Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Jak ocalić rynek książki?

W sytuacji, kiedy nie ma jednolitej ceny książki, zaczyna się wolna amerykanka i to na rozmaitych frontach. Nagle się okazuje, że można tę samą książkę sprzedawać po niewiarygodnie niskiej cenie w internecie, a jednocześnie w małych miejscowościach, jeżeli tam w ogóle jeszcze jest księgarnia, po cenach absolutnie zaporowych. Brak jednolitej ceny książki jest absolutnie negatywny - mówił w rozmowie z Jackiem Bańką Andrzej Nowakowski, dyrektor wydawnictwa Universitas.

Biblioteka, zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay

Gościem Jacka Bańki był Andrzej Nowakowski, dyrektor wydawnictwa Universitas:

Platformy elektroniczne dyktują warunki

W Krakowie rozpoczynają się Targi Książki, którym będzie towarzyszyć także dyskusja o rynku książki, zwłaszcza teraz, gdy przechodzi nad nim burza związana z portalem streamingowym Legimi. Jakie będą skutki tej burzy? Jak w ogóle wpłynie na rynek e-booków czy audiobooków?

Nie wpłynie w żaden sposób. To jest problem jednej firmy, problem jest natury strategicznej. To nie jest tak, że jedna firma potrafi zaburzyć rynek w Polsce. Należy rzecz widzieć w ogólnym procesie. Wiem, że wydawcy są zdani na warunki gry, o których decydują rodzaje przepływu informacji. Książki przeżywają rodzaj dwóch kryzysów. Po pierwsze nośników, na jakich nośnikach są przenoszone, a po wtóre rozliczeń z pośrednikami czy dystrybutorami.

Święto miłośników literatury! Trwają 27. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie Święto miłośników literatury! Trwają 27. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie

Za moich starych czasów tymi, którzy się rozliczali, byli dystrybutorzy, którzy byli pośrednikami sprzedaży książek. Dzisiaj to są platformy elektroniczne, które de facto dyktują warunki gry i w związku z tym dyktują warunki finansowe.

Ochrona praw intelektualnych jest w rozkładzie

Panie dyrektorze, czy problemem jest także otoczenie prawne związane z funkcjonowaniem tego typu platform? Portal nie tylko nie rozliczał się w pełni z wydawcami, ale też udostępniał kody podmiotom prywatnym na zasadach podmiotów publicznych. Na ile to wina skomplikowania całego systemu?

To jest właściwie trochę kwadratura koła. W środowisku uniwersyteckim Uniwersytetu Jagiellońskiego, w którym przebywam na co dzień, to jest pewien problem, pozbawiony w tej chwili szans rozwiązania. Dystrybucja dóbr intelektualnych, udostępniania danych, handlu danymi, nielegalnego wykorzystywania pewnych kanałów dystrybucyjnych o danych, o adresach, o tym wszystkim, co się wiąże z dystrybucją, jest nie do ogarnięcia. Dzisiaj zarówno prawo europejskie, a polskie w szczególności, nie ogarnia tego tematu.

"Małe księgarnie znikają nam z oczu." Instytut Książki wspiera małe działalności

Ochrona praw intelektualnych, a to są punkty wyjścia, praktycznie rzecz biorąc, jest w absolutnym rozkładzie. Innymi słowy, jeżeli pan produkuje dobro intelektualne, czyli treść książki i zdaje się pan na wydawcę, to zarówno ten autor jak i wydawca są bezradni. Wobec całego tego łańcucha pokarmowego, którego punktem dojścia jest klient na końcu, który bardzo często nie widzi problemu. Uważa, że może wdepnąć sobie w jakąkolwiek stronę internetową i wyciągnąć książkę, fragment książki, dane, cytaty, cokolwiek.

I właściwie na końcu jest pytanie, ale o co chodzi? Na czym polega wasz problem? No właśnie, problem polega na tym, że koszty produkcji tych informacji podlegają pewnemu prawu ekonomicznemu, za które trzeba płacić. Ten tak zwany, jak to się ładnie po chińsku nazywa, end user, nie ma właściwie z tego powodu żadnych problemów.

Zerowy VAT na książki? To jest możliwe

Wróćmy do dyskusji o ustawie o książce - zerowy VAT byłby jednym z najważniejszych zapisów tej ustawy?

Jest oczywiście kilka problemów, ale zerowy VAT to był stały problem od samego początku integracji Polski w Unii Europejskiej, ale to dotyczyło również innych krajów. Okazywało się, że państwem, które się sprzeciwiało zerowej stawce VAT-u u samych początków, przynajmniej w naszych warunkach po 1989 roku, były Niemcy. One chciały za wszelką cenę wprowadzić jakąkolwiek stawkę VAT-u. Myśmy z tym walczyli. Tam były różne stawki procentowe. Ale okazuje się, że skutkiem tego książki drożały.

Drożały książki, a jednocześnie taniała podaż tych książek w sferze elektronicznej. Tu się zaczynał pewien problem, mianowicie spadały nakłady, dostęp to się ubywał w księgarni, w Europie itd. A jednocześnie książka w formie nośnika elektronicznego stawała się coraz tańsza.

Zerowa stawka VAT-u była momentem dosyć istotnym z punktu widzenia obniżenia ceny książki papierowej. I nagle się okazuje, że to jest możliwe. W Czechach wprowadzono zerową stawkę VAT-u. Nie znam szczegółów tych decyzji, ale muszę powiedzieć, że Czesi mi zaimponowali.

W Polsce niektóre środowiska walczyły o zerową stawkę VAT-u na książki od samego początku dzielnie, ale powiem bezskutecznie.

Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi słyszeliśmy zapewnienia o wprowadzeniu zerowej stawki VAT-u na książki. Doczekamy się takiego rozwiązania? Jakie informacje w tej sprawie płyną do wydawców z Ministerstwa Finansów?

Ministerstwo Finansów tym problemem się nie zajmuje. Wielokrotnie zwracaliśmy się do Ministerstwa Finansów, żeby coś zdecydowało. Gdyby pan chciał prześledzić jakąkolwiek dokumentację czy obieg informacji między Polską Izbą Książki a Ministerstwem Finansów w tym względzie, to Ministerstwo Finansów właściwie w ogóle nie zajmuje w tym względzie stanowiska. To nie są duże pieniądze. Wartość rynku książki w Polsce to jest około 2 miliardy złotych. Pytanie, czy to jest dużo, czy mało, to jest kwestia do oceny. Ale czy zerowa stawka VAT-u by w jakikolwiek sposób naruszyła stabilność państwa polskiego? Otóż nie. Natomiast obrót finansowy w tej branży byłby na pewno o wiele większy.

To, co jest zasadniczą zaporą w nabywaniu książek w Polsce, jest wysoka cena. Wysoka cena książek papierowych w sytuacji kiedy ona jest wymuszona przez nielegalny obieg treści, które są książkami, ale w innej formie dystrybucji, czyli formie elektronicznej.

Kradzieży też i rozmaitego typu form powielania. Nie ma problemu z powielaniem w dobru intelektualnym. Efekt jest z tego na końcu taki, że jak mówimy o książce i mówimy o nabywcy, który chce kupić książkę w księgarni, jeżeli one jeszcze istnieją, aczkolwiek ubywa ich coraz bardziej, to właściwie następuje pewien opór materii.

Jak można zapłacić za książkę 70, powiedzmy cienką książkę 48, 38, 50, 60, kiedy może ją pan mieć za bezdurno z internetu.

Jednolita cena książki – nie chodzi o to, by książka wszędzie kosztowała tyle samo

Kolejny element dyskusji wokół rynku książki, czyli jednolita cena książki. Na czym polega trudność związana z wprowadzaniem tego rozwiązania?

Wie pan co, ja uczciwie powiem, nie wiem, na czym polega ta trudność. Wprowadzono cenę jednolitą jeszcze ładnych parę lat temu we Francji, a potem w innych krajach Unii Europejskiej. I właściwie większość krajów Unii Europejskiej przyjęła tak zwaną jednolitą cenę, czyli ustawę o jednolitej cenie książki. Jaki był efekt tego? Francuzi to na wielu sesjach międzynarodowych udowadniali w liczbach i to było wyraźne. Książki wtedy staniały.

W sytuacji, kiedy nie ma jednolitej ceny książki, zaczyna się wolna amerykanka i to na rozmaitych frontach. Po pierwsze, duzi wygrywają z małymi, książki drożeją, duże sieci dystrybucyjne na tym zyskują, w tak zwanej, nie chcę tego nazwać wprost, ale tak zwanej zmowie z dużymi wydawcami.

Nagle się okazuje, że można tę samą książkę sprzedawać po niewiarygodnie niskiej cenie w internecie, a jednocześnie w małych miejscowościach, jeżeli tam w ogóle jeszcze jest księgarnia, po cenach absolutnie zaporowych. Brak jednolitej ceny książki jest absolutnie negatywny.

Francuzi wymyślili prosty greps. Można sprzedawać książkę w dowolnym punkcie dystrybucji. Można to być na stacji benzynowej, w lodziarni, w sklepie spożywczym, w księgarni, w wyspecjalizowanym punkcie dystrybucji, na ulicy, gdziekolwiek, ale pod jednym warunkiem, w jednolitej cenie. W warunkach polskich mamy do czynienia z sytuacją skrajną, mianowicie książki się sprzedaje po różnych cenach w zależności od siły wyporności finansowej dystrybutora.

Kiedy ubywa księgarni, to nie mamy punktu odniesienia, że w księgarni można dostać książkę po przyzwoitej cenie. Jak jest tego efekt? Że księgarnie tego nie wytrzymują. To, co jest największą bolączką, my tracimy z przestrzeni kulturowej rodzaj dystrybucji, który był związany z księgarnią jako pewnym specyficznym sklepem, który handlował dobrami intelektualnymi, jakkolwiek to szumnie nazwać. Czyli, krótko mówiąc, wartością niematerialną. Niech pan poszuka teraz tych księgarni w Polsce.

Bardzo krótko, panie dyrektorze, wyjaśnijmy ten mechanizm. Nie chodzi o to, żeby wszędzie książka kosztowała tyle samo, ale chodzi o to, żeby podczas tych pierwszych miesięcy sprzedaży książki była jakaś minimalna stawka, poniżej której nie można schodzić.

Dokładnie tak. Myśmy kiedyś analizowali przykład Harry’ego Pottera. Harry Potter na Podlasiu kosztował dwa razy drożej niż w Empiku, w dużych metropoliach. To tłumaczy ten mechanizm. To jest ustawa na dwie strony maszynopisu, nie większa.

We Francji, w Niemczech, we Włoszech, w Norwegii, w Szwecji książki staniały, ograniczone jedną rzeczą. Ta sama cena.

Jak ma mały dystrybutor konkurować z dużą siecią dystrybucyjną, która dyktuje własne warunki? Ich warunki są straszne. Kto na tym traci? Odbiorca, wydawca, autorzy.

Cały łańcuch pokarmowy od produkcji do czytelnika jest obarczony coraz większymi pieniędzmi, które to pieniądze są kumulowane wśród monopolistów. Rynek książki zawsze miał tendencję do monopolizacji i ta monopolizacja była zawsze związana z dużymi sieciami. Empik jest fantastycznym przykładem do takiej analizy.

Spójrzmy z innej perspektywy - wskaźniki czytelnictwa, zwłaszcza w Krakowie wyłącznie rosną. Rekordy śrubuje Biblioteka Kraków, tworzy nowe ośrodki. Prezydent Miszalski nawet w kampanii obiecywał, że prędzej czy później wprowadzi bon na kulturę dla młodych ludzi. Widać, że jest potencjał. Jak go efektywnie i czy go w ogóle można mądrze wykorzystać?

Proszę mi wierzyć, coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że księgarnie na przykład w Krakowie to fantastyczne miejsca, ale rodzaj miejsc szczególnych pod pewną ochroną, które właściwie się odwiedza na zasadzie muzeum nieomalże. Ja wiem, że przesadzam, ale coś takiego jest.

W Europie Zachodniej, zwłaszcza w Niemczech, zwłaszcza we Francji usiłowano ocalać księgarnie jako miejsca nie tyle handlu kulturą, bonów i tak dalej, tylko miejsca uzewnętrzniania się kultury. To są takie miejsca zresztą w zgodzie z pewnymi ideami wielkiej rewolucji francuskiej - świątynie ducha. Wyobraża pan sobie dzisiaj księgarnię w Krakowie jako świątynię ducha? Ja bym sobie mógł wyobrazić, ale byłaby to przesada jednak.

Autor:
Jacek Bańka

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię