"Wszystko opiera się na jednym nazwisku, a nie sądzę, by jedno nazwisko decydowało o dobrym wyniku" - oceniał Jacek Krupa. Jego zdaniem decydujące są lokalne struktury. "Trzeba być w każdym miejscu, każdej miejscowości, każdej gminie" - mówił Jacek Krupa w Radiu Kraków. Jak oceniał, ugrupowanie Gowina stać najwyżej na wprowadzenie dwóch, trzech radnych do Sejmiku województwa.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jackiem Krupą z zarządu Województwa Małopolskiego.
Przestraszył się pan Polski Razem Jarosława Gowina?
- Nie. Dlaczego mam się ich bać?
Może zabrać głosy Platformie.
- Nie sądzę. Po pierwsze, jest prawie niemożliwe powtórzenie sukcesu Wspólnoty Marka Nawary. To było pierwsze pozapartyjne ugrupowanie, które na poziomie regionu przekroczyło próg wyborczy. Nie sądzę, żeby jedno nazwisko decydowało o dobrym wyniku, żeby to ugrupowanie mogło wprowadzić radnych do Sejmiku. Jeśli już to maksymalnie dwóch lub trzech.
Czyli dwóch, trzech radnych może mieć Polska Razem?
- Tak, ale będzie to trudne. Wybory do Sejmiku są trudniejsze logistycznie niż wybory do parlamentu.
Jarosław Gowin od dawna spotyka się z małopolskimi samorządowcami, buduje poparcie. Nie daje pan mu większych szans? Sam Gowin mówi o 20% poparciu.
- To co mówi poseł Gowin to jedno, rzeczywistość to drugie. W wyborach do samorządu i parlamentu samorządowcy nie mają decydującego znaczenia. Decydują struktury i koła. Trzeba je mieć w każdej gminie, miejscowości. To musi być grupa pracujących ludzi. To co proponuje nowa partia Gowina to trochę zdarta płyta. Nie ma nic nowego. To za mało.
Czyli w Małopolsce znaczącego poparcia Gowin nie zdobędzie?
- Być może w niektórych miejscowościach na południe od Krakowa czy w gminach północnych tak. Tam gdzie są centra rozwoju gospodarczego jak Kraków, Nowy Sącz, Nowy Targ czy Oświęcim, nie wróże mu sukcesu.
Jaki smak będzie miało to zielone jabłuszko?
- Jak zobaczyłem zielone jabłko to skojarzyłem z Apple. Steve Jobs był geniuszem, jego jabłko ma ogromną wartość. Nie sądzę, żeby to zielone jabłuszko miało taką wartość. Jakby było nadgryzione to mógłbym posądzać o plagiat. Życzę Gowinowi takiej charyzmy, jaką miał Jobs, ale nie sądzę, żeby to było na tym poziomie.
Tymczasem goszczący wczoraj w Kętach i Libiążu Jarosław Kaczyński mówi „nie” dla zakazu palenia węglem. Dwa tygodnie po decyzji awantura nie gaśnie. Jak samopoczucie?
- Temat nie jest łatwy, on budzi emocje. Trzeba jednak patrzeć szerzej. Są wartości ponad interes, taką wartością jest zdrowie mieszkańców. Kiedyś jak zamykaliśmy hutę w Skawinie czy likwidowaliśmy produkcję surówki w kombinacie, też były kontrowersje. Teraz patrzymy na to z dumą. To pociągnęło za sobą problemy, ale one zostały rozwiązane. Wiem, że Śląsk ma swoje interesy, ale reszta społeczeństwa ma ważniejszy interes.
Nie zapłaci za to PO w wyborach samorządowych?
- Nie sądzę. Ludzie podchodzą do tego pozytywnie. Większość mieszkańców Małopolski zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Jeśli nawet poniesiemy stratę to dla takiej sprawy warto.
Kilka dni temu w Radiu Kraków burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher, mówił o potrzebie takiego zakazu w Zakopanem. Z innych stron województwa płyną podobne głosy?
- Nie są to głosy mocne. Ten pierwszy z Zakopanego odbieram poważnie. Gdy wjeżdżamy do Zakopanego to czujemy swąd dymu. Zaraz płacimy jeszcze opłatę klimatyczną. To irytujące Czy burmistrzowi się uda? Nie wiem. Sejmik podejmuje decyzję na wniosek konkretnej gminy. Czy w gminie Zakopane znajdzie się większość? Ciężko powiedzieć. Kraków podjął decyzję i za tym poszedł Sejmik województwa.
Brał pan udział w otwarciu sezonu narciarskiego. Był tam także minister Biernat. Szef resortu sportu zapowiedział ułatwienia w inwestycjach narciarskich. Chodzi o tak zwane „prawo śniegu”?
- Tak. Nie było to jednak otwarcie sezonu narciarskiego, ale ogólnie turystycznego. Chodzi także o uzdrowiska. Ta inicjatywa ministra jest ważna. Jedną z barier rozwoju stacji narciarskich są problemy terenowe. Ludzie nie mogą się dogadać i powstają płoty. Jest wiele przykładów jak Gubałówka czy Butorowy. Ustanowienie prawa, które wprowadzi rozwiązanie, że w naszym wspólnym interesie w okresie zimowym takie stacje możemy budować jest cenne. Z drugiej strony mamy wspaniałe przykłady na przykład z Białki, że ludzie rozsądni potrafią się dogadać. Z nich musimy brać przykład. Ta inicjatywa jest ważna.
Jest pan optymistą. Krewcy Górale uszanują „prawo śniegu”?
- Krewcy Górale mają swoje prawa. Niektórzy potrafią się dogadać a inni nie. Kiedyś pracowałem przy ustawie o bezpieczeństwie w górach to kontrowersji była masa. Byli Górale, GOPR-owcy i wspinacze, były kłótnie, ale wypracowaliśmy kompromis. Teraz jest dobrze. Jeździmy w kaskach, wiemy jak szkolić ratowników, jak finansować ratownictwo. To kwestia cierpliwości i sprytu, żeby taką ustawę wprowadzić.
Niech zdecyduje ten spryt, że z Gubałówki także będziemy szusować. Burmistrz Zakopanego z roku na rok przegrywa zakłady, bo obiecuje, że to się stanie niebawem.
- Gubałówka trochę odchodzi w przeszłość. Przez marazm Gubałówki inni wykorzystali szansę i weszli w to miejsce na rynku. Gubałówka traci znaczenie.
Prasę przeglądał Andrzej Sikorowski: