Najczęściej jako nośników witaminy E używa się liposomów. Ich zaletą jest organiczne pochodzenie, w związku z czym ich stosowanie nie budzi u użytkowników obaw w przeciwieństwie do substancji syntetycznych. Do ich wad należą: wysoki koszt uzyskania oraz niska stabilność – jak wszystkie lipidy same są podatne na utlenianie.
Prof. Renata Szymańska z AGH zamierza przetestować nowe nośniki, które mogą stanowić zadowalającą w działaniu i mniej kosztowną alternatywę. Badaczka w toku pracy doktorskiej przygotowywanej na Uniwersytecie Jagiellońskim opisała już dwie nieznane wcześniej formy witaminy E: plastochromanol-8 oraz jego hydroksylową pochodną. Badania nie tylko pozwoliły wskazać niewykorzystany dotąd potencjał pozostałych związków, ale też dopisać do rodziny witaminy E "nowych członków". Mogą one być skuteczniej wchłaniane i wykorzystywane poprzez skórę niż dotychczas używany.
Żeby aktywny związek mógł dobrze spełniać swoją antyoksydacyjną rolę, jego odpowiednia ilość powinna zostać równomiernie rozprowadzona na skórze. Im więc lepiej zostanie rozpuszczony w transportującym go medium, tym skuteczniej będzie działał na całej aplikowanej powierzchni.
Producenci kosmetyków nauczyli się jednak radzić sobie z tą przeszkodą. Zamiast bezpośrednio rozpuszczać witaminę E w emulsjach, wprowadzają ją do niej z wykorzystaniem specjalnych nośników w postaci lipidowych pęcherzyków, które wiążą aktywny związek. Nie tylko pozwalają one nasycić preparat witaminą E w sposób równomierny, ale też umożliwiają jej działanie na granicy faz.
Jakie tajemnice i właściwości kryje w sobie cenna dla naszego zdrowia witamina E? Ewa Szkurłat zapytała o to prof. Renatę Szymańską.
mat.prasowe/e.sz