Na rynku wydawniczym pojawiła się książka Jürgena Thorwalda „Ginekolodzy”, która wzbudza wiele kontrowersji. Autor prowokuje, ukazując ginekologów jako brutalnych specjalistów chorób kobiecych, nazywa ich damskimi rzeźnikami, a nawet mordercami. Sięga do początków tej specjalizacji, opisując metody pracy akuszerki i sposoby zdobywania doświadczenia medycznego przez prekursorów ginekologii. Jak zatem współcześni przedstawiciele tego zawodu patrzą na mistrzów z przeszłości? O tym rozmawiamy w programie "Przed hejnałem". Gośćmi programu są:
dr Grażyna Bogutyn - ginekolog, położnik ze Szpitala Specjalistycznego im. L. Rydygiera
Elwira Biel - pacjentka,
prof. Hubert Huras - kierownik Oddziału Klinicznego Położnictwa i Perinatologii Szpitala Uniwersyteckiego.
Zapis fragmentu rozmowy
Pretekstem do naszej rozmowy jest książka Jürgena Thorwalda „Ginekolodzy”. Dlaczego ta specjalizacja zaczęła się rozwijać tak późno?
Prof. Hubert Huras: Ginekologia rodziła się bólach, ponieważ każdy z ginekologów, czy początkowo chirurgów, który przeprowadzał operacje w obrębie narządów rodnych kobiety, był piętnowany przez społeczność lekarską, a jednocześnie pewne tematy zakazane mogły ujrzeć światło dzienne.
Kobiety miały rodzić w bólu, badanie miało być przyzwoite, a lekarzami byli wyłącznie mężczyźni.
Dr Grażyna Bogutyn: Drugim tematem tabu była nagość. Kobietom nie mieściło się w głowie, że mają się rozebrać do naga przed jakimkolwiek lekarzem, a zwłaszcza ginekologiem. Inne też były zasady badania, badano palpacyjnie, bez rękawiczek, nie istniało pojęcie bakterii, badania wykonywane były na ślepo, zatem z pewnością nie były to miłe doświadczenia.
Nie znalazłam informacji o pierwszej kobiecie ginekologu, a to jest chyba ważne w tym wypadku, czy lekarzem jest kobieta, czy mężczyzna?
Elwira Biel: Wybrałam kobietę, lekarza, który jest empatyczny i chciałabym, aby moje córki też tak wybrały, natomiast to jest sprawa bardzo indywidualna.
Czy to prawda, że trafiają do pani 30-letnie pacjentki, które po raz pierwszy przychodzą do ginekologa?
Dr Grażyna Bogutyn: Tak, zdarza się. Kiedy widzę po raz pierwszy pacjentkę, to zawsze pytam, czy była już kiedyś u ginekologa. U większości pań budzi to zdziwienie, ale zdarza się, że jest to ich pierwsza wizyta, co z kolei budzi moje zdziwienie, bo żyjemy w XXI wieku. Z jednej strony jest świadomość badań profilaktycznych, z drugiej opór przed intymnym kontaktem z lekarzem. Często też pierwsze wizyty u ginekologa są dla pacjentek traumatycznym przeżyciem i stąd zwlekają z następną.
Prof. Hubert Huras: To jest związane ze złamaniem intymności u kobiety. Pierwsza wizyta jest najważniejsza.
Elwira Biel: Ginekolog towarzyszy całemu naszemu życiu i ważne, by ten wybór był dobry.
W jakim wieku dziewczyna powinna zdecydować się na pierwszą wizytę u ginekologa?
Dr Grażyna Bogutyn: Taką granicą jest 22, 25 lat. Pacjentki powinny przychodzić na rutynowe badania choćby cytologiczne, bez względu na tryb życia.
Myślę, że dobrą praktyką jest przyprowadzenie swojej córki do swojejgo ginekologa.
Dr Grażyna Bogutyn: Często mamy przyprowadzają swoje nastoletnie córki, które mają zaburzenia miesiączkowania albo kłopty z trądzikiem na tle hormonalnym. Jest to równocześnie okazja, by oswoić się z gabinetm ginekologicznym.
A czy można się przyjaźnić ze swoim lekarzem?
Elwira Biel: Jest to specyficzny rodzaj przyjaźni. Ważne momenty mojego życia zostały omówione.
Prof. Hubert Huras: Pacjentka zwłaszcza w ciąży chce mieć stałego lekarza i to lekarza dostępnego o każdej porze dnia i nocy. To dotyczy zwłaszcza ciąż wysokiego ryzyka.
Zdarza się, że kobiety traktują ginekologa jako lekarza duszy.
Elwira Biel: Jeżeli pacjentka ma zaufanie do lekarza ginekologa, to powie mu dużo więcej niż każdemu innemu lekarzowi.
Coraz częściej także mężczyźni są w kontakcie z lekarzami ginekologami.
Dr Grażyna Bogutyn: Mężczyźni uczestniczą w ciąży żon, porodach, są coraz bardziej świadomi.