Gośćmi programu "Przed hejnałem" byli Bartosz Piziak - podróżnik, geograf, pilot wycieczek, współtwórca portalu "Łowcy lotów" oraz Stanisław Skotnicki – podróżnik, właściciel biura podróży.
Sylwia Paszkowska: Planując wakacje, powinniśmy przede wszystkim wybierać bezpieczne kierunki. Czy dzisiaj są jeszcze takie stuprocentowo bezpieczne kierunki i czy kiedykolwiek były?
Stanisław Skotnicki: Myślę, że nie. Nawet w Tunezji, która jest bardzo często wybieranym kierunkiem przez Polaków, leżąc na plaży, nie wchodząc ani do wody, ani do muzeum, można stać się uczestnikiem tragedii. Trzeba przygotować się na wszelkiego rodzaju zdarzenia, ale jak życie pokazuje, niczego nie przewidzimy.
Sylwia Paszkowska: Można przecież przewidzieć, że kraje arabskie nie są obecnie najbezpieczniejsze i starać się je omijać. Pan, panie Bartoszu, był niedawno w Egipcie.
Bartosz Piziak: Wyjeżdżając, zastanawiałem się, czy wyjazd ma sens ze względów bezpieczeństwa. Na miejscu okazało się, że turystów chroni policja, wojsko. Ten spokój jest taki pozorny. Pytanie brzmi, czy w takiej sytuacji zamachów powinniśmy całkowicie zrezygnować z wyjazdów do krajów arabskich.
Sylwia Paszkowska: MZS zdecydowanie odradza.
Bartosz Piziak: MSZ woli się zabezpieczać i bardzo często odradza wyjazdy do krajów, w których w rzeczywistości nie ma bezpośredniego zagrożenia. Bardzo zawęża nam się krąg tych tanich krajów i zostaje nam Bałtyk.
Sylwia Paszkowska: Można także uprawiać tanie latanie. Pan prowadzi warsztaty z takiego taniego latania.
Bartosz Piziak: Staramy się pokazać, że tanie latanie, to nie jest zdobywanie Mount Everestu, że zakup tanich biletów lotniczych nie jest dziś trudną sprawą, wystarczy śledzić kilka portali internetowych i za połowę standardowych cen biletów lotniczych możemy polecieć w odlegle kraje. Wczoraj pojawiły się bilety lotnicze z Polski do Australii za 2600 zł, co jeszcze niedawno było kwotą nieosiągalną.
Sylwia Paszkowska: Pamiętacie największy koszmar, który przydarzył się Wam podczas podróży?
Stanisław Skotnicki: Koszmar jest zawsze dobrą przygodą, którą się fajnie wspomina, jeśli się dobrze zakończy. Moim największym koszmarem, a także przygodą, była utrata łódki z całym dobytkiem po rocznej podróży dookoła świata. Płynęliśmy z Kolumbii do Panamy, chcieliśmy ze znajomymi odbyć pięciodniowy rejs. W pierwszą noc uderzyliśmy w skały, 4 km od brzegu. W ciągu godziny straciliśmy wszystko.
Sylwia Paszkowska: Z uśmiechem pan to wspomina.
Stanisław Skotnicki: To było roczne ukoronowanie podróży dookoła świata. Mocne wrażenia.
Sylwia Paszkowska: A odwołany lot, zagubienie walizki... czy to można rozpatrywać w kategorii koszmaru?
Stanisław Skotnicki: Jak się człowiek dobrze nastawi, to można traktować jako przygodę.
Bartosz Piziak: Kilka razy ginęły mi bagaże. Pół biedy, jeżeli znajdowały się niebawem i bez uszczerbku. W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak złożyć reklamację do linii lotniczych. Gorsza sprawa, jeżeli ten bagaż nam całkowicie zaginie lub ulegnie zniszczeniu. Musimy wówczas udowodnić liniom lotniczy, co w tym bagażu znajdowało się razem z wyceną zawartości.
Sylwia Paszkowska: Robić zdjęcia pakowanym rzeczom?
Bartosz Piziak: Tak, czasami warto zrobić. To dziś przecież nie jest problem, zwłaszcza jeśli mamy bardzo drogie rzeczy. Jeżeli nie mamy takiej wyceny, to linie lotnicze wypłacą nam 15 Euro za każdy kilogram zagubionego bagażu.
Sylwia Paszkowska: Dla niektórych to może być niezły biznes.
Bartosz Piziak: Uzyskałem kiedyś takie odszkodowanie i też byłem zadowolony. Ale trzeba wiedzieć, że rzeczy wartościowych, elektroniki i pieniędzy do bagażu rejestrowanego pod żadnym pozorem nie wkładamy.
Sylwia Paszkowska: Mottem życiowym Stanisława Skotnickiego jest: "Świat jest jak książka. Kto nie podróżuje, ten czyta w niej tylko jedną stronę". Ale to czytanie jest niekiedy mało komfortowe. Polacy zwykle na miejscu bardzo narzekają, a dopiero po powrocie opowiadają, jak było cudownie.
Stanisław Skotnicki: Przy dobrym nastawieniu nawet trudności można przyjmować jak przygodę. Moją życiową regułą, żeby zawsze było łatwo w podróżowaniu, było odwiedzenie Indii. Jak zacznie się od Indii, to potem jest już z górki.
Sylwia Paszkowska: Mam wrażenie, że mamy za duże oczekiwania, zwłaszcza wobec takich wyjazdów "last minute": hotel jest za daleko do plaży, jedzenie niezbyt ciepłe czy urozmaicone, a tak naprawdę wybraliśmy najtańszą ofertę.
Stanisław Skotnicki: Co tanie, to drogie. Świat jest taki piękny i trzeba się nim cieszyć nawet, jeśli karaluszek chodzi po pokoju.
Sylwia Paszkowska: Czy jadąc do jakiegoś dalekiego kraju, staracie się dowiedzieć o nim przed wyjazdem jak najwięcej, czy jedziecie do niego, żeby go odkrywać, żeby coś was zaskoczyło?
Bartosz Piziak: Jeżeli jedziemy zawodowo, z grupą podopiecznych, to staramy się być doskonale przygotowanymi; jeżeli jest to wyjazd prywatny, to dajemy sobie margines swobody. Dzięki takiemu podejściu spełniłem np. jedno ze swoich marzeń: lot balonem i to za połowę ceny.
Sylwia Paszkowska: Na co najbardziej absurdalnego narzekają wasi podopieczni?
Stanisław Skotnicki: Woda w kranie jest za ciepła albo za słona.
Sylwia Paszkowska: Jeżeli szukamy taniego latania, to czy z Krakowa jest na to szansa?
Bartosz Piziak: Coraz więcej takich okazji także z Polski można złapać. Kraków niestety jest specyficzny. Do Krakowa rocznie przyjeżdża 10-12 mln turystów, z czego 1/5 samolotami, więc przewoźnikom niespecjalnie zależy, żeby tutaj robić promocję. Ostatnio linie holenderskie starają się coś zaproponować, ale taniej będzie z Wrocławia, Warszawy, Gdańska. Rzadko się zdarza, żebyśmy mieli lot w wymarzonym kierunku i to jeszcze za optymalną cenę. Trzeba nastawić się, że trzeba będzie przemieścić się do innego miasta.
Sylwia Paszkowska: Po to, żeby przeczytać kolejną stronę tej przepięknej książki.