Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

Dwa dni o zakończeniu Igrzysk Europejskich odpowiedź na pytanie, czy warto było, wydaje się panu jednoznaczna?

- Dla mnie tak, dla niektórych nie. Jest jednoznaczna, bo mieliśmy ekwiwalent finansowy. Dzięki temu mieszkańcy mają i będą mieć lepsze drogi, infrastrukturę. To też infrastruktura sportowa. Będą mniejsze koszty utrzymania. Jest efekt promocyjny, wiele stacji telewizyjnych to transmitowało. Fajnie to wyglądało w telewizji. Miasto przyjęło sportowców bardzo gościnnie. Odbyło się wszystko bez incydentów, sytuacji napiętych. Było bezpieczeństwo, porządek. Wszystko skończyło się bardzo dobrze. Jesteśmy zdolni do organizacji dużych imprez. Zawsze organizowaliśmy mistrzostwa Europy lub świata, ale nie było nigdy tylu dyscyplin jednocześnie. Był stadion Wisły, Kolna, AWF, Nowa Huta...

Podobno jest decyzja, że w przyszłym roku nad Zalewem Nowohuckim zostanie uruchomione kąpielisko, po tym, co się wydarzyło podczas Igrzysk.

- Moim zdaniem to szerszy problem. Jest grupa osób, które wszystko w mieście próbują zohydzić. Głównie sukcesy. Tu też przy Zalewie Nowohuckim zaczęto mówić, że glony, bakterie, nie można się kąpać. Badania Sanepidu były. Można się kąpać, był triathlon. Jak stan wody się utrzyma, będzie tam można zrobić kąpielisko.

Efektem Igrzysk są też rozmowy o tym, żeby w Krakowie urządzić mistrzostwa w szachach, amp-futbolu i koszykówce 3x3? Mówił o tym Janusz Kozioł w Radiu Kraków.

- Wiele federacji się do nas zwraca, żeby tu były różne zawody. Jesteśmy stolicą siatkówki. W piłce ręcznej też są zawody. Byli u mnie przedstawiciele federacji szachowej. Oni chcą zrobić mistrzostwa szachowe, potem przymierzyć się do olimpiady szachowej. To największa na świecie impreza szachowa. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Mówi pan o bilansie zysków. Pieniądze przeznaczone z budżetu państwa na stadion przy Reymonta to już ostatnie złotówki na ten stadion?

- Mam nadzieję, że tak. Był lifting wizualny i pewne rzeczy wewnętrzne. To IT, zabezpieczenia daszków. Do tego będzie trzeba kiedyś wrócić, to się starzeje. Trybuny były tam budowane w odstępne czasu, po kolei. Rzeczy się starzeją. Utrzymanie obiektów to normalna rzecz.

Pomijając utrzymanie, ta studnia bez dna została zasypana?

- Tak, została zasypana. Koszty bieżącego utrzymania jednak są.

Postawiłby pan drugi raz na Igrzyska zimowe? O tym mówią władze województwa, mówił o tym wczoraj wiceminister Gut-Mostowy.

- Tamta decyzja spowodowana wynikiem referendum… Wtedy i teraz w innych sprawach mieszkańcy są wprowadzani w błąd przez osoby prowadzące pewne portale. To była błędna decyzja. ZIO powinno być. Wtedy miały być to igrzyska wspólne ze Słowacją. Jedynie brakowało toru bobslejowego. On mógł powstać w Polsce lub na Słowacji. Skocznie trzeba było remontować. Teraz na Igrzyska Europejskie zostały one wyremontowane. Tak można oddziaływać na opinię publiczną, wprowadzając ją w błąd.

Mieszkańcy protestujący przeciwko wycince drzew przy budowie tramwaju do Mistrzejowic włączają „opcję atomową” i zaczynają zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem uchwały o wstrzymaniu finansowania tej inwestycji. Co pan na to?

- Można się zastanowić. Jednak w rezultacie nie będzie tramwaju. Mieszkańcy walczyli o skomunikowanie tego regionu. Tak tramwaju nie będzie i miasto zapłaci odszkodowania. To przykład tego, co mówiłem. Wrzuca się granat i się to rozkręca. Spotykałem się w ramach konsultacji z grupą protestujących. Ustaliliśmy pewne rzeczy. Te osoby miały rozeznanie. Jest jednak okres przedwyborczy. Kilku panów na tym buduje swoją karierę do Sejmu, Rady Miasta, na prezydenta. To obrzydliwe.

Mieszkańcy piszą, że „prezydenci zapowiadali analizy, ponowne prognozy, korekty, oglądanie każdego drzewa, prace dendrologa. Jest pasmo spotkań, chaos, brak raportu z konsultacji i rozpoczęcie robót i wycinek”.

- Każdy może napisać, że jest chaos. Oni nie wiedzą, jak to wygląda. Jak chodzi o spotkania i konsultacje, one trwały od lat. Przy uzyskiwaniu opinii środowiskowej, trzeba było przeprowadzić konsultacje. Teraz też są konsultacje z ZDMK, prezydentem Kuligiem, ze mną. Różne grupy się spotykają. Jest kilku polityków, którzy podkręcają atmosferę, robią zdjęcia i idą do domu. Oni nie liczą się z kosztami tego.

Biorąc pod uwagę układ sił w Radzie Miasta, nigdy nie wiadomo, co zostanie przyjęte.

- Nigdy nie wiadomo. Wtedy jednak nie zbudujemy tramwaju ze wszystkimi konsekwencjami. Mieszkańcy nie będą dojeżdżać, drzewa będą. Będziemy też musieli zapłacić wiele milionów złotych odszkodowania, więc wstrzymamy inwestycje na innych polach.

Może jeszcze jedno spotkanie z autorami projektu?

- Ile się można spotykać? Konsultacje trwają do końca miesiąca. Projektanci byli na miejscu, oni pokazywali. Przyjdzie grupa 50 osób, potem następni i mówią, że nie wiedzieli, bo ich nie było. Nie można tak. Konsultacji była masa.

Jak pan ocenia pomysł szefa Rady Miasta dotyczący rezolucji ws. odblokowania pieniędzy z KPO? Miałyby one zostać przeznaczone na budowę metra w Krakowie.

- To kwestia pieniędzy z KPO. Na co one będą przeznaczone? Jest wiele potrzebnych projektów. Mamy tramwaj do Mistrzejowic. To pierwszy etap premetra na pewnym odcinku. Premetro budujemy w takich parametrach tuneli, że jakby była kwestia metra, ono się tam zmieści. To będzie można mówić po wyborach. Unia powiedziała, że po wyborach odblokuje środki, bez znaczenia kto wygra.

Ponowny brak wotum zaufania dla pana ze strony Rady Miasta wpłynie na pana decyzję o ewentualnym ponownym starcie w wyborach? Jeden z radnych powiedział, że nie wyobraża sobie, żeby prezydent, który dwa razy nie otrzymał wotum zaufania, znowu startował w wyborach.

- Wie pan, że wotum zaufania to decyzja 20-kilku osób. Głosowało 130 tysięcy osób za mną. Jak położyć na wadze obie kwestie, nie ma co mówić. Głosowanie wotum jest polityczne. Absolutorium jest merytoryczne. Rada Miasta nie ma tu manewru. Jest opinia Regionalnej Izby Obrachunkowej, ratingi… Generalna Izba Obrachunkowa dała opinię bez zastrzeżeń. RIO by obaliła uchwałę Rady, jakby nie było absolutorium. Wotum jest polityczne. Z wypowiedzi ludzi, którzy byli przeciwko, widać to. To przykre. Jak pan popatrzy na niektórych polityków, to oni budują autorytet na krytyce, nie na tym, co sami zrobili. Ja bym się obawiał takich ludzi.

Nie kusiło pana referendum, które by się mogło skończyć rozwiązaniem Rady Miasta?

- To w tej chwili jest 9 miesięcy do wyborów. 3 miliony kosztuje referendum. Szkoda czasu. Niektórzy pewnie by tego chcieli, bo plując na mnie, by sobie zbudowali autorytet.