"To nie są pytania referendalne, a konsultacyjne" - ocenia prezydent Krakowa. "Dodatkowe pytania wszystko rozmywają, bo w takiej sytuacji trzeba prowadzić kampanię nie tylko w sprawie Igrzysk, ale też na przykład metra" - mówił Jacek Majchrowski w porannej rozmowie Radia Kraków. I tłumaczył, że oprócz kosztów budowy metra trzeba brać pod uwagę koszt jego utrzymania. Warszawa za utrzymanie metra płaci rocznie 200 milionów złotych.
"To pytania o marzenia a rzeczywistość nas ze snu budzi" - przekonywał prezydent Jacek Majchrowski. Zapowiedział też, że w piątek spotka się z wicepremier Elżbietą Bieńkowską. Będzie rozmawiał o pieniądzach na przygotowania do Igrzysk. W ostatni weekend wicepremier zapowiedziała, że rząd na przygotowania wyłoży najwyżej 60 procent potrzebnej kwoty.
Przeczytaj: Ostry list Marszałka M. Sowy do Prezydenta Krakowa
Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.
Jakby pan odpowiedział na referendalne pytanie: „Czy jest pan za budową metra w Krakowie?”?
- To nie jest pytanie referendalne, ale konsultacyjne. Jeśli mamy robić referendum, jak zamierza PO, z kilkoma pytaniami, to się to rozmywa. Trzeba będzie prowadzić kampanię, która nie będzie dotyczyła Igrzysk. Zamiast tego będziemy rozmawiali o metrze czy ścieżkach rowerowych. Jak mówimy o metrze, to trzeba podać wskaźniki, potoki pasażerskie. O tym się nic nie mówi. O kosztach budowy i utrzymania metra też się nie mówi. Można się zapytać w Warszawie. Oni płacą 200 milionów rocznie za utrzymanie metra. Robimy metro, płacimy 200 milionów i z czegoś musimy zrezygnować. Z czego? Przedszkoli, szpitali edukacji. Tego nikt nie mówi.
Biorąc pod uwagę, że Rada Miasta może przeforsować projekt PO i to pytanie pozostanie, to jak należy na nie odpowiedzieć? Pytanie nie powinno brzmieć na przykład: „Czy jesteś za bardzo kosztowną inwestycją, która pogrąży finansowo Kraków?”?
- Na przykład takie powinno być pytanie. Mogłaby być jeszcze opcja „nie wiem”.
To jak krakowianie powinni odpowiedzieć?
- To jest stawianie ludzi w sytuacji, kiedy muszą wybierać między marzeniami a rzeczywistością.
To jest pytanie, które jest usprawiedliwieniem przyszłych działań?
- Sądzę, że tak. Liczą autorzy na to, że większość osób odpowie tak. To naturalna odpowiedź, ale nieświadoma.
Pan będzie zniechęcał czy zachęcał do udziału w referendum?
- Będę zachęcał. Jak się robi referendum z myślą, że mieszkańcy mają się wypowiedzieć, to nawet jak będą pozostałe pytania, to mieszkańcy powinni pójść, żebyśmy wiedzieli co i jak. Jak pan pamięta, niektóre referenda się odbywały przy apelach premiera czy prezydenta, żeby w nich nie uczestniczyć. Ja uważam, że mieszkańcy powinni w nim uczestniczyć.
Co pan powie krakowianom? Jeśli chodzi o ZIO to każdy będzie musiał sam rozstrzygnąć, ale w sprawie pytania o metro? Głosujcie na „nie” czy na „tak”?
- Sądzę, że PO będzie prowadziła kampanię. Ja się już wypowiadałem na ten temat. Uważam, że przy całej ładnej idei metra, jest kwestia tego, że nie wiadomo czy to jest realne. Są firmy prywatne, które mówią, że chciały by uczestniczyć w budowie metra i to finansować. Fajnie się to mówi. Proszę mi jednak pokazać kogoś, kto nie będzie chciał takich pieniędzy odzyskać. To nie jest działalność charytatywna.
Marszałek Sowa tłumaczy, że jeśli podczas referendum krakowianie powiedzą "nie", to Kraków poniesie koszty starania się o Igrzyska, bo w jakiś sposób zerwał umowę z województwem.
- Gdzie była umowa mówiąca, że nie może być referendum?
Marszałek Sowa mówi, że województwo już poniosło koszty a Kraków zerwał umowę.
- To są populistyczne opowieści. Powołaliśmy stowarzyszenie Kraków 2022, tam idą pieniądze do worka ze wszystkich podmiotów. Stowarzyszenie nimi dysponuje. Ja nie będę komentował tych haseł, nie chcę wchodzić w spór z marszałkiem. Musiałbym powiedzieć parę słów, co sądzę.
Nawet jak marszałek mówi, że Kraków teraz się bawi za swoje a radni, że Kraków to nie jest pana prywatna piaskownica?
- Powiem tak, nigdy nie miałem zwyczaju wypowiadania się bez opinii fachowców. Nigdy nie działałem populistycznie. Rozumiem, że marszałek Sowa i radni PO walczą o swoje przed wyborami. U nas życie polityczne się tak ukształtowało, że najwięcej można coś ugrać bijąc w kogoś. Marszałek Sowa to właśnie robi.
Decyzja o referendum została nazwana początkiem kampanii wyborczej. Zdecydował pan o starcie?
- To jest kolejny mój początek kampanii. Jak pan czyta krakowskie gazety, to się okazuje, że rozpocząłem kampanię przy okazji wprowadzenia elektrycznego autobusu do Krakowa. Niedługo będzie cała taka linia. To też będzie kampania. To taka zasada, że bez względu co zrobię to rozpocząłem kampanię. Jestem cały czas na początku kampanii, w której nie wiem czy wystartuje.
Nie przeszarżowaliśmy odrobinę z ZIO? To nie było powodem decyzji o referendum?
- Nie. Cały dowcip polega na tym, że tak naprawdę mamy albo gotowe obiekty, albo obiekty, które są potrzebne i są w prognozie finansowej. Jedynym nowym obiektem jest miasteczko olimpijskie. To 3500 mieszkań komunalnych. To też się opłaca.
Wiceprezydent Sroka mówiła, że jeśli Kraków zostanie w lipcu kandydatem, krakowianie opowiedzą się za ZIO a nie pojawią się gwarancje rządowe na dofinansowanie inwestycji, to Kraków się wycofa sam. Tak może się stać?
- Ja będę się spotykał z panią premier Bieńkowską w piątek. Chcę wyjaśnić pewne rzeczy. My nie potrzebujemy dofinansowania rzeczy w Krakowie. Nasza ideą jest to, żeby Małopolska miała lepszą infrastrukturę drogową, kolejową i lotniczą. To jest po stronie rządu. Samorządy nie będą budowały lotniska czy dróg krajowych. To oczywiste.
Jeśli w lipcu dostaniemy się do kolejnej fazy, to które gwarancje muszą się pojawić, żeby Kraków nie powiedział: „Dziękujemy”?
- To przede wszystkim kwestia infrastruktury drogowej. Kolej aglomeracyjna będzie robiona. To kwestia drugiego pasa startowego na lotnisku. Inne rzeczy elegancko wychodzą. Interesują nas drogi typu zakopianka, S7. Igrzyska są zakładane na Kraków i Tatry. Musi być dobre połączenie.
Ta deklaracja będzie być może w piątek?
- Mam taką nadzieję.
Prasę przeglądał Andrzej Sikorowski: