Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim:
Panie prezydencie, półtora miesiąca przed wyborami mamy 8 kandydatów na prezydenta, od prawa do lewa, choć najwięcej z tych w środku. Czy wobec tego bogactwa wyborów, przed jakim stają krakowianie, jest pan spokojny o Kraków, w którym zarządzał pan ponad dwie dekady?
Chciałem tylko przypomnieć, że w swojej pierwszej kampanii w 2002 roku było nas chyba 13, z tego co pamiętam i jakoś się to potoczyło.
Ale dostrzega pan tutaj rzeczywiście istotny wybór? Spokojny jest pan o to, co będzie dalej z Krakowem, patrząc na oferty programowe?
Sądzę, że można by kwestie ofert programowych troszeczkę odłożyć na bok, bo jak pan popatrzy, to wszyscy kandydaci mówią o tym samym, troszeczkę inaczej akcenty rozkładając. Tutaj są moim zdaniem dwie kwestie. Pierwsza żeby to był kandydat, który nie jest związany politycznie partyjnie, bo mogę z własnego doświadczenia powiedzieć - naprawdę musi być ktoś niezależny. Po drugie musi to być ktoś, kto zna miasto, zna jego mechanizmy, potrafić się rozeznać w tym wszystkim, bo to nie jest tak jak się niektórym wydaje - bardzo prosta sprawa.
To trzech kandydatów spełnia te warunki - Łukasz Gibała, profesor Mazur i Marcin Bzyk-Bąk.
Jeszcze jest pan prezydent Kulig.
I prezydent Kulig oczywiście.
Ja bym właśnie wspomniał o tym ostatnim, albowiem on jest jedynym spośród tej grupy, który naprawdę zna miasto. Zrozummy jedną rzecz - wybory samorządowe to nie są wybory polityczne, to nie powinny być wybory polityczne. To musi być ktoś, kto jest managerem, kto zna miasto, kto wie, jak to wszystko funkcjonuje, kto się w tym potrafi poruszać, jest niezależny i dlatego może z każdym rozmawiać. Ja zaczynałem przy Leszku Millerze jako premierze, przez te 21 lat przez wszystkie opcje przeszedłem, z każdym musiałem rozmawiać. Jeśli jeden z kandydatów mówi - „nie będę jeździł do Warszawy po pieniądze”, to powinien być od razu wyeliminowany. Rolą samorządowca jest po pierwsze to, żeby pieniądze były tutaj, a po drugie jeżeli jest możliwość w kwestii pieniędzy unijnych czy innego typu dotacji, ściągać je do Krakowa.
To rozumiem, skoro podkreśla pan tę niezależność, że jeśli będzie taka sytuacja, że w drugiej turze, a wiele na to wskazuje, że tak może być, będzie Łukasz Kmita - kandydat Prawa i Sprawiedliwości i Łukasz Gibała, to wskaże pan na niezależnego kandydata?
Nie, nie wskażę na niezależnego kandydata z bardzo prozaicznego powodu - bo ten niezależny kandydat nie jest niezależny moim zdaniem. Jest niezależny być może od polityków, od politycznych układów, ale jest zależny od finansowych układów i to jest jeszcze gorsze…
Rodzinnych...
To nie tylko rodzinne układy, bo tam są całe mechanizmy finansowe. Nie wiem, czy pan czytał - są takie wpisy, bardzo konkretne wpisy na Facebooku, robione przez innych, ja zresztą do tego wrócę w swoich komentarzach.
Tak może być, rzeczywiście - Łukasz Kmita, były wojewoda, znany jest tego, że potrafi skuteczną kampanię przeprowadzić, pokazał to ostatnio.
Ale on też skutecznie rządził, on był skutecznym wojewodą.
Jeśli będzie taka druga tura - Łukasz Gibała i Łukasz Kmita - pan zagłosuje na Łukasza Kmitę?
Może nie pójdę do wyborów.
Nie pójdzie pan do wyborów? Nie wskaże pan nikogo z tej dwójki?
Na pewno nie pana Gibałę.
A Łukasza Kmitę?
Być może.
On bardzo cenił współpracę z panem prezydentem, będąc na stanowisku wojewody. Czyli z tej dwójki bardziej by pan sobie wyobrażał na stanowisku prezydenta Łukasza Kmitę?
Z tej dwójki tak.
Mimo że jest partyjnym kandydatem?
Miałem okazję zapoznać się z jego działalnością jako wojewody i nie mogę niczego złego powiedzieć. Akurat nie trafił na okres, który wymagał dosyć ciężkiej i zdecydowanej pracy, bo to była jej pandemia i wybuch wojny i wywiązywał się z tego świetnie.
To może być zaskakujące, że mając taki wybór, prezydent Krakowa wskazuje na kandydata Prawa i Sprawiedliwości.
Powiem tak – Prawo i Sprawiedliwość nie jest moją bajką, jak niektórzy mówią, natomiast widzę w tej formacji ludzi, z którymi się naprawdę da współpracować, którzy są mądrzy i rozsądni. Niestety nie oni generalnie decydują w tej formacji, ale to są jakby dwa PiS-y.
Podziękował pan ironicznie Rafałowi Komarewiczowi, że ten przed wyborami parlamentarnymi zapowiadał, że idzie do Sejmu walczyć o Kraków, o metro, ustawę metropolitalną, a teraz rzuca te plany i chce być prezydentem. Jest pan rozczarowany tą decyzją?
Jestem. Muszę państwu powiedzieć, że dla mnie jest to dziwną rzeczą. Jesteśmy cztery miesiące po wyborach i niech pan popatrzy – zaczął pan od listy kandydatów - tam jest z czterech posłów, cztery osoby, którym mieszkańcy powierzyli bycie posłem i dbanie w Warszawie o Kraków, a oni teraz mówią – „Nie, nie, ja mam inne, lepsze moim zdaniem rozwiązanie i pójdę gdzie indziej, będę tutaj”. To jest nieuczciwe po prostu. Moim zdaniem jest to nieuczciwe.
To też nie są kandydaci z pana bajki?
Nie.
Wracając do posła Komarewicza, który mówił niedawno, że każdą kadencję prezydencką powinno rozpoczynać referendum z szeregiem pytań, które pokazywałyby to, czego chcą mieszkańcy. Dlaczego pan nie organizował takich referendów? Pięć razy mógł pan to zrobić, pięć kadencji za panem.
Mogłem. Tylko chciałem zwrócić uwagę, że mieszkańcy wybierają według programu. Jeżeli wybierają X, to wybierał go z jego programem. Tam są te rzeczy, które on chce realizować i na które mieszkańcy, wybierając go, się zgodzili, a więc nie ma potrzeby robienia referendum. A poza tym to jest też obejście całej sytuacji, mianowicie ci ludzie, którzy - bo to nie tylko on mówi o referendum - chcą zrzucić odpowiedzialność pewnych decyzji na mieszkańców. Po to się wybiera człowieka, żeby on kierował miastem i żeby ponosił za to odpowiedzialność, żeby mógł powiedzieć: „ja to zrobiłem, wybraliście mnie”. Demokracja na tym polega, demokracja polega na tym, że lud składa w ręce swoich przedstawicieli wszystkie prawa dotyczące rządzenia. Wybraliście mnie państwo powiedzieliście - ty rządź - to ja teraz rządzę i podejmuję decyzje.
Zostawmy tych kandydatów nie z pana bajki, jak pan mówił, tych partyjnych, wróćmy do bezpartyjnych - profesor Mazur mówi tak: magistrat powinien zostać tak zrestrukturyzowany, by uzyskiwanie decyzji administracyjnych nie trwało 33 miesiące, jak trwa w Krakowie, a na przykład dla porównania w Aglomeracji Śląskiej – 9. Tryb pracy urzędu skutkuje potem wzrostem cen nieruchomości, panie prezydencie?
Po pierwsze ja rozumiem, że pan profesor Mazur wziął jakiś krańcowy przypadek, który znalazł, natomiast chciałem zwrócić uwagę, że te dane, o których mówimy - bo to dotyczy głównie pozwoleń na budowę - ja panu powiem, jak wygląda mechanizm. Inwestor zwraca się do architekta czy do pracowni jakiejś o sporządzenie projektu i z reguły to wygląda w ten sposób, że ma płatne wtedy, jak otrzymuje pozwolenie na budowę. W związku z powyższym ten architekt, używajmy słowa architekt, aczkolwiek nie tylko architektów to dotyczy, składa papiery do urzędu, by mógł powiedzieć inwestorowi: „Panie, złożyłem wszystko już, mogę dostać zaliczkę”, natomiast ma świadomość, że tam nie jest wszystko. I wtedy urząd się zwraca do niego, on troszeczkę uzupełnia, ale jeszcze nie wszystko, więc to trwa. On jednak mówi: „No ja już tyle miesięcy temu złożyłem papiery, a nie mam jeszcze decyzji, bo nie mogę mieć”. To tego typu sytuacje. Natomiast kwestia urzędu - proszę zwrócić uwagę na przepisy. Pewne przepisy mówią o konieczności obligatoryjnej wywieszania pewnych projektów decyzji na ileś tam dni, z reguły na 21 dni i dopiero jak to powisi 21 dni, to można wszczynać sprawę. To są takie biurokratyczne rzeczy, które wynikają nie z rozwiązań magistrackich, ale z rozwiązań ogólnych.
Panie prezydencie, kończąc ten przeglądy kandydatów, wracam do wspomnianego już niezależnego kandydata Łukasza Gibały, który łagodzi trochę deklarację dotyczące odwoływania wszystkich szefów miejskich instytucji. Mówi, że trzeba będzie audyt przeprowadzić, ci dobrzy - a są tacy - oczywiście zostaną. A czy szefowie wszystkich instytucji kultury, którym przedłużył pan kontrakty nawet do 2030 roku, to są wybitni specjaliści?
Generalnie jest taka sytuacja - jest ktoś, kto pracuje jako dyrektor instytucji kultury, kończy mu się kontrakt, załóżmy teraz w styczniu, ale o tym, że mu się kończy kontakt w styczniu, my już wiemy, mówię o sobie i o wydziale kultury, parę miesięcy wcześniej. W związku z powyższym musimy napisać pisma do związków twórczych właściwych dla danej dziedziny, dwóch przynajmniej, w niektórych wypadkach do ministerstwa kultury i dopiero po otrzymaniu opinii na temat zarządzającego tą jednostką ja mogę podjąć decyzję. Ja wiem, jak on funkcjonował, a jeżeli mam jeszcze opinie z tych instytucji, o których mówiłem, to mogę podjąć decyzję. Dlaczego mam nie podejmować takiej decyzji, skoro ja go znam ileś lat, wiem, jak to funkcjonuje? Jeżeli mam wątpliwości, to ogłaszam konkurs i są takie przypadki, jak pan wie. A ktoś, kto przyjdzie, go nie zna, ale mu powiedział: „Nie, słuchaj to nie tego, weź tamtego, bo to jest fajny chłopak, nasz kolega”. Nie, tu muszą być merytoryczne przesłanki spełnione i wszystko robię, a do końca kwietnia jestem urzędującym prezydentem, w związku z powyższym nie widzę powodu, dla którego mam nie wykonywać swojej obowiązków.
To na koniec jednym zdaniem, to zdanie pewnie będziemy rozwijać, mam nadzieję przy okazji kolejnych rozmów. Co znajdzie się w pana politycznym testamencie? Mam tutaj na myśli polityki miejskie, jakie zasady zarządzanie miastem w pana ocenie wpisały się w krakowskie DNA i powinny być kontynuowane?
Nie wiem, czy wpisały się w DNA, bo jak pan wie, zawsze moim sztandarowym projektem było to, żeby samorząd był z dala od polityki. To się nie staje, bo jednak wszyscy wchodzą w tę politykę i to jest moim zdaniem tragedia.
Zakończmy na tym. Czy to możemy być z dala od polityki? To pytanie będę jeszcze przypominał.