Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz i Adama Piśko profesorem Januszem Majcherkiem, socjologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Marta Szostkiewicz: Panie profesorze, jakie pana marzenia sprzed 25 lat się spełniły?

Janusz Majcherek: Prawie wszystkie. Trudno mi przypomnieć sobie coś, o czym mógłbym powiedzieć, że się nie spełniło. Przede wszystkim wolność słowa ma dla mnie znaczenie. Także ekonomia, jak wstąpienie do UE, członkostwo w NATO. Poza tym swobodne podróżowanie po całej Europie.

M.Sz: Ja mam wrażenie, że pan jest w mniejszości, podobnie jak ja. Gdzie się człowiek obejrzy to entuzjazm nie jest specjalny. 25 lat wolnej Polski, tak długo wolności nie mieliśmy od XVIII wieku a nikt specjalnie się nie cieszy. Może to tylko tym osławionym wykształciuchom się tak wydaje?

J.M: Można powiedzieć, że subiektywne marzenia i doznania mają skrzywiony charakter. Od XVI wieku nie było takich 25 lat jak teraz. To najlepszy okres w polskich dziejach. Można też patrzeć na wskaźniki. Niedawno czytałem takie opracowanie i z tego wynika, że pod względem poziomu życia do Europy zachodniej jesteśmy na drugim miejscu po okresie złotego, XVI wieku. Nigdy nie byliśmy w tak bliskim kontakcie i tak upodobnieni do Europy zachodniej jak dziś.

M.Sz: To skąd to ogólne zniechęcenie? Jakby pan to tłumaczył, że nie ma świadomości? Mówi się o emigracji, wyjazdach za chlebem, pracy nie ma, drogo, na mieszkanie trzeba brać kredyt, dzieci się nie rodzą...

J.M: Żeby przedstawiać ostatni okres jako klęskę, trzeba fałszować dane albo je pomijać.

M.Sz: Ale kryzys demograficzny jest faktem. Emigracja także.

J.M: To nie są ludzie, którzy głodowali w Polsce, ale tacy, którzy chcą żyć jeszcze lepiej. Oczywiście jest różnica między poziomem życia w Polsce i na zachodzie. Dla niektórych wyjazd jest atrakcyjny. Jak patrzymy na obiektywne wskaźniki to wszystkie potwierdzają pozytywny trend. Dodatkowo od kilku lat żyjemy w kryzysie. Nasze PKB się podniosło a w wielu krajach spadło. To także miara sukcesu. Jak weźmiemy wszystkie kraje postkomunistyczne, to Polska osiągnęła w stosunku do 1989 roku największy sukces.

Adam Piśko: Dane, które pan przytoczył ciężko przesiąkają do gospodarstw domowych. Głowy rodzin postrzegają rzeczywistość przez pryzmat najbliższych zakupów.

J.M: Oni sobie mogą postrzegać. Który wskaźnik spadł? PKB, dochód na głowę, spożycie indywidualne. To obiektywne mierniki.

M.Sz: To jest statystyka. Podobnie jak się mówi o psie i człowieku. Razem mają sześć nóg a statystycznie każdy ma po trzy.

J.M: Czytałem takie statystyki. Jak przytoczyłem obiektywne parametry. Jest statystyka, że w Anglii jest więcej głodujących dzieci niż w Korei. Podobno tak jest statystycznie. Chociaż może przesadziłem. Chodzi o kraje o wyrównanym poziomie życia. Jeśli mierzymy relatywne miary ubóstwa, co uważam za naciągane, trzeba sobie powiedzieć, że kiedy mamy szybki bieg, wielu nie nadąża.

M.Sz: Może trzeba zwolnić, żeby poczekać na maruderów, jeśli to jest pokaźna grupa społeczna. Pan mówi, że ci, którzy wyjechali to nie głodowali, ale ich szanse na bycie w czołówce peletonu, jeśli pochodzą z małej miejscowości, są średnie.

J.M: Jest oczywiste, że więcej się na zmywaku zarobi w Londynie niż w Krakowie. Chodzi o to, że nie dogoniliśmy jeszcze Wielkiej Brytanii. Dla wielu grup społecznych Polska jest mniej atrakcyjna, ale oni nie jadą do Czech czy na Litwę. Z nimi się musimy porównywać. My startowaliśmy z podobnego pułapu.

M.Sz: Myśli pan, że te obchody się bardziej rozprzestrzenią? Ten 4 czerwca to będzie dzień narodowego malkontenctwa? Ostatnio dobrze nam wychodzą obchody Powstania Warszawskiego czy Kampanii Wrześniowej. Nie wiemy co robić z radosnymi rocznicami.

J.M: To też dlatego, że nie mieliśmy jednego momentu, który mógłby posłużyć jako data przełomu. Odwołaliśmy się w tej symbolice do II RP i czasów wcześniejszych. Najważniejsze święta to 3 maja i 11 listopada. To fikcja. 11 listopada nie odzyskaliśmy wolności. 4 czerwca nie jest świętem, nie ma dnia wolnego. Jak to świętować? Dodatkowo pogoda jest kiepska.

A.P: Jak tu nie być malkontentem?

J.M: Sorry, taki mamy klimat. Przecież Polacy są bardzo zadowoleni ze swojego życia. Tyle, że na szczegółowe pytania odpowiadamy tak: „w moim życiu świetnie, ale w Polsce to korupcja, polityka wredna i zaniedbania”. Krótko mówiąc, ludzie swoje życie odrywają od życia społecznego. Pielęgnujemy swój ogródek a nie myślimy o tym, że to wynika też z otoczenia.