Zapis rozmowy Sławomira Wrony z burmistrzem Muszyny, Janem Golbą.
Zacznijmy od skutków reformy podatkowej. Dane z pierwszych dwóch miesięcy roku wskazują na spadek wpływów do kas samorządów z podatku PIT o 6,6%. Wynika tak z danych Ministerstwa Finansów. Jednocześnie o 5,9% wzrosły dochody z podatku CIT. Jak taki trend się utrzyma, bezie to bolesny skutek, czy nie będzie tak źle, jak prognozowano?
- To raczej bolesny skutek. Dochody z CIT są niewielkie w skali gmin. Największe dochody gminy mają z PIT. Na 2023 rok planowane dochody z PIT są o 24% mniejsze niż w 2022 roku. Widać tendencję utrzymującą się. Z CIT są niewielkie wpływy, które nie zmienią sytuacji samorządów.
Jesienią ubiegłego roku, gdy pojawiły się alarmistyczne zapowiedzi ws. kondycji budżetów samorządowych, zapowiadano, że może się pojawić konieczność szukania oszczędności na oświetleniu ulic, ogrzewaniu w instytucjach miejskich i szkołach. Nie było tak drastycznych sytuacji. Ta groźba nad nami wisi, czy uda się uniknąć takiego scenariusza?
- Generalnie samorządy podchodzą odpowiedzialnie. Ceny energii dla samorządów – mimo osłon – wzrosły o 250-300%. To wzrost skokowy. Na to samorządy nie były przygotowane. Jednak priorytetem jest oświata, oświetlenie ulic, bezpieczeństwo obywateli. Gminy turystyczne działają w oparciu o turystykę, żyją z turystów. Jasne jest, że my na drastyczne ograniczenia nie możemy sobie pozwolić. Wprowadzamy oszczędności od dłuższego czasu. Teraz też, ale to nie jest zapowiadana skala. Trzeba powiedzieć jasno. Mamy wysokie deficyty operacyjne. To różnica między dochodami a wydatkami bieżącymi. Te deficyty są wysokie. Dziś mówienie o sytuacji finansowej samorządów jest wróżeniem z fusów. Ta sytuacja nie świadczy o poprawie kondycji finansowej. Sytuacja będzie klarowniejsza na koniec roku. Czekamy na subwencję związane z niedoborami z PIT. Jak to otrzymamy, sytuacja się poprawi.
Samorządy już wprowadziły wiele zmian, które mają zwiększyć dochody do miejskich spółek. Mówię na przykład o opłatach lokalnych. Muszyna też musiała podjąć takie decyzje przy parkingach i opłatach za śmieci...
- Niestety tak. My pracujemy na inflacji. Jak podwyższają się koszty wytworzenia wody, ścieków, koszty operacyjne, jest jasne, że ceny rosną. Zauważył to premier na spotkaniu. On stwierdził, że można się zgodzić, iż ze względu na reformy podatkowe, mniej funduszy jest w budżetach samorządów. Zauważono to. Rząd zapowiada przebudowę finansów samorządów. Czekamy na to.
Wzrost cen za parkingi i śmieci nie odbija się jednak na ruchu turystycznym. W zimie południe Małopolski nie zobaczyło spadku liczby turystów. Turystów ciągle stać na wypoczynek. To dobra prognoza dla miejscowości turystycznych?
- Obserwujemy wzrost liczby turystów. Wciąż nie jest to poziom z roku 2019. Turyści jednak niekoniecznie korzystają tak z ofert, które my im dajemy. Wydają mniej pieniędzy.
Czyli przyjeżdżają z mniej obfitymi portfelami i z własnym prowiantem?
- Tak. Mniej obfity portfel. Mają własne kanapki, napoje. W dużej mierze nie korzystają z gastronomii, sklepów i atrakcji. Turystów jest więcej, ale mniej wydają.
Majowy weekend przed nami. Muszyna spodziewa się wielu gości?
- Tak. Spodziewamy się najazdu turystów. Wiemy, że do poprzedniego wzrostu liczby turystów przyczynił się bon. Warto to przemyśleć. Spodziewamy się wielu turystów. Ten weekend powinien być lepszy niż poprzednie.
Bon turystyczny… Myśli pan o powtórzeniu akcji, czy o stałym narzędziu?
- Te narzędzia powinny być okresowe, gdy turystykę trzeba wspomóc. To mogą być różne formy: podatkowe, wsparcie starszych. Możliwości jest dużo. Są prowadzone prace. To cieszy. Ta poprzednia pomoc… Bon turystyczny uratował miejscowości turystyczne. Mówmy to jasno.
Jak turysta wysiada w Muszynie z samochodu, mimo trudnej sytuacji, widzi inwestycje. Trwa rekonstrukcja zamku, planowana jest budowa kolejnej wieży widokowej, rozbudowa ogrodów sensorycznych iw raca plan budowy kolejki gondolowej na górę Milik. Turysta pomyśli, że nie jest tak źle...
- Tak. Realizujemy inwestycje zaplanowane. Pozyskujemy środki. Na wiele inwestycji mamy środki z różnych funduszy. Z tego nie rezygnujemy. Muszyna odrabia dystans do innych miejscowości. Udaje nam się to. Muszyna jest atrakcyjna dla turystów. Są ciepłe słowa uznania. Faktycznie, jak chodzi o środki inwestycyjne, jest je łatwiej zdobyć niż środki na wydatki bieżące. Dzięki temu można budować ciekawe atrakcje. Ich będzie u nas dużo. To park rodzinny, który się realizuje, zamek, rozbudowa ogrodów. Mamy też nowe pomysły. One się będą pojawiały.
Jaki jest najbardziej spektakularny z nowych pomysłów?
- Trudno mówić o inwestycji, która ma przyciągnąć turystów. Wiele się może zdarzyć po drodze. Myślimy jednak, żeby stworzyć najciekawszy ośrodek narciarski w Polsce. Są zaawansowane prace. Jak to się uda, w zimie Muszyna zyska świetną atrakcję, kilka nowoczesnych wyciągów.
Całkiem niedawno w Nowym Sączu odbyła się debata na temat środowiska naturalnego. Szukano odpowiedzi, czy dla takich regionów jak Sądecczyzna, czyste środowisko, o które trzeba dbać, to atut czy przekleństwo? Pojawiła się ostra krytyka decyzji Brukseli i zasad z pakietu Fit for 55. Z drugiej strony mówiono, że ochrony środowiska uniknąć się nie da. Restrykcje dotyczą wyłącznie państw, czy na poziomie samorządu te decyzje z Brukseli też odbijają się echem?
- Decyzje mogą się odbijać echem, ale musimy się najpierw bić we własne piersi. Chodzi o zrównoważony rozwój, zachowanie interesów przyrody i turystyki. Mamy za co się bić w piersi. Żeby ktoś mógł wybudować hotel, pensjonat czy drogę, musi przejść przez mękę administracyjną. To najpierw studium zagospodarowania przestrzennego, gdzie trzeba wykonać prognozę oddziaływania na środowisko.. To trwa lata. Potem przy zmianie planu musi być prognoza kolejna oddziaływania na środowisko. Jak już się wydaje, że wszystko mamy, bo trwało to kilka lat, w obszarach parków krajobrazowych i chronionych, trzeba wykonać raport oddziaływania. Trzy dokumenty prawie takie same. Komuś przyjdzie ochota inwestować? O tej sprawie mówią samorządy od ponad 20 lat. Nie dotyczy to rządu tego czy poprzedniego. Kiedyś stworzyliśmy system, który jest dezinwestycyjny. To prowadzi do tego, że Muszyna, która chce budować obwodnicę, musi wykonać raport oddziaływania, mimo że obwodnica idzie po starym śladzie i terenach PKP.