- A
- A
- A
J. Rosiński: "Wolny rynek nie znosi próżni. Pieniądze i tak zostaną wydane"
Spędzanie niedzieli w centrum handlowym stało się elementem stylu życia mieszkańców miast. Spędzamy tam dużo czasu, jemy posiłki. Ten element kulturowy jest wpisany w codzienność ludzi. - uważa dr Jerzy Rosiński, psycholog biznesu z Uniwersytetu JagiellońskiegoZapis rozmowy Jacka Bańki z dr Jerzym Rosińskim, psychologiem biznesu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czy to nie jest tak, że krakowianie już wybrali? Skoro chodzą do galerii w niedziele, to znaczy, że chcą aby były one otwarte w niedzielę.
- Rzeczywiście spędzanie niedzieli w centrum handlowym stało się elementem stylu życia mieszkańców miast. Spędzamy tam dużo czasu, jemy posiłki. Ten element kulturowy jest wpisany w codzienność ludzi. Oni spędzają tam czas w celach rozrywkowych.
Czy to coś złego, skoro politycy chcą to zmienić?
- Tak samo moglibyśmy powiedzieć, że coś złego jet w chodzeniu do kina czy restauracji. Bez tego możemy się obyć. To pewien styl konsumpcji, który nie jest ani zły ani dobry. Może lepiej spędzać czas na zewnątrz, ale jest dużo osób, które tak robią. Regulacje z zewnątrz nie są najszczęśliwszym pomysłem. Nikt nie lubi jak ktoś nam ogranicza wolność. Wtedy jest reakcja przeciwna, możemy wręcz upierać się, że będziemy częściej chodzić do galerii kiedy będzie próba zastopowania tego. W Poznaniu była taka kampania reklamowa, kiedy jedna z sieci handlowych zamiast napisać, ze przenosimy sklep to zrobiła w centrum taką akcję w stylu „Protestujemy, nie zamykajcie sklepu”. W efekcie sklep zanotował olbrzymią sprzedaż przed zamknięciem i po ponownym otwarciu w innym miejscu. Próby blokowania z zewnątrz mogą wywołać przeciwną reakcję, znamy takie przykłady.
Ale zgodzilibyśmy się z tym, że są ciekawsze formy spędzania czasu, więc może dobrze byłoby tak cicho przyklasnąć tym, którzy chcą ograniczenia handlu w niedzielę?
- Oczywiście jest wiele bardziej godnych form i zachęcamy krakowian, żeby poszli do parku, teatru czy na Błonia. To godne pochwały. Niepokojące jest jednak to, że ktoś chce to regulować, mówić ludziom dorosłym co mają robić. Nikt tego nie lubi. W tym przypadku lepiej się nastawić na promocje czegoś innego a nie na zamykanie galerii. Nie lubimy samochodów więc zakażmy ich a nie promujmy transportu publicznego. To zły kierunek. To może wywołać przeciwną reakcję. Jak by zapytać ludzi w galeriach czy lubią tam być to część powie, że są zmęczeni. Jakby im zaproponować coś innego to może część z nich by skorzystała.
Niedziela w supermarkecie to jedna ze zmian kulturowych. Można to powstrzymać? Można odwrócić bieg rzeki?
- Tego biegu rzeki nie odwrócimy. Tendencja do tego, że czas w niedzielę jest coraz bardziej świecki jest tendencją kulturową. Ciężko to zatrzymać. To wyzwanie dla tych, którzy chcą zaproponować coś innego. Jeśli jestem dyrektorem teatru to zamiast obrażać się, że u mnie jest pusto, trzeba się zastanowić co trzeba zrobić, żeby ludzie do mnie przyszli. Przy próbach powstrzymywania będzie większy opór. Trzeba się zastanowić co z tymi pustoszejącymi miejscami zrobić. Jak zaproponować coś ciekawego i przyjaznego, żeby tych ludzi ściągnąć. Część ludzi jest w galeriach z braku pomysłu. W społeczeństwach, gdzie galerie są dłużej widzimy takie procesy. Miejsca, które opustoszały w niedziele musiały stać się bardziej przyjazne i zrozumieć klienta żeby go z powrotem ściągnąć.
Jest jeszcze ten aspekt ekonomiczny. Przeciwnicy zamykania sklepów mówią, że może skończyć się to zwolnieniami. Mamy też przykłady krajów, które zamknęły handel w niedzielę, ale są też takie, które do sprzedaży w niedzielę chciałyby wrócić.
- Wolny rynek nie znosi próżni. Jak są osoby, które chcą wydać pieniądze to i tak je wydadzą. Mogą to zrobić w sobotę albo w internecie. Gdzieś te pieniądze pójdą. Naturalną reakcją właścicieli sieci handlowych jest straszenie. Wy zamkniecie to my zwolnimy. Po stronie sieci jest świadomość, że jeśli jest potrzeba i możliwości to będzie to gdzieś zrealizowane. Straszenie zwolnieniami bym interpretował jako grę. Wy nas straszycie to i my was postraszymy. To przepychanka biznesowa. Często się mówi, że pracownicy nie mają czasu dla siebie i rodziny. Nie będą pracowali w niedziele to popracują dłużej w inne dni, bo takie są oczekiwania klientów. Argumenty socjalne to też przepychanka między biznesem a władzą.
Ale też rozumiem, że taki pomysł nie przyszedłby samorządowcom z północy Polski? Tych przygranicznych terenów.
- Tak jak mówiłem, biznes nie znosi próżni. Jak są pieniądze to one gdzieś przepłyną. Nikt nie zamknie sieci handlowej niedaleko granicy z Kaliningradem. Prędzej ją wybuduje, żeby przyszli ci, którzy w Polsce mogą kupić taniej. Takie próby już były. Mówiąc sarkastycznie jest to taki pomysł, który mieliśmy kiedyś. Urzędnicy uważali się za mądrzejszych niż społeczność i próbowali ich wyedukować. W temacie handlu nie jest to najlepszy pomysł.
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
22:05
Samiec bez penisa jest o wiele bardziej wojowniczy. Rozmnażanie wokół naczelnych
-
21:51
Torowiska hałasują, mieszkańcy i pasażerowie zatykają uszy, a szlifierki jak nie było, tak nie ma
-
20:29
Główny Inspektor Sanitarny: Wojewoda wskazał kandydata, ja musiałem ten wybór uszanować
-
20:10
Dramat na plebanii w Pisarzowej koło Limanowej
-
16:53
Kto będzie kierował MOCAK-iem? Jest konkurs na nowego dyrektora
-
14:41
Seniorze, oszuści wiedzą o tobie wszystko. Uważaj na „amerykańskich żołnierzy” i „samochód zastępczy”
-
13:43
„Zabijając Kasię, zabiłem siebie”. Najgłośniejsze zbrodnie Podhala
-
13:35
Wojewoda dopiął swego. Andrzej Hawranek nowym szefem małopolskiego Sanepidu
-
13:13
Kilka interwencji TOPR podczas świąt. Nocne poszukiwania turysty na Ciemniaku
-
12:57
Jaki będzie 2025 rok dla polskiego eksportu?
-
12:17
Drogie towary zmieniał w tanie. 52-latek wpadł w ręce policji