- A
- A
- A
Jan Kanty Pawluśkiewicz: "Od Krakowa dostałem więcej niż sam mu dałem"
„Janek jest dla mnie najważniejszą postacią artystycznego środowiska (…) Najważniejszą nie tylko z powodu mojej osobistej słabości do jego niepodrabialnego kunsztu, i kompozytorskiego, i wokalnego. Uważam, że jego dzieło na tle swojej epoki jest kompletne, spójne i niezależne i – co szczególnie cenię – różnobarwne”. Słowa Grzegorza Turnaua najlepiej oddają talent i wyjątkową osobowość Jana Kantego Pawluśkiewicza.Jan Kanty Pawluśkiewicz, wielki kompozytor, muzyk i artysta, był gościem programu "Przed hejnałem".
8 czerwca w studiu im. Romany Bobrowskiej odbył się wieczór autorski Jana Kantego Pawluśkiewicza w Radiu Kraków. Spotkanie i rozmowę poprowadził Piotr Metz.
Spotkanie z Janem Kantym Pawluśkiewiczem i Wacławem Krupińskim poświęcone było książce "Jan Kanty Osobny". Jan Kanty Pawluśkiewicz w rozmowie z Wacławem Krupińskim, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego 11 czerwca. Gościnnie wystąpił Tomasz Organek, muzyk, autor tekstów, kompozytor.
Sylwia Paszkowska: Kiedy w życiu artysty przychodzi moment, by zgodzić się na taką książkę, właściwie biografię, wywiad-rzekę?
Jan Kanty Pawluśkiewicz: We właściwym.
To już ten moment, by podsumowywać?
Pomysł powstania tej książki zrodził się jakieś dziesięć lat temu. Zwróciłem się do redaktora Wacława Krupińskiego, który ochoczo do tego podszedł. Chodziło mi o rozmowę, w której chciałbym poruszyć temat współczesnej estetyki, tym co zostało zrujnowane, tym co powstało na to miejsce, to co zostało z erudycji literackiej, plastycznej, a wyszła książka, która jest rozmową.
Na ile był pan szczery w tej rozmowie? Kiedy ostatnio rozmawiałam z prof. Vetulanim, powiedział, że za każdym razem, kiedy coś opowiada, to coś do tej opowieści dodaje, żeby się nie powtarzać i, żeby nie było nudno.
Zobacz: Prof. Jerzy Vetulani: Dobrze jest mieć wyrobione tzw. "wariackie papiery"
Tak, to wybitny erudyta. Idźmy jego śladem. Opowiadajmy inaczej, ale nie zmieniajmy podstawowych faktów.
Anna Szałapak mówi o panu: "Jest postacią całkowicie osobną. Nie ma w nim nic z istoty stadnej. Niby jest z ludźmi, bawi się, rozmawia, jednak tkwi trochę z boku, jakby na pograniczu tego, co się dzieje". Taką ma pan naturę, stoi z boku, obserwuje?
To wynika z mojej nieśmiałości, która wciąż we mnie tkwi, mniej niż kiedyś, ale wciąż. Ania, jako etnografka, zna nie tylko obyczaje, ale potrafi także głęboko spojrzeć w indywiduum i wydłubać takie prawdy.
Góral dekadencki - tak jest pan określany w książce, w rozmowie z Wacławem Krupińskim.
To określenie autorskie Jana Nowickiego. Mnie się to bardzo spodobało, no i jest też nośne. Jestem góralem z pochodzenia, moja rodzina ma korzenie góralskie.
Ale w pana twórczości tej góralszczyzny nie ma.
Nie ma, bo byłoby to kiczowate. Jednak podskórnie ja głęboko w góralszczyźnie tkwię, ale ona ze mnie nie wychodzi. Moje zainteresowania są trochę szersze, mnie to nie wystarcza. Ja kocham jazz, przydymione, ciemne lokale, tę atmosferę dekadencką. Ta dekadenckość ze mnie wychodzi, ale ja w kierpcach nie chodzę.
Ale to nie jest tak, że się pan tego wstydził?
Nie, nigdy się tego nie wstydziłem. Ja jestem człowiekiem, który zawsze sięga dalej, jestem zawsze do przodu, patrzę na to, co jest wgłąb, a nie na to, co dookoła.
Można się odciąć od tego, co dookoła?
Można, ale też bez przesady. Trzeba być z tym w kontakcie, bo człowiek, by zwariował. Jeśli można sobie na to pozwolić, by żyć w osobności, to ideał, ale nie, my jesteśmy uzależnieni od innych.
Patrzę na pana dłonie, są drobne, zgrabne. Te dłonie sprawiły, że poszedł pan w pisanie muzyki?
Chyba tak, ale nieświadomie. Ja wiedziałem, że nie ma przede mną kariery pianisty, co zostało mi uświadomione szybko. Choć mam skłonność do nieakceptowania tego typu wskazówek, co jest przykrością dla innych, to jednak z tym się pogodziłem. Z zapałem dużo ćwiczyłem i pewną biegłość uzyskałem.
Chciałabym byśmy porozmawiali o "Papuszy". Mówi pan, że to najciekawsza rzecz, jaką pan zrobił od czasów Anawy.
To chyba w ogóle najlepsza rzecz, jaką zrobiłem. Miałem szczęście poznać Romów, zaprzyjaźnić się z niektórymi. Udostępnione zostały mi materiały, które postawiły mnie w sytuacji innej niż przedtem. Poznanie obyczajów, zrozumienie ich sprawia, że przestajemy się bać, bo tego co jest znane, nie boimy się. Z kultury romskiej wypływa szczerość, skromność.
Piękna muzyka, moja ulubiona. Feliks Falk, z którym pan współpracował zastanawiał się, czy gdyby, tak jaka pana bracia, wyjechał do USA, dziś miałby pan na koncie Oscara, bo Polacy piszący muzykę filmową w Stanach, odnoszą sukcesy.
Nie ciągnie mnie tam wcale. Byłem tam, widziałem ten showbiznes, przyjemnie byłoby dostać zamówienie za niesymboliczne wynagrodzenie, ale szczęśliwie mi to nie grozi. Nie napisałbym "Nieszporów Ludźmierskich", "Harf Papuszy" innych większych form, gdyby tak się stało. Cieszę się, że nie wylądowałem w tej otchłani.
No ale pieniądze, które dają wolność - docenia pan?
Wystarczający budżet to taki, który zaspokaja dobrą kolację z elementami wyrafinowania. Zaspokaja potrzebę dobrego zapachu, pozwala mieć schludną marynarkę. Nie mam skłonności do biedy, ale nie mam też wymagań wykraczających poza granice zdrowego rozsądku.
Nad czym muzycznie pan teraz pracuje?
Jest wspaniała rzecz, którą kontynuuje. Napisałem piętnaście minut muzyki, ażeby pokłonić się osobie historycznej, Filipowi Neri, który nawet został świętym, był doradcą papieży. Poza tym zapraszał ludzi, aby się modlili, a w trakcie sobie podśpiewywali. Było takie pomieszczenie, które nazywało się "oratorium". Stąd ta nazwa - oratorium - śpiewaj i graj. Pomyślałem, że najwyższy czas, by pokłonić się Filipowi Neri, złożyć mu hołd, że coś takiego zaproponował, to niezwykła rzecz dla kultury, dla świata, nie tylko muzycznego.
Termin ukończenia jest przewidziany?
Nie, jest nieprzewidywalny.
Chciałabym na koniec zapytać o inną osobę. Zazwyczaj jest tak, że za sukcesem mężczyzny stoi kobieta.
Za moim sukcesem stoi cała moja rodzina i wiele osób. Moja żona Sylwia, córka Kasia, która lekko mnie krytykuje albo upewnia w wielu kwestiach, syn Filip. Miałem szczęście trafić na kobiety, które wspomogły mnie, także towarzystwo Piwnicy pod Baranami, Jan Nowicki i jego przewrotne komentarze, także towarzystwo góralskie, krakowskie. Od Krakowa dostałem więcej, niż sam mu dałem.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
12:00
Piotr Strzeżysz: Rowerem przed siebie...
-
11:21
Od lutego zmiany w kursowaniu autobusów tarnowskiego MPK do Wierzchosławic
-
10:48
"Nowy podział ferii od 2026 r. będzie korzystny dla turystów"
-
10:46
Piękna zima w uzdrowisku Krynica-Zdrój
-
10:15
W kopalni soli w Wieliczce były tłumy, ale do rekordu jeszcze zabrakło
-
10:04
"Szczęście" , "błogostan" ? Czy zwierzeta znają te uczucia?
-
09:52
Z początkiem lutego pasażerowie skorzystają z nowego dworca autobusowego w Miechowie
-
09:23
Wyłudzenia pieniędzy w Sandecji Nowy Sącz? Sprawę zbada prokuratura
-
08:55
Radni Wieliczki chcą wielkich zmian w krakowskiej Strefie Czystego Transportu
-
08:30
To był błysk! Iga Świątek z szybkim awansem do 1/8 finału AO
-
09:30
Próbne testy z bronią jądrową czy upadek rosyjskiej sondy kosmicznej. Skąd się biorą izotopy plutonu w lodowcach