Gościem Jacka Bańki w programie "O tym się mówi" był profesor Radosław Marzęcki, politolog i socjolog z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej.
Młodzi ludzie równie szybko się mobilizują i demobilizują
Panie profesorze, czy wybory prezydenckie w jakiś sposób elektryzują i aktywizują najmłodszych wyborców, tych przed dwudziestym dziewiątym rokiem życia?
Myślę, że w tym momencie niekoniecznie, ale to jest też specyfika najmłodszego elektoratu, że on dosyć dynamicznie dopiero zaczyna się skupiać na samym problemie i szukać powodów do mobilizacji w bezpośrednim okresie przed samymi wyborami. Przypomnę, że w roku 2020, mniej więcej na pół roku przed poprzednimi wyborami prezydenckimi, gdzie już mieliśmy bardzo wysoką frekwencję wśród najmłodszych wyborców, nikt nie był w stanie przewidzieć, patrząc w wyniki badań sondażowych, że wydarzy się właśnie to, co obserwowaliśmy, czyli rekordowo wysoki poziom frekwencji w obydwu turach.
Młodzi ludzie bardzo szybko przed wyborami się mobilizują, ale w ich deklaracjach bardzo szybko widać też demobilizację. Być może za to właśnie oni są tutaj prawdomówni, najbardziej ze wszystkich grup wiekowych. Jak popatrzymy na dane dotyczące deklarowanej frekwencji wyborczej przez pryzmat przedziałów wiekowych, to z najnowszych badań wyciągalibyśmy wnioski, że osoby w grupie 50-latków, 60-latków będą przy urnach obecne prawie w komplecie. To prawie 90% takich deklaracji. Myślę, że powinniśmy wziąć te deklaracje w duży nawias.
Młodzi najczęściej i najmocniej krytykują hierarchiczne porządki, czy zatem wybór głowy państwa jest w ogóle ich wyborem?
Podejście negatywne, kontestacyjne jest charakterystyczne dla młodego pokolenia i to jest cecha raczej uniwersalna. Młodzi ludzie generalnie ustawiają się w kontrze do pewnego politycznego status quo, ale myślę, że nie bez powodu. Zwykle ta agenda problemów, interesów młodych ludzi, ich poglądów spada na plan dalszy, jeśli chodzi o praktykę życia politycznego. Oni oczywiście są częściej dostrzegani i traktowani jako ważni w okresach kampanii wyborczej, bo mimo tego, że jest to najmniej liczna kohorta wiekowa w strukturze społecznej, to jednak przy wysokiej mobilizacji oni mają moc w zasadzie ostatecznego decydowania o bardzo ważnych sprawach, nawet wpływania na wynik wyborów. Tak było w 2023 roku, gdzie dzięki tej silnej mobilizacji, specyficznemu rozproszeniu preferencji wyborczych młodych ludzi, dystans pomiędzy partiami koalicyjnymi trzema a Prawem i Sprawiedliwością był największy. Tam PiS najwięcej stracił spośród wszystkich grup wiekowych wyborców.
Młodzi ludzie często są traktowani instrumentalnie przez elity polityczne
Czy wśród obecnych kandydatów i kandydatów na kandydatów, pamiętajmy, że mamy prekampanię, jest ktoś, kto mógłby powiedzieć, że mówi do młodych? Sławomir Mentzen, Szymon Hołownia, może kandydatka Lewicy? Czy może te kategorie polityczne nie są odpowiednie, kiedy mówimy o najmłodszych wyborcach?
Politycy nie mają takiego nawyku, aby z młodymi ludźmi rozmawiać, budować pewną trwałą relację. Od paru lat widzimy w zasadzie dwie postaci, pan redaktor wymienił tutaj dwa takie nazwiska, które próbują w jakiś sposób do młodych, oczywiście o specyficznych światopoglądach, czy o specyficznych preferencjach politycznych mówić, komunikować się z nimi. To jest na pewno Rafał Trzaskowski i jego wydarzenia znane pod nazwą Campus Polska Przyszłości. Jest też Sławomir Mentzen i jego wydarzenia wakacyjne, gdzieś po Polsce rozlokowane.
To są przykłady, gdzie próbuje się nadać jakąś regularność kontaktom z młodymi ludźmi. Oczywiście szerzej trochę próbowała Platforma Obywatelska poprzez swoją młodą generację. Prawo i Sprawiedliwość też swego czasu, głównie za sprawą Mateusza Morawieckiego, organizowało takie spotkanie z młodymi, ale nie ma kontynuacji.
Oczywiście kontakt, komunikacja z młodym człowiekiem jest bardzo trudna. To na pewno nie może być agenda tradycyjnej polityki, to nie może być język tradycyjnej polityki, którą młodzi ludzie generalnie odrzucają i traktują jako niewiarygodną.
Ludzie młodzi bardzo często traktowani są instrumentalnie przez elity polityczne, potrzeba ich do tego, żeby oddali głosy, ale brakuje po wyborach drugiej strony tej relacji wymiany, czyli projektów ustaw, utrzymania komunikacji, wsłuchiwania się w głosy młodych ludzi, potrzeba po prostu argumentów.
Czy młodym ludziom jeszcze będzie zależało, żeby wpłynąć na wynik wyborów?
Czyli biorąc pod uwagę kandydatów tych największych formacji, czyli Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, to bardziej Rafał Trzaskowski mówi do młodych?
Trudno powiedzieć, bo kampania się rozkręca i każdy kandydat, który będzie chciał znaleźć się w tej drugiej turze, musi uwzględniać zróżnicowanie elektoratu, także to wiekowe. Patrząc na rozkłady preferencji wyborczych w latach 2020-2023, widzieliśmy, że zaczyna się trochę klarować uskok pokoleniowy. Starsi wyborcy preferują partie związane z Prawem i Sprawiedliwością, Zjednoczoną Prawicą, generalnie partie konserwatywne i prawicowe. Natomiast młodsi wyborcy kandydatów i ugrupowania bardziej lewicowo-liberalne. To ma też szerszy kontekst kulturowy. Myślę, że tutaj nam się podobnie te głosy rozproszą, czy w pierwszej turze do tego dochodzą jeszcze Sławomir Mentzen i Szymon Hołownia, który też tradycyjnie zbierał część głosów młodych wyborców.
W pierwszej turze pewnie głosy się rozproszą, a druga tura to jest trochę taka sztuczna polaryzacja. Tam mieliśmy mniej więcej 2/3 do 1/3 głosów, które padły na Rafała Trzaskowskiego w kontrze do Andrzeja Dudy w roku 2020. Prawdopodobnie będzie analogiczny rozkład, natomiast najważniejszą, zmienną dla nas będzie tutaj poziom frekwencji, mobilizacji. Czy młodym ludziom jeszcze będzie zależało na tym, żeby wpłynąć na ostateczny wynik wyborów.
Ci najmłodsi to jest 15% uprawnionych do głosowania.
Tak, to jest mniej więcej taki odsetek. Natomiast on też oczywiście z roku na rok spada. Starzeje się społeczeństwo, rosną nam liczebnie grupy starsze, te w średnim wieku. Pamiętajmy jednak, że młodość pozostawia jakiś ślad. Osoby, które dzisiaj zaliczamy do grona 30-latków, 40-latków, to są te osoby, które już wychowywały się i żyły, wchodziły w swoją dorosłość w III Rzeczpospolitej, w kraju, który się integruje ze strukturami unijnymi, który jest względnie bezpieczny, gdzie mamy jakąś pewność zatrudnienia, coraz wyższą jakość życia. Więc to też musi się odciskać na światopoglądach, na postawach, na konkretnych zachowaniach. Bez wątpienia te najmłodsze grupy wiekowe są inne. Ale z drugiej strony też nie generalizujmy w taki uproszczony sposób. To nie jest tak, że w każdej sprawie ci młodzi ludzie mają inne zdanie niż ich rodzice i dziadkowie. To też jest zróżnicowane pokolenie. Tam też są młodzi konserwatyści, młodzi ludzie o prawicowych poglądach. Jest tutaj pewna dominanta, która wynika z pewnych zmian kulturowych. Natomiast nie zapominamy o tym, że to jest wciąż zróżnicowane pokolenie. Nie ma jednego pokolenia młodego, nie ma jednej młodzieży.
Łatwiej jest mobilizować młodych ludzi przeciwko czemuś
Czyli nie można odpowiedzieć wprost, jednoznacznie na pytanie czego najmłodsi wyborcy, takie klasyczne zetki, oczekują dziś od klasy politycznej?
Zestaw postulatów myślę, można byłoby tutaj sformułować. Nie można popełniać uproszczonej, zredukowanej generalizacji. Myślę, że dominantą będą kwestie związane ze światopoglądem, z rozstrzygnięciami, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie. Myślę, że to będzie na pewno bardzo mocny postulat dotyczący bezpieczeństwa socjalnego i materialnego i przede wszystkim mieszkaniowego. To jest bardzo duży problem. Kiedy z młodymi ludźmi rozmawiamy, to napędza pewne obawy. Co z naszą przyszłością w takim sensie? Jak wejść w dorosłość i się uniezależnić finansowo od rodziców, czyli wejść w dorosłość niezależną.
Pamiętajmy też o tym, że to rozczarowanie może też narastać. Zwykle właśnie ten deficyt bezpieczeństwa socjalnego, ekonomicznego, on może też rodzić pewnego rodzaju, w literaturze to nazywam czasem odruchem autorytarnym, czyli odwrotem do partii politycznych, które obiecują, że wezmą pod swoje skrzydła wykluczonych, zmarginalizowanych obywateli, zajmą się nimi. Obiecają im pewnego rodzaju świat, którego do tej pory nie mogli doświadczyć. Być może znowu będzie jakaś kolejna zachęta do tego, żeby głosować. Ale jeśli się uda którejś partii politycznej tę relację wymiany dopełnić, czyli rzeczywiście dać pewne argumenty za głosowaniem, głosowaniem pozytywnym, to myślę, że to będzie bardzo duży sukces.
To jest na pewno wyzwanie, które stoi przed elitami politycznymi, bo znacznie łatwiej jest młodych ludzi mobilizować przeciwko czemuś. Wybory w 2023 roku to były wybory przeciwko porządkowi politycznemu tak jak w ostatnich ośmiu lat tak jak wybory w 2015 roku. Aczkolwiek tam nie mieliśmy wysokiej frekwencji wśród młodych ludzi, ale preferencje wyborcze młodych ludzi w 2015 roku wskazywały również na to, że młodzi ludzie chcą zmiany.
To wtedy właśnie częściej głosowali na Andrzeja Dudę, a nie na Bronisława Komorowskiego. Pamiętajmy, że w ciągu ośmiu lat w zasadzie te proporcje się odwróciły i jest możliwe odwrócenie w kolejną stronę. To wahadło może odbić z powrotem, więc preferencje wyborcze nie są dane raz na zawsze.