Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

Nadal nieznane są szczegóły organizacji Światowych Dni Młodzieży. Ten list intencyjny coś zmienia?

- Nie. Generalnie znane są fakty. Dzisiaj jest wizytacja w Brzegach. Zobaczymy jak wygląda tam sytuacja po deszczu. Wiadomo co się stanie. Będzie jedna msza na Wawelu odprawiona przez księdza kardynała, dwie msze odprawiane przez papieża, msza w Brzegach i spotkanie z młodzieżą.

 

Wciąż nie wiemy czy w Brzegach czy nie. Pana nie irytuje ta dyskusja?

- Tak, ale sytuacja mnie nie irytuje. Brzegi to teren 200 hektarów. Z tego 70 hektarów jest na terenie Krakowa. To Brzegi i Kraków.

 

Są osoby, które mówią, że jak odbędzie się to w Brzegach to Kraków na tym straci.

- To osoby, które nie mają o tym pojęcia. To dobre rozwiązanie. Alternatywnie stawiano Brzegi i Pobiednik. Wybrano Brzegi.

 

Co organizacyjnie jest po stronie miasta?

- Cała masa rzeczy związanych z bieżącym życiem. Jak 3,4 miliony ludzi będzie w mieście przez tydzień to jest kwestia zużycia wody, prądu i takie techniczne rzeczy. Proszę zobaczyć, że ci ludzie będą w parafiach. Jak ich trzeba będzie dowieźć to dowiezienie 1,5 miliona osób to masa autobusów. Autobusy przywiozą ludzi i co dalej z autobusami? Jest masa zadań, które wymagają współpracy z rządem. Na południu Polski nie ma tylu autobusów. Jak dowieziemy pociągami to czy mamy tyle bocznic, żeby te pociągi poczekały? To operacja, jakiej nie było.

 

Ta logistyka nie jest w proszku?

- Nie. Niektórzy piszą, że nic się nie dzieje. W filozofii jest termin mówiący o tym, że jak ktoś o czymś nie wie to znaczy, że nic się nie dzieje. Nad tym pracują od dawna całe zespoły ludzi.

 

Co teraz jest do zrobienia w promocji i infrastrukturze. Co zrobi miasto?

- Promocja ruszyła. Jest tworzony film, ale promocja idzie też przez Kościół. My się w to włączymy.

 

Infrastruktura?

- Jest robiona. To idzie. Są pewne konkretne rzeczy, które się wydają nieistotne. Skoro w iluś szkołach będą pielgrzymi to trzeba zwiększyć ilość toalet, pryszniców. To masa rzeczy.

 

Jak pan ocenia proponowane zapisy do ustawy o ochronie środowiska?

- Nie wiem, nie znam.

 

Miasto miałoby nowe narzędzia. Można by zamykać kwartały miasta dla ruchu i wpuszczać samochody spełniające normy.

- To rzecz złożona. Miasto powinno mieć takie możliwości, ale trzeba z tego korzystać umiejętnie. Będą naciski, żeby zamykać kwartały. Ja bym chciał, żeby do miasta nie wjeżdżały stare samochody. Jednak trzeba popatrzeć, że nie ma możliwości, żeby ludzie się przesiedli do nowych samochodów. Jest kwestia finansowa. Trzeba to wyważyć. Może być okres przejściowy.

 

Poseł Arkit mówi, że to są narzędzia, z których mogą skorzystać samorządy. Pan by skorzystał?

- Ja bym chciał zobaczyć najpierw dokładny przepis. Z tego trzeba korzystać ostrożnie.

 

Jest jeszcze jeden zapis. Samorząd wojewódzki mógłby wprowadzać normy dla kotłów. Wtedy można by palić węglem, ale w nowoczesnych kotłach. Co dla Krakowa jest lepsze? Nowe kotły czy całkowity zakaz palenia węglem?

- Są dwie szkoły. Ta związana z przemysłem węglowym mówi o kotłach. To jest jakieś rozwiązanie, ale wtedy się nie upilnuje. Nie ma gwarancji, że ktoś z nowym kotłem nie kupi ekogroszku.

 

To tak jakby kupić samochód na benzynę i wlać ropę.

- To kupi gorszej jakości węgiel.


To wszystkie narzędzia, jakie powinien mieć pana doradca ds. smogu, Witold Śmiałek? To sprawi, że do końca kadencji będzie znacząca poprawa jakości powietrza w Krakowie?

- My przyjęliśmy, że do końca kadencji będzie znacząca zmiana jakości powietrza. I tak będzie. Obojętnie jakie będą rozwiązania. Dobrze by było jakby takie zmiany jednak były.