Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Jagną Marczułajtis – Walczak.
Adam Korol, nowy minister sportu, to właściwy człowiek na właściwym miejscu?
- Tak. To profesjonalista, sportowiec i wykładowca na AWF. To człowiek spełniony sportowo i z potencjałem.
Może to uproszczenie, że szefem resortu sportu musi być sportowiec?
- Jak pokazuje historia, nie musi. Byli ministrowie, którzy byli politykami. To wyjątkowy resort. Potrzebuje osoby związanej ze sportem. Warto postawić na sportowców. Jak oni postawią sobie cel, to do niego dążą. Adam Korol to osoba spoza polityki i to jest dodatkowy plus.
On przychodzi i mówi, że potrzebuje trochę czasu, żeby się przygotować i przedstawić swoje pomysły na resort.
- Na pewno. To dla niego nowe środowisko. Inny jest sport na co dzień a inny jest w resorcie, kiedy zarządzamy budżetem dla sportu powszechnego. To też współpraca ze związkami. To trudny resort, ale sportowcy potrafią się sprawdzać. Oni podejmują wyzwania. Ja z przyjemnością posłucham na komisji sportu założeń ministra. Będziemy go wspierać.
Pani by się bardziej nie nadawała? Ma pani doświadczenie parlamentarne, samorządowe i jest pani sportowcem. Z marszu by można było zostać ministrem.
- W sumie można by było, ale tak zdecydowała pani premier. Szanuje tę decyzję. Adam Korol to osoba kompetentna.
Jakie są trzy najważniejsze zadania dla szefa resortu sportu na koniec kadencji?
- Resort jest w dobrej kondycji. Poprzedni ministrowie rozpoczęli wielką reformę sportu powszechnego. Należy dokończyć to, co jest rozpoczęte. Nowelizacja ustawy się kończy, została przegłosowana. Jest kilka rzeczy, które wymagają dokończenia. Adam Korol użył zdana, że nie przychodzi na chwilę. To piękne, że chce zrobić coś więcej. Mam nadzieję, że wyborcy pozwolą na to, żebyśmy kontynuowali tę pracę.
Niedawno napisała pani na Twitterze, że jakby FIFA odebrała Katarowi mistrzostwa w piłce nożnej w 2022 roku, to powinniśmy się starać o te rozgrywki z Niemcami. To było na poważnie?
- Nie tylko ja to pisałam. Prezes PZPN też o tym pisał. Te stadiony, które mamy, trzeba by rozbudować, ale w Polsce odbywa się wiele ważnych imprez, jak mistrzostwa w siatkówce. Niedługo mamy Euro w piłce ręcznej. Były rozgrywki hokejowe. Potrafimy organizować imprezy. Mamy fantastycznych kibiców. Świat nam tego zazdrości. Jakby była taka szansa to warto się zastanowić.
Mówimy o mistrzostwach w Katarze. Wcześniej są w Rosji. Sytuacja na wschodzie jest niepewna. Powinniśmy przyjąć pozycję wyczekiwania i zgłosić taką kandydaturę?
- Niemcy już ogłaszają, że są gotowi zorganizować Euro i Igrzyska w jednym czasie. Trudno się odnieść do sytuacji geopolitycznej za rok czy dwa. Wybory w FIFA są za kilka miesięcy. Trudno określić, czy będziemy mieć ten mundial. Mamy jednak potencjał na zorganizowanie wielkich imprez.
Tę kwestię powinniśmy traktować poważnie?
- Warto się starać o takie rozgrywki. Kwestię, czy powinniśmy mocniej się angażować, zostawiam prezesowi Bońkowi. On ma doświadczenie. Warto się starać o imprezy dla Polski. To przynosi korzyści.
Mówimy o Katarze i o Rosji?
- Nie mówię o konfliktach geopolitycznych, które pan uwypukla. Mówię, że imprezy sportowe są dobrym katalizatorem zmian w kraju. Czasem warto coś odpuścić, żeby nie mieszać się w konflikty. W FIFA jest bałagan i sytuacja może się zmienić. Może igrzyska zostaną odebrane. Jak FIFA odbierze mundial Rosji czy Katarowi to jest pole do walki.
Mówimy, że jesteśmy świetnie przygotowani, ale nie możemy się doczekać prawa szlaku na Podhalu, żebyśmy zimą mogli jeździć normalnie na nartach.
- Zwróćmy uwagę, że w Małopolsce jest ponad 250 stacji narciarskich. To dużo, jak na taki region. Coraz więcej jest inicjatyw lokalnych dotyczących tras biegowych. Rozwiązań jest wiele. Przepisy, które są przygotowywane, w mojej ocenie powinny być skierowane do naszych potrzeb. Nie możemy się wzorować na zapisach europejskich. Nie mamy tak wielkich gór. Mamy mały obszar gór. To 200 km kwadratowych. Trzeba dbać o przyrodę. Ludzie się muszą dobrze czuć na swojej ziemi.
Czyli jak grodzą, to nam nic do tego?
- Nie. Powinniśmy wychodzić naprzeciw inicjatywom lokalnym. Są przygotowane nowe stacje. One czekają tylko na inwestorów. Nie możemy ustawą powodować, że ludzie się będą bali o własną ziemię i oto, że zostaną w literze prawa wywłaszczeni.
To nie za duże słowo?
- O ile miałoby to tak wyglądać, jak w niektórych landach austriackich, że ziemia jest tylko udostępniana za wynagrodzeniem, to jest to do przyjęcia. Mówimy o projekcie, który jest konsultowany. Spotkał się z wielkim sprzeciwem ludzi. Projekt ustawy zakłada, że jak właściciel się nie zgodzi, to może zostać wywłaszczony i może mu zostać wypłacone wynagrodzenie. Gmina by to musiała zrobić. Kolejne zapisy powodują zobowiązania po stronie gminy. Jestem za uregulowaniem tych spraw, ale nie może to być robione zbyt szybko. Jest mało czasu do końca kadencji. Dyskusja powinna się rozpocząć od samorządu lokalnego. Chcemy ustanowić prawo krajowe. W Europie każdy land sobie to sam reguluje. Może trzeba to zostawić samorządom.
Nie obrażą się narciarze na Podhale?
- Mamy gdzie jeździć. Powstają nowe trasy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przeprowadzać renowację w kotle Goryczkowym. Kocioł Gąsienicowy jest zmodernizowany. To się udało zrobić z poszanowaniem przyrody. Da się to robić w zgodzie.