Jan Hartman: "Jesteśmy zdruzgotani naszym wynikiem"

Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Janem Hartmanem z Twojego Ruchu.

Co się stało w niedzielę? Jak pan tłumaczy te 3,5%?

- Jesteśmy zdruzgotani tym wynikiem. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy słabości, jak nieznana nazwa, że łączyliśmy w jednym zespole różne osoby, że to może być nieczytelne, ale spodziewaliśmy się wyniku rzędu 10%. Dostaliśmy łomot. Nasi wyborcy nie poszli na wybory. Część wyborców podzieliła się też na KNP i SLD. To nie wypaliło. To nakazuje nam reformę Twojego Ruchu.

Zreformować czyli wrócić do pierwotnej nazwy?

- To nie wchodzi w grę. Nie po to zmienialiśmy nazwę będącą nazwiskiem lidera. Nie będzie koalicji Europa Plus – Twój Ruch. Koalicjanci zrobili zły wynik, biorąc pod uwagę oczekiwania. Tej koalicji nie ma. My musimy wykonywać więcej pracy w strukturach, nie w telewizji.

Jeśli prawa strona sceny politycznej, partia Gowina czy Ziobry, może liczyć na wybory samorządowe to jeśli myślimy o Twoim Ruchu to może być źle.

- Nasz udział w wyborach samorządowych będzie wybiórczy, będzie dotyczył tych miejsc, gdzie możemy zrobić wynik. Musimy nastawić się na pracę. Twój Ruch to partia mała i młoda. Kapitał partii to posłowie, znany przywódca, ale my nie mamy pieniędzy. Siła polityczna bierze się jednak z zaplecza społecznego, z dobrych relacji ze środowiskami społecznymi, gdy jest się rzecznikiem różnych spraw. Musimy się skupić na pracy w terenie, na budowie sieci relacji. Budujemy partię od dołu.

Kilka miesięcy temu poseł Łukasz Gibała zakładał się tutaj o butelkę wina, że uda się wprowadzić radnych do krakowskiego magistratu. Czy w Małopolsce i Krakowie Twój Ruch wystawi listy w wyborach samorządowych?

- Mam nadzieję, że wystawimy listy do Sejmiku wojewódzkiego, ale nasz udział będzie ograniczony. Nie możemy rozproszyć wątłych sił. Musimy mieć sukces. Mamy mało ludzi, mało pieniędzy. To organizacja, gdzie aktywnie działa kilkaset osób. Ta organizacja jest rozpoznawalną siłą, zrobiła 3,5%. To nie jest wcale tak straszny wynik. Jednak liczyliśmy, że w koalicji zrobimy więcej. Niestety Polacy nie poszli na wybory, wynik jest zniekształcony.

Nie poszli na wybory czy coś innego? Dzisiaj w Rzeczpospolitej pani Staniszkis mówi, że Palikot się skończył i musi odejść. Teraz wyborcy mają innego przedstawiciela ruchów antysystemowych – Janusza Korwin Mikkego.

- Zestawianie Korwina z Palikotem w sensie moralnym czy intelektualnym jest złośliwością graniczącą z bezczelnością.

Dlaczego?

- Janusz Palikot jest mecenasem sztuki, politykiem a nie błaznem i hucpiarzem.

Maskę błazna jednak przywdziewał.

- Urządził kilka happeningów. Nie jest odpowiedzialny za odrażające, faszystowskie wypowiedzi uderzające we wszystko co się da. Porównywanie tych postaci, bo jedni i drudzy przyciągnęli przekorny elektorat jest niegodziwością. Janusz Palikot nie odejdzie z polityki na życzenie pani Staniszkis. On jest w pełni sił. To raczej pani Staniszkis może się udać na emeryturę, chyba jest w stosownym wieku. Czy tego pani Staniszkis chce czy nie, Janusz Palikot będzie w polityce.

To musi być smutne jak się nagle przestaje być antysystemowym. SLD przecież też ma słaby wynik. Może to nie jest kraj dla ludzi lewicy?

- Z pewnością nie jest to kraj dla ludzi lewicy. Polak od 3 roku życia jest szkolony na prawicowca w szkolnych chowie. Trudno sobie wyobrazić normalne stosunki polityczne w kraju, gdzie jest taka jednostronna propaganda.

Patriotyczny chów szkolny jest czymś złym?

- W takim kształcie jest zły. To, że aparat państwowy jest podporządkowany wychowaniu endeckiemu i każdy Polak ma pranie mózgu od małego, jest złe. To przypomina PRL, gdzie wszyscy podlegaliśmy fałszywej propagandzie socjalistycznej. Wtedy to nie był kraj dla prawicy. Teraz nie jest to kraj dla lewicy. Wynik SLD jest słaby, nie ma przyszłości przed nimi. Lewica musi się zjednoczyć i potrzebuje nowej formuły. Leszek Miller też przegrał te wybory.

Mówi pan o narracji katolickiej a prawie 3000 lekarzy podpisało deklarację wiary, która jest sprzeciwem wobec działań niezgodnych z sumieniem. „Trzeba im odebrać prawo wykonywania zawodu” - tak piszą przedstawiciele Polskiej Partii Prac. Może to przesada?

- Tam jest deklaracja prawna. Oni wypowiadają posłuszeństwo polskiemu prawu. Wedle nich prawo Boże, czyli doktryna kościoła, jest ważniejsza od prawa państwowego.

Lekarze też mają jednak sumienie i poglądy.

- Punktem zapalnym jest to, że dogmaty i przekonania kościelne mają pierwszeństwo przed prawem stanowionym. To rzucenie wyzwania państwu. Każdy pracodawca takiego lekarza ma obowiązek zapytać czy pracownik będzie przestrzegać prawa. Jak nie będzie takiej deklaracji, a można się obawiać, że nie, to takie osoby trzeba zwolnić z pracy.

Trzeba tak postawić pytanie? Czy będzie pan/pani przestrzegał prawa polskiego?

- W całym obłędzie tej deklaracji, która jest bardzo fanatyczna, z punktu widzenia prawnego ważne jest tylko to, że prawo kościoła katolickiego ma pierwszeństwo nad prawem stanowionym. Trzeba zapytać czy lekarze chcą słuchać prawa polskiego czy watykańskiego. Jak watykańskiego to proszę sobie szukać pracy w Watykanie. To obowiązek wszystkich pracodawców. Jak ja bym ogłosił, że chce przestrzegać prawa rosyjskiego to pracodawca powinien mi zadać takie samo pytanie.