Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Flisem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak pan przyjął list otwarty byłych prezydentów ws. państwa prawa?
- Widać, że następuje usztywnienie stanowiska opozycji. Propozycja szukania kompromisu przez PiS była na tyle nieszczera czy nieporadna, że się skończyła fiaskiem. Nic nie wskazuje na to, żeby druga strona ją przyjęła za dobrą monetę. To zamknęło dalszą drogę. To w tym liście widać. Widać przekonanie, że PiS słabnie a jak się PiS przetrzyma to przegra. Widać po działaniach, że nie będzie ustępstw, nawet takiego porozumienia, na które jeszcze przed chwilą część opozycji mogłaby pójść. W tej chwili jest równanie do szeregu. Apel jest skierowany do tych, którzy nie czują się komfortowo i czują się skłonni do znalezienia czegoś, co nie podgrzeje za bardzo konfliktu. Wracamy do szeregów. Nie będzie ustępstwa.
PiS przegra sprawę TK czy to będzie usztywnienie stanowiska na najbliższe trzy lata, które jakoś się przetrzyma?
- TK jest decydującym polem bitwy. Na wszystkich pozostałych polach ciężko byłoby podważyć to co robi PiS. Można mówić, że braknie pieniędzy, ale one mogą się znaleźć. Nie na takie rzeczy się znajdywały. PO też się chwali autostradami a udało się to przecież w części. Brakło dużo do przecięcia Polski autostradami. Te głosy, które mówiły, że to błąd PiS, że strategia podejścia na twardo do TK doprowadzi do porażki na wielu innych polach, potwierdzają się. Nie ma blitzkriegu. Jak ktoś z jakichś powodów nie podpada pod 500+ to może to zaskarżyć do sądu. Jak sąd przyzna, że mu się należy to państwo będzie musiało wypłacić. Nawet jakby miało wątpliwości czy to jest zgodne z prawem. Jednak wiadomo, że o tym co jest zgodne z prawem nie decyduje prawo, ale prawnicy. Jak się ich zdeterminuje i skłoni do oporu to mogą przechylić szalę na rzecz każdego sporu między rządem a obywatelami czy rządem a opozycją.
Czyli czeka nas usztywnienie stanowisk, żelazny uścisk i trwanie w tym przez 3 lata?
- Tak to może wyglądać. Nie widać alternatywy. Żadna ze stron nie okazuje cienia sygnału, że chce ustąpić. Raczej obie strony zwierają szeregi, ganią publicznie tych, którzy chcą ustępować. Tak jest w liście. Czytamy, że nie może być mowy o kompromisie. Słychać było też Jarosława Kaczyńskiego: „damy radę jak tylko będziemy bardziej zwarci i jeszcze odważniejsi”. To jasny sygnał, że nie będziemy rozmawiać z drugą stroną. Będziemy próbowali pokazać, że mają rację. W apelu jest też jeszcze jedna rzecz, czyli sygnał w stronę KOD-u, żeby się nie pchał w stronę polityki, ale to zostawił starym partiom. To jeden z sygnałów. Owszem, nie ma mowy o złagodzeniu, ale rozstrzygać będziemy walkę poprzez wybory. W nich mają startować ci, co do tej pory.
Chciałbym zapytać o samorządy. Tutaj będzie bardziej widoczna erozja? Słyszymy, że radnych PO we Wrocławiu przejmuje Nowoczesna. Mówi się o zmianach w małopolskim sejmiku i Radzie Miasta Krakowa. To nieuniknione?
- To przesuwanie sił między partiami. To jest zależne od dynamiki sondaży. Wiadomo, że część osób się będzie orientować na mocniejszego. Widać zadyszkę Nowoczesnej. Sondaże są jednak niejednoznaczne. Z drugiej strony to sytuacja konfliktu wewnątrz partii. Nasze partie mają z tym problem. Do tej pory była wiara w absolutyzm przewodniczącego, co często skutkowało rozłamami po jednej i drugiej stronie. Była masa takich przykładów, że ktoś odchodzi, przeprasza, zakłada nowy byt, wchodzi w koalicję. Nie wiadomo czy to ma szansę przeżycia, czy to ma sens. Wydaje się, że relację między PO a Nowoczesną mogą wyglądać tak jak między PiS, PJN, Polską Razem i Solidarną Polską. Można to sobie wyobrazić jak w 2011 roku, że to wszystko idzie osobno i idzie w drzazgi, ale można się też spodziewać, że ktoś wyciągnie wnioski i zrobi to co w 2015 roku, że odkładamy na bok animozje, nie wyciągamy ludzi, nie robimy wojny pojazdowej, jednoczymy się i stajemy razem przeciwko rzeczywistemu rywalowi. Warto pamiętać, że wyniki wyborów europejskich były impulsem do zjednoczenia prawicy. Polska Razem i Solidarna Polska zawiodły swoje nadzieje na próg wyborczy. To odebrało też symboliczne prowadzenie PiS, które przegrało z PO, mimo spadku notowań PO. To przekonało obie strony, żeby iść razem. Pytanie czy taki impuls się pojawi po stronie dzisiejszej opozycji. Tego nie wiemy. Do tego pierwszy sygnał wyborczy będzie dopiero za dwa lata.