Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z politologiem, dr Jarosławem Flisem.
Wczorajsze orędzie prezydenta Andrzeja Dudy to był chyba najmocniejszy początek tej prezydentury, mocniejszy niż orędzie w Sejmie. Niektórzy mówią, że to pokazanie skrajnie upartyjnionej prezydentury. Inni z kolei mówią, że to otwarcie na postulaty obywateli. Jak pan na to patrzy?
- Na pewno sprawa tego referendum to jest proste echo referendum Bronisława Komorowskiego. Ci, którzy dzisiaj mówią, że to upartyjnienie, nie mówili tak jak Bronisław Komorowski zarządził referendum. Ci, którzy dzisiaj mówią, że to otwarcie na obywateli nie mówili też tak wtedy. To zły sygnał. Te referenda czy podnoszenie inicjatyw, staje się jeszcze jednym narzędziem rywalizacji politycznej. Można mówić, że ktoś to zaczął. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Te same triki polityczne są podnoszone przez przeciwników. Nie będzie inaczej. To jest usprawiedliwienie, że wasze niegodziwości usprawiedliwiają nasze niegodziwości.
Rozumiem, że pan się zgadza z krytyką profesora Zolla, który powiedział, że to jest na granicy konstytucji? Referenda powinny być zarządzane w ważnych dla państwa sprawach. Tymczasem te trzy rzeczy – sześciolatki, prywatyzacja lasów państwowych i wiek emerytalny to sprawy ważne, ale nie są to sprawy fundamentalne dla państwa.
- Kierunek jest podobny, ale inaczej bym rozłożył akcenty. Nie wszystkie problemy nadają się do referendum. Żeby był sens, musi być spełnionych kilka kryteriów. Sprawa musi być zero-jedynkowa. Albo w jedną, albo w drugą.
Wchodzimy do Unii, albo nie?
- Tak. Przyjmujemy euro, albo nie. To modelowe rzeczy. Zmiana wieku emerytalnego tego nie spełnia. To sprawa ciągła i pod warunkami. Może być 67, 65...
Czyli to zależy?
- Tak. Jest o czym negocjować. Sprawy muszą też dotyczyć wszystkich obywateli. Jak wszyscy decydują to wszystkich to musi dotyczyć. Euro i członkostwo w Unii dotyczy wszystkich. Sprawa sześciolatków już nie dotyczy wszystkich. Jako ojciec pięciolatki jestem zaniepokojony, że ogół będzie decydował w referendum o tym czy moja córka będzie szła za rok do szkoły. Rozumiem, że są reguły, ale to się da załatwić w innym trybie. Kolejna sprawa to jest to, że tych sporów nie da się obsłużyć w ramach systemu partyjnego. Tak jak przystąpienie do euro w Szwecji, gdzie podziały szły przez wszystkie partie. Euro w Polsce to kolejna rzecz. Każda partia jest podzielona. Nie da się tego wyborami rozstrzygnąć. Ta rzecz musi też być wytłumaczalna dla obywateli. To się powinno dać wyjaśnić w 10 zdaniach. Chodzi o konsekwencje.
O ile ratowanie maluchów można wytłumaczyć o tyle z wiekiem emerytalnym już jest gorzej. Co do lasów państwowych to ja już w ogóle nie rozumiem.
- Tak. Pojawia się pytanie czy nie będzie się dało sprzedać komukolwiek starej leśniczówki. To już prywatyzacja lasów państwowych czy nie?
Pomysły lewicy odnośnie funduszu kościelnego i płacenia katechetom? Prezydent Duda się nad tym nie pochylił. Można jednak powiedzieć, że część społeczeństwa uważa, że są to rzeczy ważne.
Nie wiem czy lewica by chciała poddać pod referendum karę śmierci. Wszyscy wrzucają tematy kłopotliwe dla konkurencji politycznej a nie takie, które wymagają natychmiastowego rozstrzygnięcia. Wynik często też jest przesadzony, jak w przypadku finansowania partii politycznych z budżetu. Jednak jakby to samo pytanie zadać inaczej i zapytać „czy jesteś za tym, żeby politykę utrzymywali bogaci i wielkie korporacje?” to myślę, że odpowiedź byłaby równie jednoznaczna jak ta, którą usłyszymy we wrześniu. Pytanie musi być tak postawione, żeby zarówno zwolennicy i przeciwnicy uznali, ze jest postawione uczciwe.
Zatem wnoszę, że nie jest pan apologetą tego pomysłu?
- Te wszystkie inicjatywy to objawy choroby. Są problemy ważne dla obywateli i to się staje przedmiotem rywalizacji.
Może te problemy są wymyślane przez partie? To czy sześciolatki pójdą do szkoły nie jest tak istotne dopóki ten problem nie zostanie upartyjniony?
- Nie. Partie mają za zadanie kapitalizować niezadowolenie społeczne. To nie jest zły mechanizm. Chodzi o to, że jest niecierpliwość. W ojczyźnie referendów, Szwajcarii, też tak jest. Jak się czegoś nie da załatwić w radzie gminy to się próbuje to przepchnąć w referendum. Większość referendów jest inicjowane przez partie, żeby przedstawić przeciwników pod ścianą. Referendum to narzędzie ostatecznego rozstrzygania wyjątkowych sporów. Rozmienianie go na drobne w takich sprawach jest złym pomysłem. Nie miałbym nic przeciwko referendum ws. euro. Wiek emerytalny to też kłopotliwa sprawa. Wszyscy decydują teraz ile im będą płacić wnuki. Może dać prawo głosu dzieciom? Może powinni głosować tylko ci, którzy maja dzieci? Oni będą płacić. Jest jeden wyjątek. Referendum ws. zmiany obecnego systemu wyborczego to jest coś co się nadaje do referendum. Muszą to zmienić posłowie a oni są beneficjentami obecnego systemu. Nie mają interesu, żeby to zmienić.
Jaka będzie kampania parlamentarna w cieniu referendum? Te pytania zdominują kampanię i do października będziemy rozmawiać o lasach państwowych?
- Nie. Tego referendum nie będzie. Byłbym zaskoczony jakby Senat zaakceptował to referendum.
Jego może nie być, ale pytania zostały postawione.
- One są obecne w polityce. Będzie to na podobnym poziomie, ale nie będzie to kluczowy element. Sprawa sześciolatków będzie na drugim planie. Lasy państwowe to mniejszy problem, bo nikt nie jest przeciwny. Sprawa wieku emerytalnego to będzie jeden z tematów. To jednak broń obosieczna. Nawet jak większość byłaby za tym to może ta większość już wie na kogo zagłosować. Wyborcy, którzy się wahają to ci, którzy mogą mieć inne zdanie. To może być hamulec. Wiek emerytalny nie zdominował nawet kampanii prezydenckiej, chociaż ten temat też się pojawiał.