Jak się zarabia w Polsce?

Jacek Bańka: Wynagrodzenia rosną, a inflacja spada. Czy w najbliższym czasie to się zmieni?

Maciej Frączek: Mam wrażenie i to też jest głos wielu innych analityków rynku pracy, rynku wynagrodzeń, że pozytywny trend, dotyczący wzrostu zarówno naszych nominalnych jak i realnych wynagrodzeń będzie w najbliższym czasie - mniej więcej roku - nadal się utrzymywał. Umiarkowanie optymistycznie możemy zatem nadal patrzeć na to, co się z naszymi polskimi wynagrodzeniami dzieje.

Ekspert o stopie bezrobocia rejestrowanego w lutym 2024r.: to bardzo dobry wskaźnik Ekspert o stopie bezrobocia rejestrowanego w lutym 2024r.: to bardzo dobry wskaźnik

A czy Polacy w ogóle dobrze zarabiają? Do jakich wskaźników powinniśmy odnosić wysokość naszych płac?

Bardzo różnych miar możemy używać. Najczęściej występujące w tej przestrzeni medialnej, publicznej jest odwoływanie się do takich mierników jak przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, w sektorze przedsiębiorstw, bardzo często też mówimy o poziomie minimalnego wynagrodzenia, bo on jest referencyjnym poziomem, na bazie którego budujemy też całą skalę wynagrodzeń w rozmaitego rodzaju sektorach naszej gospodarki. Coraz częściej używany jest wskaźnik, jakim jest udział wynagrodzeń w PKB. To bardzo ciekawy wskaźnik, pokazujący, jak dużo z wygenerowanego zysku wartości dodanej z jednej strony przejmują pracownicy, najczęściej w formule wynagrodzeń przecież, a jak dużo trafia do właścicieli kapitału.

Nie mamy się czym niestety pochwalić z perspektywy unijnej, europejskiej, bo w Polsce te wartości w ostatnich latach spadają. Porównajmy poziom przeciętnych wynagrodzeń w Polsce i każdy w innym kraju unijnym, wyciągając z nich średnią. Nie mamy wprawdzie jeszcze danych za 2023 rok, ale te z 2022 pokazują, że w Polsce przeciętnie w ciągu roku na rękę zarabialiśmy około 12 000 euro, to jest jakieś 56 000 zł na rękę. Tymczasem w Unii ta wartość jest równa około 26 tysięcy euro. To ponad dwukrotnie więcej. Niemcy zarabiają przykładowo 34,5 tysiąca euro, w Grecji, w Portugalii mówimy o kwotach rzędu 15 000 euro. Gdybyśmy te same zarobki przeliczyli na taką sztuczną umowną walutę, jaką jest standard siły nabywczej - w bardzo dużym uproszeniu to jest taka sztuczna jednostka walutowa, która pozwala nam wyeliminować różnice w poziomach cen w poszczególnych krajach - to okazuje się, że w Polsce zarabia się przeciętnie rocznie 20 000, a w Unii już przeciętnie 25 tysięcy, a zatem to już jest różnica tylko 20%. Porównajmy się z Niemcami - my 20 tysięcy, oni w okolicach 32 000, zatem ta różnica już nie jest dwu i pół, trzykrotna na korzyść Niemców, ale mniej więcej 60%.

Jeśli chodzi o tę realną wartość naszych wynagrodzeń, to przeskakujemy wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej, lepsi jesteśmy też od wspomnianych wcześniej Portugalczyków i Greków. Warto więc w Polsce zostać, warto w Polsce funkcjonować na rynku pracy. Coraz mniejsza też będzie presja na to, żeby nasi obywatele chcieli podejmować trud wyjazdu zagranicznego i tam poszukiwać lepszych dla siebie opcji, ponieważ będzie to już z ekonomicznego punktu widzenia zdecydowanie mniej opłacalne, niż było to dotychczas.

Zarobki w Polsce zbliżą się do europejskich?

Może być jeszcze lepiej, z tego co pan doktor powiedział. Chodzi o udział wynagrodzeń w PKB u nas 40%. Rozumiem, że jest margines jeszcze na dalszy wzrost wynagrodzeń, tak by były one porównywalne do wynagrodzeń europejskich.

Myślę, że spokojnie mamy tutaj duży zapas. Wahadło siły przetargowej między pracownikami a pracodawcami, między tymi którzy dysponują pracą a tymi, którzy dysponują kapitałem, w tej przestrzeni sporo mamy jeszcze do zrobienia i wydaje się, że osiągnięcie tych przeciętnych cywilizowanych standardów świata zachodniej pracy jeszcze ciągle jest przed nami. Wydaje się, że raczej idziemy w lepszą, niż w gorszą stronę.

W Krakowie statystycznie zarabia się najlepiej w Polsce W Krakowie statystycznie zarabia się najlepiej w Polsce

Osiągniemy to swoją pracowitością? Czy w ogóle jesteśmy wciąż pracowitym społeczeństwem? Jak mierzyć kategorię pracowitości? Liczbą godzin? Efektami pracy?

Ekonomiści różne miary przykładają, moją ulubioną jest stopa zatrudnienia, bo pokazujemy realnie, jaki odsetek osób w wieku zdolności do pracy tę pracę posiada. Dzięki temu parametrowi wiemy na przykład, że w Polsce trochę ponad 72% naszych obywateli, obywatelek ma pracę w grupie od 15 do 64 roku życia. To jest wynik lepszy o mniej więcej dwa punkty procentowej niż średnia przeciętna w Unii. Wartości bezwzględne mocniej uderzają - mówimy o 16,5 milionach osób, które mają pracę. Patrząc z perspektywy tego wskaźnika, niewątpliwie sporo jeszcze jest dystansu do Holendrów, Szwedów czy Niemców. W Holandii poziom zatrudnienia jest równy 82% całej populacji w wieku zdolności do pracy, ale jeżeli porównamy się, chociażby do Włochów, Greków czy Rumunów to ich bijemy już mniej więcej o jakieś 10 punktów procentowych.

Ile czasu poświęcamy na pracę?

W Polsce w naszym głównym miejscu pracy spędzamy w przeciętnie blisko 40 godzin 39 i pół godziny, dłużej od nas pracują tylko Grecy i Rumunii przy średniej dla całej Unii równej mniej więcej 36 godzin. Popatrzmy na przykład na takie kraje jak Holandia - tam pracuje się przeciętnie w głównym miejscu pracy 31 godzin, Niemcy pracują średnio 34 godziny. Wydaje się więc, że te coraz częstsze w przestrzeni publicznej postulaty, dyskusje na temat czterodniowego tygodnia pracy albo 35-godzinnego tygodnia pracy są coraz bardziej realne.

Pracujące mamy Pracujące mamy

Z kilku wątków, których pan dotknął, przede wszystkim mamy bezrobocie i zatrudnienie. Uwielbiamy się chwalić stopą bezrobocia, jak niska jest w naszym kraju. A stopa zatrudnienia biorąc pod uwagę wiek emerytalny i tę aktywność pracowników w innych krajach Unii Europejskiej po sześćdziesiątce?

Jeżeli mówimy o tych skrajnych grupach wiekowych, powiedzmy, że mówimy o populacji w wieku 55-64 lata, nasze wyniki są dużo słabsze niż te, które obserwujemy przeciętnie w Unii Europejskiej. U nas niecałe 60% osób we wspomnianym przeze mnie w wieku ma pracę, podczas gdy przeciętnie w Unii jest to około 64%. Zdecydowanie słabiej jest w najmłodszej grupie wiekowej, pośród młodzieży czy młodszych dorosłych poziom zatrudnienia jest równy niecałe 30%. W Unii ten wynik jest o pięć, sześć, siedem punktów procentowych wyższy. Na szczęście nadrabiamy ten dystans, on był o wiele głębszy w poprzednich latach, sporo pozytywnego pod względem i aktywności i zatrudnienia wśród najstarszych uczestników rynku pracy się poprawił, ale ciągle jeszcze mamy spory dystans do nadrobienia, zwłaszcza jeżeli mówimy o kobietach.

Praca na etacie coraz mniej atrakcyjna? „Tak, ale przede wszystkim dla pracodawcy”

Pojawiają się informacje, że etat staje się coraz mniej atrakcyjny dla polskich pracowników. Pan to dostrzega, panie doktorze?

Nie wiem, czy jest to narracja cukrowana nam przez polskich pracodawców, którzy w sporej części pewnie chcieliby żebyśmy o tych etatach jako pracownicy zapomnieli. Dlaczego? Ponieważ jest to dla nich bardziej elastyczna formuła jeżeli mówimy o innych niż kodeksowo sposobach nawiązywania relacji zatrudnieniowych z pracownikami. Część osób pracujących niewątpliwie też dostrzega wiele zalet bardziej elastycznych kontraktów zatrudnieniowych, chociażby w wymiarze finansowym. Mam jednak wrażenie, że z tego, co udało się nam cywilizacyjnie osiągnąć, nie powinniśmy tak łatwo rezygnować. Pamiętajmy, że etat jest bardzo ważną instytucją nie tylko o charakterze ekonomicznym, ale i społecznym, cywilizacyjnym. Dzięki tej formule cywilizowania w jakiś sposób relacji zatrudnieniowych między stroną popytową i podażową, między pracodawcami a pracownikami jesteśmy w stanie o wiele więcej korzyści osiągnąć, niż wtedy gdybyśmy zbyt pochopnie i zbyt gwałtownie przeskakiwali w coraz bardziej zagmatwany i niedookreślony świat rozmaitego rodzaju formuł elastycznych, niestandardowych pracy, która coraz częściej wiąże się z cyfrowym rynkiem pracy, z wirtualnymi platformami, które trudno tak naprawdę współcześnie nazwać, zdefiniować, czym one są. To będzie duże wyzwanie, ale chciałbym przynajmniej do końca mojego życia, żeby etat ciągle był raczej standardem niż tylko i wyłącznie przestarzałą ciekawostką, aberracją wyciągniętą z jakiegoś muzeum osobliwości.