Donald Trump potwierdził wczoraj plan nałożenia na produkty z Unii Europejskiej 25-procentowych ceł. W typowym dla siebie języku mówił, że Unia Europejska powstała, by wyrolować Stany Zjednoczone. Komisja Europejska zapowiada odwet, ale jakimi narzędziami dysponuje?
Ja myślę, że Donald Trump trochę zachowuje się jak sprzedawca na rynku w jakimś kraju arabskim, który mówi trzysta na początku. Człowiek odchodzi, mówi: „co ty, zwariowałeś? Jakie trzysta, dam ci pięćdziesiąt”. I na końcu wychodzi sto. Zachowuje się jak taki niestandardowy przedsiębiorca. Zawsze była dyplomacja, elegancko i tak dalej. On wyciągnął te całe bebechy takiego handlu politycznego na wierzch i myślę, że Unia Europejska ma bardzo wiele do zaoferowania. To jest olbrzymi rynek, to jest bardzo dużo ludzi. Jeżeli patrzymy na całą Unię Europejską, bo myślę, że Donald Trump by najchętniej rozmawiał osobno z Czechami, osobno z Polakami. Myślę, że Wielka Brytania teraz trochę żałuje, że nie jest w Unii Europejskiej, ale sądzę, że bardzo szybko będzie chciała razem z nami rozmawiać. Ja myślę, że to są takie trochę strachy, jak wobec Kanady i Meksyku. Coś chce ugrać, zobaczymy, co. Może lepszy pokój w Ukrainie, żebyśmy się mniej wtrącali w ten pokój. Pewnie chce tam robić większy deal. Myśleliśmy, że Ameryka pomaga Ukrainie, a teraz się okazuje, że robi z nią po prostu interesy.
Nie oszukujmy się, gdyby rzeczywiście doszło do wprowadzenia ceł, to i polska gospodarka dostałaby rykoszetem.
Każda gospodarka by dostała rykoszetem, także amerykańska. Przecież my kupujemy bardzo dużo technologii, bardzo dużo sprzętu. Kupujemy też sprzęt wojskowy ze Stanów Zjednoczonych. Przychodzi mi na myśl spojrzenie pierwszego rządu Donalda Tuska, słynny kontakt na Caracale. Może jednak trzeba zastanowić się i stwierdzić, że niekoniecznie chcemy kupić Abramsy, że może coś innego kupimy w Unii Europejskiej.
Pytając o to, w jaki sposób mogłaby Unia Europejska odpowiedzieć, sięgnę do zaprezentowanego w zarysach wczoraj Czystego Ładu Przemysłowego, który zachowuje dotychczasowe cele emisyjne i klimatyczne. Nic się nie zmienia, mimo że na paliwa kopalne mocniej chcą postawić Amerykanie, nie mówiąc już o Chińczykach.
Ja myślę, że jedyną poważną odpowiedzią Unii Europejskiej jest jedność i rozmowa razem, bez wyłomów jakichkolwiek ze Stanami Zjednoczonymi. Jeżeli ktokolwiek się wyłamie, to straci na tym i straci na tym Unia Europejska. To, co proponuje pan premier Donald Tusk, to co proponuje polska dyplomacja od kilku miesięcy, to jest budowanie silnej Unii Europejskiej. Oczywiście ta Unia Europejska też musi patrzeć, że jeżeli ktoś inny nie chce szanować klimatu, no to my musimy szanować ten klimat. To jest dla nas bardzo ważne, bo tu żyjemy. Zobaczmy, kiedyś Kraków podjął uchwałę antysmogową. Inni wkoło nie podjęli i mógłby Kraków powiedzieć: „to dlaczego ja mam podejmować, jak inni nie podjęli?”. Ale dzisiaj, jak wychodzimy na rynek w Krakowie, to nie widzimy ludzi w maseczkach. Parę lat temu ich widzieliśmy. Ja powiem szczerze, kiedyś jako prezydent Sopotu ściągnąłem tę uchwałę od Krakowa i taką samą wprowadziłem w Sopocie.
Powietrze w tych miastach jest diametralnie różne.
Jednak w Krakowie oddychamy dobrym powietrzem. Rozmawiałem wczoraj z panem prezydentem Krakowa, Olkiem Miszalskim, że potrzebna jest ustawa metropolitalna, żeby objąć tym wspólnym działaniem wszystkich. Na tym polega też wspólnota Unii Europejskiej, trzeba wspólnie działać, a nie pojedynczo.
To co się dzieje z tą ustawą metropolitalną? Przecież projekt był gotowy już w poprzedniej kadencji.
Projekt niby był gotowy, tylko że był robiony jak gdyby wbrew samorządom. Teraz rząd Donalda Tuska stawia na inicjatywę oddolną i na przykład ustawa metropolitalna dla Pomorza, dla Trójmiasta jest gotowa. Ona jest przedyskutowana, wyszła od dołu. Wszyscy się dogadali i to jest najważniejsze. Tak jak kiedyś się wszyscy dogadali na Śląsku i w Zagłębiu i jest wspólna ustawa śląsko-zagłębiowska. Myślę, że tutaj najważniejsze jest nie, żeby wymyślili coś posłowie, ktoś w Warszawie coś wymyślił, tylko żeby ludzie od dołu wymyślili.
Jak mogliby skorzystać krakowianie i mieszkańcy tego obszaru funkcjonalnego, metropolitalnego?
Wczoraj rozmawialiśmy też z Dominikiem Jaśkowcem czy z panią Moniką Piątkowską, że jest potrzebna na przykład wspólna komunikacja. Ale ta wspólna komunikacja kosztuje, dlatego potrzebne są też dodatkowe pieniądze, żeby ludzie mogli dojechać do Krakowa. Kraków trochę bierze odpowiedzialność za wspólne działania antysmogowe, bo ma pewnie trochę sprawniejszych urzędników, większy aparat. Potrzebna jest też wspólna promocja, bo powiedzmy sobie szczerze, że ta promocja jest silniejsza, kiedy weźmiemy większy obszar. Czy na przykład wspólna gospodarka śmieciami, wspólna gospodarka prądem, źródłami energii odnawialnej. To są same korzyści. Wiemy, że teraz bardzo rosną Wieliczka czy Niepołomice. To są miasta, które żyją po części z Krakowa, chociaż sama Wieliczka oczywiście żyje też ze wspaniałej historii swojej kopalni. To jest jeden organizm w pewnym momencie.
Mówi pan o transporcie. Transport jest jednym z priorytetów biorąc pod uwagę Kraków i Małopolskę, i zaangażowanie w wykorzystanie pieniędzy z KPO. To wykorzystanie pieniędzy z KPO sięga 30%. Czasu jest niewiele, do połowy 2026 roku. Pytanie, czy zdążymy to wszystko wykorzystać.
Oczywiście jesteśmy spóźnieni dwa lata i trochę jeździmy szybko. Ale powiedzmy sobie szczerze, chociażby nowe tramwaje, nowe autobusy, co także zdarzyło się w Krakowie, dwanaście nowych żłobków, które zdarzyły się też w Krakowie. To są ważne projekty. Ja nigdy nie mogę zrozumieć, jak można było głupio postępować, prowadzić głupią politykę zagraniczną, która polegała też na polityce przez pośredników, żeby odrzucić 206 miliardów złotych, odrzucać plan Marshalla. Jednak dzięki temu w Krakowie powstały żłobki, ale co ważniejsze, powstały w mniejszych miejscowościach, w mniejszych gminach, gdzie w ogóle żłobków nie było. Te tramwaje, czy chociażby linie kolejowe, czy też pojazdy szynowe, to wszystko jest kupowane ze środków unijnych i obrażanie się na to, odrzucanie tego, czy chociażby HoReCa, pieniądze dla przedsiębiorców turystycznych postcovidowych, którzy stracili w czasie COVID-u, którzy mogą budować sobie drugą nogę. To jest olbrzymi plan Marshalla dla Polski, dla Krakowa, dla Małopolski. Nie mogę nigdy zrozumieć, jak można było to odrzucić.
Mówi pan przede wszystkim o Krakowie. Aleksander Miszalski to szef lokalnej Małopolskiej Platformy Obywatelskiej, pan również jest posłem Koalicji Obywatelskiej, a województwo małopolskie jest krytykowane, choćby przez posła Sowę ze względu na tempo wydawania pieniędzy z KPO.
Myślę, że był taki problem w pewnym momencie z tymi pieniędzmi dla przedsiębiorstw turystycznych. Agencja marszałka nie bardzo chciała wydawać te pieniądze. Ja nie potrafiłem zrozumieć, na czym to polega, ale tutaj interwencja pana marszałka była słuszna. Oddał wydawanie tych pieniędzy dla województw małopolskiego, podkarpackiego do agencji z Rzeszowa i to się sprawdziło. Samorządowcy na końcu ze sobą współpracują, z jakichkolwiek są opcji. Muszą ze sobą współpracować, myślę, że i pan marszałek Smółka bardzo dobrze rozumie, że to jest wielka szansa dla województwa małopolskiego. Mimo, że ma pewnie takie trochę zaplecze ziobrystów, którzy nie bardzo na to dobrze patrzą, to jednak te pieniądze wydaje i ta współpraca w wydawaniu środków unijnych chyba jest jednak ponadpartyjna.
Widać, że samorządowcy znajdują zrozumienie, dobrze oceniają innych samorządowców. Pan, były prezydent Sopotu, obecnie wiceminister funduszy, mniej krytycznie spogląda na samorządowca, jakim jest Łukasz Smółka, przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości.
Tak, natomiast oczywiście bardzo dobrze pamiętam pracę Marka Sowy jako marszałka województwa małopolskiego. Był świetnym marszałkiem, tego nie ukrywajmy.
Jaka jest pana opinia dotycząca tych planów związanych z funduszami spójności? wyszła inicjatywa z Komisji Europejskiej, żeby scentralizować te fundusze, żeby nie trafiały do samorządów, tylko do rządu. Chodzi oczywiście o kolejny okres finansowania z Unii Europejskiej.
To są dwa aspekty. Jeden to jest zabranie w ogóle polityki spójności, czyli tej polityki wyrównywania szans w Unii Europejskiej, na którym by bardzo straciła Małopolska. Nagle by okazało się, że po te same fundusze musi startować Kraków, Paryż, Monachium, a to są jednak pieniądze dla tych regionów, które są poniżej poziomu PKB. Polityka spójności zabrana tym krajom, które weszły do Unii Europejskiej, które są biedniejsze, czy też na przykład południowym Włochom, czy południowej Hiszpanii, spowodowałaby pewną różnicę w poziomie życia i to jest złe. Na to nakłada się jeszcze taka decyzja już krajowa, że u nas te środki nie są zdecentralizowane. 44% pieniędzy wydają regiony. One wtedy decydują i wydają sprawnie. Za poprzedni okres aplikacyjny regiony wydały 99,8 procent swoich pieniędzy. Jeżeli chodzi o pieniądze centralne, to już było gorzej. Na przykład tutaj dawny NCBR zawali, czy na przykład Polregio nie kupiło pociągów. Teraz będziemy się starali to nadrobić. Oto jest walka, żeby była polityka spójności, czyli dla tych zapóźnionych regionów i żeby zdecentralizować te pieniądze, żeby to nie było tak jak KPO, że za wszystko odpowiada rząd. Niestety powiem tak: jeżeli chodzi o wydatki już takie stricte, to krajowe pieniądze są wydawane na poziomie 4,5% do tej polskiej perspektywy, a regionalne 4%. To nie jest nic dziwnego. Ja myślę, że tym się też obroniła polska demokracja. Zdecentralizowaniem i też organizacjami pozarządowymi, społeczeństwem obywatelskim i to powinniśmy szanować i to nasz rząd na pewno będzie szanował, że społeczeństwo obywatelskie obroniło demokrację w Polsce.