Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jeden z polityków prawicy mówił dziś rano w Radiu Kraków, że PO obecnie przypomina człowieka w bagnie. Im szybsze ruchy wykonuje, tym prędzej się zanurza. To trafna metafora?

- Na pewno jest tak, że przecięcie tej sprawy i odejście wszystkich, którzy zostali nagrani jest pierwszym krokiem. Czy to krok wystarczający? Nie można tak powiedzieć. Jakby się nic nie zmieniło to byłoby gorzej. Przykład ostatnich wyborów pokazuje, że nie ma przewagi, której nie można zniweczyć. PO jest w kryzysie. Nie widać czy ma pomysł jak z niego wyjść. Przynajmniej wie, że kryzys jest. To krok niezbędny. Są sygnały, że to może nie być tak dogłębnie przemyślenie. Przekonywanie, że te osoby są ofiarami rozmija się z odczuciami wyborców. To nie jest problem, że rozmowy zostały nagrane. Problemem jest to co na nich było. Jak PO tego nie zrozumie to będzie się pogrążać.

 

Poza osobami związanymi z aferą taśmową, zostały zdymisjonowane inne osoby, jak minister Arłukowicz czy Biernat. Co to ma być? Ucieczka do przodu?

- Pojawił się pretekst. Trudno czyścić na raty. Przy okazji pozbyto się ministrów, za którymi się ciągnęły różne sprawy. Jak wszyscy to wszyscy, co do których były wątpliwości. To jeden huk. Pytanie czy będą wstrząsy wtórne? Czy coś się zacznie walić? Tego nie wiemy. Na pewno ten sygnał pokazuje, że świadomość konieczności przeorania jest obecna.

 

Jest też scenariusz przedterminowych wyborów. Należy to brać pod uwagę?

- Jeśli jest tak, że partia opozycyjna wzywa do samorozwiązania to może być to atrakcyjne dla PO. To by miało sens jednak jakby się zmienił na przykład lider. Muszą pokazać, że odrzucają to co wątpliwe. To by było do przodu. To jest możliwy scenariusz. Chociaż dotychczasowe dwa przypadki przyspieszonych wyborów kończyły się utratą władzy przez rządzących. W jednym przypadku była to kompletna katastrofa a w drugim było to przejście na z góry upatrzone pozycje. To nie była katastrofa na miarę AWS. To było wahadło. To była szansa dla wszystkich partii, że nowe inicjatywy się nie pozbierają. Dlatego to może być kuszące dla PO. Jak wybory będą we wrześniu to Nowoczesna PL i Kukiz nie zdążą się skrzyknąć. Tyle, że to scenariusz wymagający współdziałania. Musi być wniosek i trzeba go przegłosować. Zawsze pojawia się zagrożenie, że opozycja powie – nie. Oni pomyślą, że wtedy wygrają jeszcze mocniej. Jest niepewność. To ryzyko. Pytanie czy da się to zrobić raz jeszcze? Wielka niewiadoma.

 

Co nas może czekać? Mamy wakacje i sierpień, który nie jest miesiącem sejmowym.

- Jest jeszcze referendum. Wydarzeń jest wiele. To będą gorące wakacje. Jest ocieplenie i gorączka w klimacie politycznym. To może być zamieszanie, ale może się pojawić ktoś, kto weźmie to za fraki i ustawi do pionu. To nie jest łatwe. Taką osobą nie może być Tusk. Może pojawi się taka osoba jak Zdrojewski, która jest swoja, ale poza zamieszaniem w ostatnich miesiącach. To może być szansa dla II szeregu w PO. To może być osoba, która poprowadzi do udanego kontrataku. Trzeba też walczyć o status głównej partii opozycyjnej. Pamiętamy przypadki, kiedy partia rządząca nie była główną partią opozycyjną po wyborach.

 

Przyspieszone wybory mogłyby być w interesie PO i PiS, biorąc pod uwagę te populistyczne ruchy, które by można wyprzedzić w wyścigu o mandaty poselskie?

- Lepszy jest stary wróg niż nowy. Przynajmniej wiadomo jak się z nim walczy. Coś z Kukiza zostanie do września, ale nie będzie to taka siła, jak kryzys PO się powiększy. Z moich sygnałów wynika, że w tylnych szeregach PO zaczyna się rozglądanie jak się ustawić w nowych siłach. Te osoby pielgrzymują do Kukiza i Petru. Oni na razie są przeciwni, ale nie wiadomo czy nie zmienią zdania. Nie mówimy o posłach I szeregu, ale o bazie. Może przecięcie takich zjawisk byłoby korzyścią dla istniejących partii. Czy to by była korzyść dla Polski? Trudno powiedzieć. Jest problem z brudną polityką. To jak z brudnymi dziećmi. Nie wiadomo czy opłaca się myć stare czy robić nowe. Trzeba rozdzielić partie od polityków. Partie lepiej mieć stare, ale polityków lepiej mieć nowych. Najgorsze są nowe partie ze starych polityków. Jakby przyspieszone wybory miały być zachowaniem obecnych partii, ale ich oczyszczeniem to może byłoby to dobre dla Polski.