Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Te wyniki to klęska PO?
- Te wyniki pokazują, że to będzie wyrównana walka. Dużo będzie zależeć od jednego głosu i mandatu. Wydaje się, że ten sondaż pokazuje generalne nastawienie. Poza tym są jeszcze kandydaci i konkretne zachowania wyborców. Doświadczenia poprzedniego cyklu pokazują, że przeszkodą jest oczekiwanie na wygraną. Wtedy można było wnosić, że w Małopolsce PiS wygra a okazało się odwrotnie. Były błędy popełnione przy okazji przygotowania do wyborów. PO uzyskała lepszy wynik niż się można było tego spodziewać. Teraz PiS chyba aż takich błędów nie popełnia. Przewaga też jest większa. PO poniosła szereg porażek i rozłamów. Tego nie da się powiedzieć o PiS a to przecież miało miejsce w 2010 roku. Stąd przewaga obozu PiS jest większa. PiS jest faworytem, ale to nie znaczy, że ma wygraną w kieszeni. Łączna liczba osób popierająca PO, SLD i PSL jest taka sama, która popiera prawicę. System wyborczy sprawia, że te same głosy podzielone na trzy partie znaczą mniej. To znaczy, że pojedynek będzie wyrównany i wiele zależy od tego jak kandydaci będą się starać w swoich powiatach i gminach. Tam się to rozstrzygnie.
Gdyby taka jedenastoprocentowa przewaga się utrzymała to jak wyglądałby podział mandatów?
- Wszystko będzie zależało od wyniku PSL i SLD. To będą kluczowe głosy. Jakby takie wyniki były w wyborach to PiS miałby ponad połowę mandatów. 50% na jedną listę z liczących się głosów oznacza na pewno ponad 50% mandatów. W tym sensie inny wynik niż wygrana PiS i zdobycie większości, byłby zaskoczeniem. Warto pamiętać, że w przypadku PSL sondaże zwykle pokazują mniejsze wyniki niż w wyborach. PSL się mobilizuje dzięki lokalnym kandydatom.
Te badania nie pokazują, że możliwe jest takie rozwiązanie, iż do sejmiku trafią tylko przedstawiciele PO i PiS?
- To by było zaskoczenie. Trzeba się spodziewać, że w Krakowie i zachodniej Małopolsce SLD będzie miało po 1 mandacie. Można się też spodziewać, że PSL będzie miało 1-2 mandaty. Ciekawe jest to co się stanie z Nową Prawicą. Czy ona będzie miała mandat w Krakowie albo w okręgu tarnowskim? Sondaże pokazują, że taki niegdysiejszy czarny koń jak Ruch Palikota żegna się z nami i w tych wyborach raczej nie będzie się liczył.
Poparcie dla KNP, jakie pokazuje ten sondaż sprawia, że w sejmiku byłby 1 lub 2 przedstawicieli korwinowców?
- 10% w wyborach w Krakowie, to jest główna składowa, powinno dać mandat, o ile ugrupowanie przekroczy 5% w skali województwa. To jest na granicy mandatu. Może być tak, że mandat będzie, co jest bardziej prawdopodobne, ale jak głosy się bardziej skupią na PO i PiS to może to nie dać mandatu.
Zwraca pan uwagę na preferencje młodych. Wśród nich są głównie zwolennicy prawicy?
- Tak to wynika. Warto pamiętać, że ta grupa jest najmniej liczna. Błąd może być największy. Biorąc taką poprawkę, warto zobaczyć, że PO czy lewica ma tutaj niższe poparcie niż wśród starszych wyborców. Poparcie dla Nowej Prawicy i Ruchu Narodowego jest w tej grupie wyższe. Poparcie dla PiS też jest wyższe niż wśród osób w wieku 35-44 lata. To jest naturalne, że ludzie w tym wieku się buntują i nie popierają partii rządzącej. Dla lewicy to znak, że ta ścieżka nie pozwala złapać kontaktu z młodymi. Dla nich jest coś innego ważne niż ewolucja obyczajowa czy tęsknota za PRL. To nie otwiera serc młodych.
Od dawna mamy taką narracje, że w małopolskim sejmiku i tak wygra PiS. Sprawa jest przesądzona?
- To, że wygra to prawdopodobne. Wygrać to jednak znaczy mieć więcej niż połowę. To już nie jest takie oczywiste. W wyborach do sejmiku około 7% wyborców kieruje się kandydatem. To ma mniejsze znaczenie z jakiej partii. Te 7% to może być to co się zadecyduje. 7% odjęte od wyniku PiS a dodane do PO daje wygraną tej drugiej. Pytanie kto przyciągnie dobrych kandydatów. A siły obu partii są podobne.