Za nami igrzyska olimpijskie w Paryżu. Jeden z 10 polskich medali pojechał do Tarnowa. Jak pan traktuje deklaracje prezydenta Dudy czy ministra Nitrasa dotyczące starań naszego kraju o organizację igrzysk w 2036 bądź 2044?

Zawsze przy okazji igrzysk można coś wyremontować, pozyskać dodatkowe środki dla miasta, więc z tej perspektywy - dlaczego nie? Z perspektywy kraju organizatora zawsze jest wątpliwość - chyba tylko jedne igrzyska na siebie zarobiły, do reszty trzeba było dopłacać. Jako samorządowiec na pewno się ucieszę, ponieważ przy okazji tych igrzysk pewnie coś będzie robione w Małopolsce, być może w Tarnowie, i udałoby się wtedy zdobyć dodatkowe pieniądze dla miasta.

Krakowska Akademia Wychowania Fizycznego chce budować olimpijskie centrum przygotowawcze wspinaczki sportowej, jest już nawet projekt. Co będzie chciał pan zrobić, by ten sport nadal był kojarzony z Tarnowem?

W Tarnowie mamy bardzo mocne tradycje, wspomnę tylko Tomasza Oleksego, Edytę Ropek czy Marcina Dzieńskiego, czy teraz Aleksandrę Kałucką. Akademia Tarnowska w tym względzie jest niekwestionowanym liderem. Jutro będziemy najprawdopodobniej naszą medalistkę witać w Tarnowie. Myślę, że to wyniki przede wszystkim będą decydowały o tym, gdzie to centrum sportu wspinaczkowego będzie. Z takimi nazwiskami jak Oleksy, Dzieński, Ropek czy Kałucka, myślę, że damy radę, nie będziemy dla siebie konkurencją. Najważniejsze jest, aby w przyszłości nasi sportowcy, również w tej dyscyplinie sportu, osiągali jak najlepsze wyniki.

Tarnów rozbudowuje stadion piłkarski. Jest już trybuna, która właśnie powstała po igrzyskach europejskich, a w drugim etapie ma powstać murawa, ogrodzenie, oświetlenie. Skąd pieniądze na etap trzeci, tak aby stadion spełniał warunki pierwszej ligi?

Podobnie jak w etapie drugim będziemy wnioskować do Ministerstwa Sportu i Turystyki, skorzystamy także z własnych środków. Rolą miasta jest dostarczyć bardzo dobrą infrastrukturę sportową. Mamy jeszcze stadion piłkarsko-żużlowy, który docelowo może być już tylko stadionem żużlowym. Chciałbym, abyśmy wspólnie np., z władzami Małopolski, która wspiera sport żużlowy w Tarnowie, ten temat przepracowali. Ten obiekt zasługuje w przyszłości na nowe otwarcie.

Po kolei, najpierw ten stadion piłkarski, trzeci etap. Ile trzeba będzie pieniędzy i czy są już jakieś deklaracje ze strony ministerstwa, że takie pieniądze się znajdą?

Na trzeci na trzeci etap potrzeba około pięciu, sześciu milionów dofinansowania, mam nadzieję, że nie więcej. Jeżeli będzie to większa kwota, to będziemy oczywiście próbowali szukać pieniędzy, ale no jest to inwestycja rozłożona na najbliższe dwa lata.

To stosunkowo nieduże pieniądze, porównując z potrzebami tego drugiego stadionu? Czy miasto będzie samo chciało wyłożyć pieniądze na remont tego obiektu?

Miasto niestety nie ma pieniędzy na tę inwestycję, ani w tym roku ani w kolejnych. Sport żużlowy jest sportem atrakcyjnym nie tylko dla mieszkańców Tarnowa, ale i całego powiatu tarnowskiego. Przyjeżdżają do nas także kibice z sąsiednich powiatów, żeby zobaczyć zawody.

Z propozycją wspólnego finansowania stadionu wystąpiłem zarówno do marszałka, jak i do starosty powiatu tarnowskiego. Warto byłoby, abyśmy sensownie do tego tematu podeszli. Mam nadzieję, że w tej kadencji rozpocznie się może jeszcze nie całkowita przebudowa, ale etapowy remont tego stadionu.

Czy tutaj deklaracje są ze strony województwa i powiatu? To około 80 milionów w sumie.

Nie ma. Nie usłyszałem odpowiedzi nie, wręcz przeciwnie. Porozmawiamy o szczegółach, jak będę już po rozmowie i z marszałkiem, i ze starostą, i być może z wójtami okolicznych gmin również.

Jaki wpływ na te plany mogą mieć kłopoty Grupy Azoty, czyli najważniejszego pracodawcy w regionie, zadłużonej na 10 miliardów złotych? Na pewno nie zwiększa to atrakcyjności Tarnowa, jak przyznał sam prezes Azotów; walkę o pracowników wygrywa z Azotami dzisiaj Biedronka czy Lidl?

Mamy podobny problem z prezesem Adamem Leszkiewiczem, bo mniej więcej tak samo wyglądają płace w urzędzie miasta Tarnowa. Nie jesteśmy atrakcyjnym pracodawcą. Wracając do sytuacji Grupy Azoty, pamiętajmy, że jest to jeden z największych, ale nie największy pracodawca w Tarnowie i regionie tarnowskim. Już kiedyś przeżywaliśmy problemy Grupy Azoty. Udało się szczęśliwie z nich wyjść, trzymam kciuki oczywiście za prezesa Leszkiewicza.

Skutki już widzimy. Tarnowski sport i tarnowskie drużyny uzależniły się od finansowania z Grupy Azoty i popełniły błąd współpracy tylko z jednym partnerem, braku dywersyfikacji. Liczymy bardzo mocno, że grupa się odbije. Duże nadzieje wiążę również ze zmianami w prawie, zmianami na poziomie europejskim, tak żeby europejska branża chemiczna miała równe - albo trochę bardziej preferencyjne - warunki konkurencji.

Z firmy odeszło już od początku roku prawie 130 osób, grozi jej też odpływ najbardziej wykwalifikowanych pracowników. Są oczywiście podatki, jest uczestnictwo w kulturze, w ofercie miasta. Co pan będzie chciał zrobić, żeby to ograniczyć? Może miasto ma jakąś ofertę, która pozwoliłaby zostać tym specjalistom?

Jeżeli chodzi o ofertę kulturalną, to już od dłuższego czasu nasze instytucje kultury nie polegały na Grupie Azoty. Tutaj większego problemu dla nas nie ma.

Jeżeli chodzi o samych pracowników, to rynek pracy jest akurat w dobrym momencie, a poziom bezrobocia stosunkowo niski. Niektórzy przedsiębiorcy narzekają na brak pracowników i poszukują specjalistów. Rynek nie znosi próżni. Część osób, która odchodzi z Grupy Azoty, to te, które już nabyły prawa emerytalne. Ci, którzy chcą pracować, pewnie będą dostępni na rynku pracy. Ufam i wierzę w to tym bardziej, że rozmawiamy z potencjalnymi nowymi inwestorami, którzy mogliby się w Tarnowie pojawić.

Tarnów chce mieć bezpośrednie połączenie z lotniskiem w Balicach. Rozmowy w tej sprawie odbywają się z Kolejami Małopolskimi, oczywiście władzami Małopolski. To jest plan związany między innymi z większym zainteresowaniem turystów Tarnowem. Czy są jakieś szacunki, ilu tych turystów wprost z Balic mogłoby przyjechać do Tarnowa dzięki takiemu bezpośredniemu połączeniu?

Jestem też po rozmowie z panem marszałkiem Łukaszem Smółką, zaprosiłem również nowego prezesa spółki Koleje Małopolskie, pana Włoszka, który zresztą był prezesem krakowskiego lotniska. W pierwszym roku pewnie będzie to taki czynnik psychologiczny, ale również sygnał dla turystów, którzy pojawią się na lotnisku, że w Małopolsce nie tylko Kraków i Wieliczka, ale i Tarnów pojawi się na tablicy odjazdów. Mam nadzieję, że to zadziała też promocyjnie, to jest jeden z elementów budowy atrakcyjności turystycznej Tarnowa. Tarnów staje się centrum małopolskiego winiarstwa, w okolicach miasta powstaje dużo nowych winnic, które produkują lokalne wina. To też jest element, który, jak obserwujemy, bardzo interesuje turystów. Być może trzeba będzie również zaprosić turystów z krajów arabskich, bo to w Tarnowie produkuje się jedną z najlepszych wołowin halal.

Kiedy w rozkładach jazdy połączenie Tarnów Balice mogłoby się pojawić? Wraz z grudniową zmianą w rozkładach czy dopiero w przyszłym roku?

Ta decyzja należy już do władz Kolei Małopolskich. Jestem w stałym kontakcie z panem prezesem Włoszkiem, będę namawiał władzę Małopolski również do tego, żeby takie połączenie uruchomić. Tym bardziej, że to nie będzie duży koszt, bo w większości będą to te pociągi, które dzisiaj jadą z Tarnowa do Krakowa i kończą tam swój bieg. Mogłyby jechać do lotniska.