Zapis rozmowy Rafała Nowaka-Bończy z ustępującym prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.

Nie żal panu? Kamery, kłótnie, oskarżenia. Jesteśmy w centrum uwagi. Emocje ogromne, a pan stoi z boku.

- Nigdy nie miałem parcia na szkło. Kamery mnie nie ruszają...

Polityczne emocje?

- Jestem przyzwyczajony. Muszę powiedzieć, że decyzja była przemyślana dokładnie i długo. Jak ją podjąłem, nie ma czego żałować.

Jak pan ocenia kończącą się kampanię? Są tacy, którzy mówią, że ona jest brutalna, brudna, nieuczciwa, brzydka. Są też inni, którzy mówią, że jest normalna, a te poprzednie były nienormalne, bo było wiadomo, kto wygra. No może poza 2010 rokiem, kiedy pan walczył ze Stanisławem Kracikiem.

- Te wszystkie epitety są prawdziwe, o których pan mówił. Ta kampania nie jest przyjemna. Mam taką uwagę. Kampania, która jest samorządowa, powinna się różnić od kampanii do parlamentu. Powinna być merytoryczna. Ona się przekształciła w polityczną kampanię, która tutaj nie powinna mieć miejsca. Z przykrością i z bólem przyjmuję, że taki wynik dostał pan prof. Kulig, który był jedynym merytorycznie przygotowanym kandydatem do rządzenia miastem. Każdemu się wydaje, że to polityczna układanka. Nie. To szereg precyzyjnych decyzji. Kandydaci w większości sobie z tego nie zdają sprawy.

Ten kandydat, który zdawał sobie sprawę, czyli prezydent Kulig… Co poszło nie tak? Czemu ten wynik był tak słaby? O co chodziło z kandydaturą drugiego wiceprezydenta Jerzego Muzyka? W ostatniej chwili się zgłosił, potem się wycofał. Nikt nie wie, o co chodzi.

- Ja też nie.

Pan konsultował tę kandydaturę, choć negatywnie jak rozumiem.

- Ja mu odradzałem. Nie wnikam w to, jakie kto ma pomysły. Każdy jest pełnoletni i ma prawo podejmować decyzje. Nie jesteśmy w partii politycznej, która mówi, że nie wolno. Chciał - wystartował, chciał – wycofał się.

Kandydatura prezydenta Muzyka zaszkodziła wynikowi prezydenta Kuliga?

- Jeżeli to w niewielkim stopniu.

Co zatem zdecydowało o tak słabym wyniku?

- Nie wiem. Trzeba specjalistów zapytać. Oni to będą analizować.

Może Kraków zmęczył się Jackiem Majchrowskim i jego ludźmi?

- To myśl przewodnia niektórych pseudopolityków. To jednak zupełnie możliwe. Nie wykluczam tego. Dawałem Krakowowi stabilizację. Nie należałem do walczących plemion, rozmawiałem z każdym. Dzięki temu Kraków wygląda, jak wygląda. Nie ma się czego wstydzić.

W Krakowie wyrosło pokolenie Jacka Majchrowskiego. 22 lata, rekord absolutny, który nie zostanie prędko pobity, bo mamy teraz dwukadencyjność.

- 21,5.

Jakby pan spojrzał na ten czas, czego pan najbardziej żałuje? Co się nie udało, a powinno się udać?

- Trudno powiedzieć. Są nieudane rzeczy, jak jeden stadion. Do tego Zimowe Igrzyska Olimpijskie, Euro 2012. Wszystko się wiąże ze sportem...

Przypadek?

- Nie wiem. Teraz się zorientowałem.

Może pan do sportu ręki nie ma? Teraz ze sportem w Krakowie też słabo. Kiedyś mieliśmy szczyt piłkarski, teraz słabo.

- Tutaj nic do tego nie mam. To spółki, które są prywatne. Nie wchodzę w to. Jakby pan miał do mnie pretensje…

Ja mam pretensję?

- Sugestia. No nie.

Jakbyśmy popatrzyli w przyszłość... Tak czy siak zmieni się wiele w Krakowie. Z czym nowy prezydent będzie miał największy problem? Jakie jest największe wyzwanie?

- Trudno powiedzieć o jednym wyzwaniu. Wiele rzeczy zostało zrobionych. Uporządkowana gospodarka wodna, śmieciowa, czystość powietrza. Tu można wiele zrobić, ale dotyczy to raczej obwarzanka krakowskiego, nie Krakowa. Podwoiliśmy ilość parków. Zieleń jest wszędzie. Badania pokazują, że 72% terenów Krakowa to tereny zielone różnego typu.

Mówi pan, że jest dobrze. Co jest do zrobienia. Metro?

- Wszyscy tak uważają, ale ja powiem szczerze. Niektórzy kandydujący w I turze uważali, że metro nie jest w Krakowie potrzebne, ale musieli tak mówić, bo każdy tego chce.

To prestiż jest przecież.

- Ja zawsze mówiłem, że nie. Wbrew powszechnej opinii.

Czyli dalej pan twierdzi, że nie ma konieczności budowy metra w Krakowie?

- Absolutnie nie. W referendum wyszło jednak, jak wyszło. Ja działałem, żeby to robić.

Nowe miasto? Nowe osiedla – Rybitwy, Nowa Huta?

- To było polityczne działanie państwa radnych z PO głównie, ale nie tylko. Wszystkie kluby w zasadzie. Szkoda. To był dobry projekt, który wymagał pewnych korekt, ale można to było robić na bieżąco.

Może teraz ten projekt wróci?

- Tak. Będą mówić, że to zasługa nowego prezydenta.

Dla Krakowa to bez znaczenia.

- Mnie to obojętne. Ważne, żeby to było.

Trzecia obwodnica?

- To nie jest nasza decyzja. To GDDKiA. Robi się. Fajnie.

Trasa Pychowicka i Zwierzyniecka?

- One będą robione, jak sądzę. Są projekty. To powinno iść.

Ile lat to zajmie?

- Pewnie około pięciu lat.

Czyli w drugiej kadencji, jeśli...

- Albo na końcu pierwszej.

Wybory przed nami. Skomentujmy dzisiejsze sondaże. Gazeta Wyborcza daje Aleksandrowi Miszalskiemu 39%, Łukaszowi Gibale 36%. Niezdecydowanych jest aż 25%. Za dużo z tego sondażu nie wynika.

- To było do przewidzenia. Obaj idą łeb w łeb. Ja się dziwię tym niezdecydowanym. To elektorat pewnie PiS, który nie pójdzie do wyborów. Oni nie mają na kogo głosować.

Dwaj kandydaci liberalni..

- Tak. Z jednej strony kandydat, który malował sobie 8 gwiazdek, z drugiej strony ktoś, kto chciał tworzyć kordon sanitarny wokół PiS.

Pan do tego kordonu nie przystąpił.

- Nie. Nigdy się nie mieszałem w polityczne zabawy. Chciano mnie wciągnąć, nigdy się nie dałem. Samorząd powinien być z dala od polityki.

Drugi sondaż LoveKraków. Tutaj niezdecydowanych jest 8%. Aleksander Miszalski – 48,3%, Łukasz Gibała – 43,6%.

- Ma pan świadectwo, jak można wierzyć sondażom.

Pan nie wierzy?

- Nigdy nie wierzyłem. Robiłem swój sondaż i był taki, jak powinien być.

I go pan nie publikował?

- Nie publikowałem.

Na koniec zapytam o słynne pamiętniki, o których pan mówił na wieczorze wyborczym Radia Kraków po I turze. Na ostatnim kolegium ustaliliśmy, że jeśli zostaną wydane, od razu trafią do naszej Radiowej Biblioteki, ale jest prośba, żeby pan je przeczytał. Zapewniamy studio, oprawę, promocję, antenę. Przeczyta pan?

- Te pamiętniki? Ja mam złą dykcję.

Mówił pan, że nie wiadomo, jak będzie z publikacją, bo by się pan musiał z Krakowa wyprowadzić. Kto ma się czego obawiać?

- To w żartach mówiłem. Chciałbym, żeby to pokazywało… Jak pan czyta, co piszą niektórzy związani z panem Gibałą, oni przyjęli zasadę, jak PiS poprzednio. Polska w ruinie, tak samo tutaj, że Kraków jest do niczego i beton. Wmawiają to ludziom. W pamiętnikach może wyjść, jak jest naprawdę.