uroczych wnuków, którzy korzystają ze żłobków. Oni się nie mogą doczekać, żeby tam wrócić. Nie bójcie się. Żłobki są dobrze przygotowane. Było nieco niezrozumienia organów prowadzących, które przenosiły się do przestrzeni informacyjnej, ale bardziej jest to związane z tym, że rodzice dzieci mają wentyl bezpieczeństwa do 24 maja. Oni mogą korzystać z przywilejów rządowych. Opieka może być w domach. Coraz śmielej będą jednak z tego korzystali. Moi wnukowie do żłobków wrócą.

 

Czekamy na dalsze etapy luzowania gospodarki. Decyzje mają zapaść w tym tygodniu. Być może od 18 maja będą dobre wiadomości dla gastronomii, fryzjerów i gabinetów kosmetycznych. Już od dzisiaj można natomiast odwiedzać otwarte po długiej przerwie kolejne obiekty muzealne. Jakie ma Pan zalecenia dla osób złaknionych kontaktu z kulturą?

- Zalecenia są znane. My przygotowaliśmy to działanie. Podstawa to zakrywanie twarzy i stosowanie rękawiczek jednorazowych i środków dezynfekcji. Wiem od muzealników, że środki oni sami zapewniają przy wchodzeniu. Po stronie zwiedzającego jest maska i rękawiczki. O to proszę i zalecam. Sami muzealnicy i kierownicy tych placówek pewne działania podjęli. Nie wchodzi się wszędzie. Jak bilet się kupuje i obiekt jest duży, można go wykorzystać w dwóch transzach. Placówki są przygotowane. Tłumów nie będzie. One nie są aż tak nagle chyba spragnione odwiedzania tych miejsc. Proszę z tego korzystać.

 

Pojawiło się nowe urządzenie przed Szpitalem Uniwersyteckim. To kabina do dezynfekcji. Wygląda jak budka telefoniczna, ale działa spektakularnie. Dezynfekuje i mierzy temperaturę, a jeśli wykryje podwyższoną, zarygluje drzwi i nie wpuści do środka. Czy taka jest wizja przyszłości? Tak będzie wyglądało wejście do każdego szpitala, a być może także do instytucji publicznych?

- Czy do każdego? Nie wiem. To jednak kierunek, który cały świat przyjmie. To nieuniknione. Cieszę się, że to urządzenie jest przy Szpitalu Uniwersyteckim. Ten szpital jest jednoimiennym. Jest nie tylko największym szpitalem w Polsce, ale też jednym z największych w Europie. Dobrze, że możemy to pokazać i zastosować promienie UV przy zwalczaniu bakterii i wirusów.

 

Znamy nowy projekt ustawy ws. wyborów prezydenckich. Formuła miałaby być mieszana. Można będzie zagłosować korespondencyjnie ale też w lokalu wyborczym. Zapytam pana jako obywatela i specjalistę. Jeśli te przepisy wejdą w życie, jaką formę głosowania pan wybierze?

- Powiem, że jestem mile zaskoczony taką formą. Najwięksi oponenci nic nie będą mogli teraz powiedzieć. Obie formy są znakomite i akceptowalne. Na dzisiaj skłaniam się do metody korespondencyjnej. Mówię o sobie i swoich bliskich. Nie wykluczam udziału osobistego. Zobaczymy jaki będzie termin wyborów. Jak sytuacja się poprawi, z chęcią zrobię wycieczkę i zagłosuję bezpośrednio.