„Ona temu winna” - to nazwa nowej kampanii społecznej, która wystartowała w Krakowie. Celem jest walka ze stygmatyzacją ofiar przemocy seksualnej.
Winę ponosi wyłącznie gwałciciel, niezależnie od sytuacji
„Nieprzyjemność”, „przykrość” - tak gwałt i urodzenie dziecka poczętego w wyniku gwałtu, nazywa Sławomir Mentzen, kandydat na prezydenta RP. Zechce pani doktor na początek odnieść się do tych słów?
- Zarówno te słowa, jak i dyskusje wokół nich, pomijają czym jest gwałt dla ofiary. Padały pytania: co byś zrobił, gdyby twoja żona tak zaszła w ciążę? A co byś zrobił, gdyby twoja córka tak zaszła w ciążę? Pytania te były adresowane do mężczyzn, którzy nie przeżywają gwałtu, nie przeżywają ciąży. Gwałt nie jest jednorazowym wydarzeniem - bardzo bolesnym, torturą. Gwałt pozostaje w ciele, w umyśle.
W akcji #metoo dużo ludzi dziwiło się, jak kobiety mogą odczuwać ból nawet po 15 latach. Ale tak właśnie z gwałtem jest. To stres pourazowy, który pozostaje w ciele, daje efekty w postaci somatyzacji - bólów, omdleń.
Reakcji fizycznych.
- Tak. To są psychosomatyczne reakcje, które - na początku - nie wiadomo skąd się w ogóle wzięły.
Jak wygląda stygmatyzacja ofiar, napiętnowanie? Co mówimy? Nawet mimochodem.
- Że kobieta, która została zgwałcona, była nieodpowiednio ubrana, nieodpowiednio się prowadziła, piła alkohol, zadawała nie z tym, co trzeba; chodziła nie tędy, gdzie trzeba. Czyli, że była lekkomyślna. Większość ofiar zna gwałcicieli, więc uruchamia się w takiej sytuacji przekonanie, że jeżeli kobieta kogoś znała, to musiała być nieodpowiedzialna, że z kimś takim przebywała, imprezowała, czy wyszła za mąż za kogoś takiego/była jego dziewczyną. Że powinna lepiej, ostrożniej dobierać znajomych. I to jest przerzucanie winy na kobietę. Jeżeli kobieta została zgwałcona, jak również mężczyzna, który został zgwałcony, to winę ponosi wyłącznie gwałciciel, niezależnie od sytuacji. Ofiara nie jest winna.
Gwałt wywołuje stres pourazowy, który przejawia się różnorako - wyparciem, somatyzacjami; kobieta, nie wiadomo czemu, nagle się wycofuje, zrywa z partnerem, zrywa relacje, traci pracę, nie może się skupić, zamyka się w sobie.
Niektórzy porównują ten stan do stanu osób, które powracają z terenów objętych konfliktem zbrojnym.
- Tak. Jedną z reakcji na gwałt jest to, że nagle kobiety zaczynają się ubierać w jakieś takie workowate ubrania. To są reakcje nie do końca świadome. Albo w ogóle zmieniają swój wizerunek.
Łatwiej zdefiniować sytuacje, w których zgody nie ma
Kobiety boją się albo nie chcą zgłaszać gwałtów i to ma odzwierciedlenie w statystykach, prawda? Według danych Komendy Głównej Policji w ubiegłym roku było półtora tysiąca zgłoszonych gwałtów w całej Polsce, a według badaczy – to nawet 70 tysięcy.
- My mówimy o 30 tysiącach, ale prawdopodobnie jest więcej. Tyle zgłoszeń było na infoliniach. Niestety, gwałt jest przestępstwem powszechnym. To bardzo dewastujące doświadczenie, na które reakcją często jest milczenie, ocenzurowanie tego wspomnienia. Ale to nie jest tak, że zostało wyrzucone ze świadomości, ono wciąż się przekształca w stany lękowe, bóle, omdlenia. Bywają też bóle mięśni, ciągłe zmęczenie.
Bardzo ważne jest, żeby społeczeństwo stało po stronie ofiar. Zdarzają się reakcje: może ona trochę przesadza, może mogła postępować inaczej. Zresztą to dotyczy nie tylko gwałtów.
Półtora miesiąca głośno było o zmianie definicji gwałtu. Według nowych przepisów kluczowy fragment to ten, w którym gwałt określony jest jako doprowadzenie do stosunku bądź innej czynności seksualnej bez świadomej zgody. Czy to wystarczające? Pozostaje jeszcze definicja zgody, prawda?
- I nad tym trwają wciąż prace, ponieważ...
Bo nie ma tego dopowiedzenia.
- Tu jest niebezpieczeństwo takie, że ktoś zostanie oskarżony o gwałt i on też oskarży, bo był pijany. Musi musi być dookreślona zgoda, muszą być dookreślone różne warunki. Ale to jest krok w dobrą stronę. Ważną rzeczą jest też fakt, że ofiary gwałtu nie zawsze krzyczą. Często są sparaliżowane lękiem. Po drugie: czasem ofiara nie protestuje, żeby przeżyć, żeby nie zostać poraniona, bo sprawca zaatakował ją nożem. I to są reakcje biologiczne.
Jak zdefiniować zgodę? Jak zweryfikować, czy była wyrażona, czy nie?
- Łatwiej można zdefiniować sytuacje, w których zgody nie ma. To sytuacje, kiedy człowiek nie jest w pełni władz umysłowych - jest pod wpływem alkoholu albo narkotyków.
Czyli obdukcja i badanie krwi, które potwierdzi/wykluczy, że podano ofierze narkotyki lub że spożywała alkohol.
- Osoba, która nie była w stanie powiedzieć „nie” (bo jest upojona albo odurzona narkotykami), a została wykorzystana - tu jest brak zgody. Albo nie broniła się, nie krzyczała, bo sparaliżował ją strach.
Czytam w mediach społecznościowych żarty, że teraz trzeba będzie pisemnie zgodę wyrażać, wysłać SMS. Nie o to chodzi.
Zakładamy, że większość stosunków seksualnych jest dobrowolna i muszą zajść pewne przesłanki, żeby uznać je za niedobrowolne. Czyli musi być coś poza groźbą, podstępem, upojeniem, wykorzystaniem sytuacji zależności. Coś, co świadczyłoby o tym, że po prostu to było chciane - z obu stron.
Cielesna retraumatyzacja
A jaki może być stosunek kobiety, która została zgwałcona i która zaszła w ciążę, do poczętego dziecka? Pytam w kontekście słów Sławomira Mentzena, bo to jest ten sam kontekst, który oburzył debatę publiczną i polityków właściwie wszystkich opcji, poza Konfederacją.
- Nasze prawo zakłada dopuszczalność aborcji w takiej sytuacji. Ofiary zgwałcenia mają prawo skorzystać z tabletki „dzień po”. Czasem wręcz sama policja im to proponuje.
Ciąża w wyniku gwałtu to cielesna retraumatyzacja, praktycznie cały czas. Dziewięć miesięcy tortur. Potem rodzi się dziecko, które ma geny gwałciciela, może być do niego podobne. Bardzo trudno tutaj o więź z takim dzieckiem. Każdemu dziecku należy się miłość, więc raczej nie należałoby rodzić dzieci, co do których wiemy, że może to być utrudnione. To jest trauma dla tego dziecka.
Dla mnie bardzo oburzające w tych dyskusjach jest to, że mężczyźni rozmawiają między sobą i pytają się: co ty byś zrobił? Odpowiedzi są takie: wychowałbym, byłbym dumny, że zapobiegłem morderstwu. Czytając te komentarze, doszłam do wniosku, że to ci sami mężczyźni, którzy mówią: nie będziesz wychowywał czyichś dzieci. Bo to dla mężczyzn upokarzające.
To sama bańka, prawda?
- Niektórzy wprost pisali, że zgwałconą partnerkę, która zaszła w ciążę po prostu by zostawili. Zostawili, a potem jeszcze śmiali się z samotnych matek, które z byle kim mają te dzieci.