Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

J. Majcherek: " Dzień 13 grudnia nie zasługuje na obchodzenie"

Nie powinno być manifestacji. Co mamy manifestować? Że pamiętamy? Można to zrobić w inny sposób. Uroczystości można robić pod kopalnią Wujek. Absurdalne jest skandowanie nocą pod oknami generała Jaruzelskiego. - mówił na antenie Radia Kraków prof. Janusz Majcherek, socjolog z Uniwersytetu Pedagogicznego

źródło: www.ifis.up.krakow.pl


Zapis rozmowy Jacka Bańki prof. Januszem Majcherkiem, socjologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.

Jacek Bańka: Marsz PiS akcentuje te niby ukraińskie wątki. Można powiedzieć, że ten marsz to sugerowanie takiej analogii między reżimem po 13 grudnia a dzisiejszym?

Janusz Majcherek: Z całą pewnością takie analogie pojawiają się w propagandzie politycznej PiS. Tam mówią, że nie ma demokracji, wolności słowa i swobód obywatelskich. To absurd. Ta analogia służy podkreślaniu obecności i siły PiS-u jako opozycji. Oni się muszą pokazywać, żeby istnieć.

J.B: Czy to jest tak, że każda okazja jest dobra?

J.M: Tak. Dokładnie tak bym powiedział. Łączenie tego z motywami, które pan wymienił jest przypadkowe. Co ma wspólnego 13 grudnia z Ukrainą? To jest organizowane jak marsze na Krakowskim Przedmieściu, smoleńskie miesięcznice. To daje PiS-owi szansę na pokazanie się. To także konsoliduje zwolenników PiS-u pod pewnymi hasłami.

Adam Piśko: Możemy zaryzykować stwierdzenie, że PiS staje się specjalistą od marszów?

J.M: To ich główna forma, która jest niebezpieczna w sensie skojarzeń. Te marsze z pochodniami przypominały marsze hitlerowców. To ryzykowne.

A.P: Nie wiadomo w którym momencie taka pochodnia pofrunie za parkan Pałacu Prezydenckiego.

J.M: Na przykład, ale w tym roku PiS odciął się od marszu niepodległości. Ten służył pokazaniu się Narodowców.

J.B: Być może powinniśmy jednak być 13 grudnia na ulicach i manifestować to co się wydarzyło.

J.M: Nie sądzę. Wydaje mi się, że to rocznica, która powinna zostać w pamięci, ale nie zasługuje na obchodzenie. Nie powinno być manifestacji. Co mamy manifestować? Że pamiętamy? Można to zrobić w inny sposób. Uroczystości można robić pod kopalnią Wujek. Absurdalne jest skandowanie nocą pod oknami generała Jaruzelskiego. Pewne środowiska chcą coś wydobyć z tamtych wydarzeń.

J.B: Wydaje się, że te emocje związane z rocznicą wprowadzenia stanu wojennego wygasają.

J.M: Tak. One w społeczeństwie są bardzo znikome. Dla mojego pokolenia to ważne, ale nie o takim charakterze, żeby świętować. To było wydarzenie przykre i ponure, które zostało przykryte w naszej pamięci wydarzeniami późniejszymi związanymi z okrągłym stołem, przemianami, transformacją i wejściem do Unii Europejskiej. Wiele jest wydarzeń, które są znacznie ważniejsze i mają radosny charakter.

J.B: Emocje wygasają, ale nadal różnimy się co do oceny decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. To może źle, że te emocje wygasają?

J.M: My się powinniśmy różnić i powinniśmy dyskutować o przyszłości. Jaką chcemy Polskę dla naszych dzieci? Dyskusję o przeszłości muszą być środowiskowe. Można się kłócić o powstania czy rozbiory, ale to nie powinno rozpalać emocji. Mówimy o wydarzeniu 13 grudnia, które wiele Polaków jeszcze pamięta. To fragment biografii wielu ludzi, dla mnie też, ale nie zamierzam wyróżniać tego dnia.

A.P: Przypominam sobie spotkanie na Placu Piłsudskiego w Warszawie, gdy Jarosław Kaczyński mówił: „My staliśmy tu gdzie teraz, a tam stało ZOMO”. Prezes patrzył wtedy na PO. Jak powiedział kiedyś prof. Bartoszewski: „Ktoś, kiedyś wykorzysta tę datę, żeby nas podzielić”.

J.M: Tak, pamiętam ten gest. Z pewnością jesteśmy podzieleni w tej kwestii. Mam swoją opinię na temat 13 grudnia. To była wstrętna decyzja reżimu Jaruzelskiego. Nie mam tu wątpliwości. To jest czarne wydarzenie w historii. Minęło jednak tyle lat, że można o tym rozmawiać spokojnie. Doczekaliśmy happy endu. Z punktu widzenia mojego rocznika, to co się dalej wydarzyło: okrągły stół, transformacja, Unia Europejska, zmiana w kierunku niepodległej Rzeczypospolitej, to wszystko dla mnie przysłoniło tamten ponury epizod. Nie zamierzam do tego wracać.

J.B: 13 grudnia to też rocznica podpisania Traktatu Lizbońskiego.

J.M: To pewien paradoks. To się nakłada podobnie jak 4 czerwca, który jest jednocześnie rocznicą wyborów z 89 roku i obalenia rządu Olszewskiego w 1992 roku. Przez pewien czas tak było, że niektórzy chcieli świętować tę datę jako datę przełomu a niektórzy jako ponura rocznicę obalenia najlepszego premiera w historii tysiąclecia.

A.P: To się mogło zmienić po 2005 roku.

J.B: Jest też taka niebezpieczna figura, skoro marsz ma być wyrazem solidarności z Ukrainą, z proeuropejskimi dążeniami Ukrainy...

J.M: To jest absurdalne. Z jednej strony Jarosław Kaczyński i PiS prezentują na Majdanie postawę proeuropejską, a w kraju słyszymy co drugi dzień polityków PiS urągających na UE w Radiu Maryja.

A.P: Jednocześnie są skargi do Strasburga.

J.M: To swoją drogą. To jest takie rozdwojenie jaźni, że ja nie rozumiem. Jak oni potrafią połączyć prounijną chwalbę z antyunijnym urągowiskiem? Nie wiem jak to funkcjonuje w obrębie jednej

A.P: Kali sobie z tym poradził wiele lat temu. Jak Kali ukraść krowę to dobrze a jak Kalemu to jest źle.

J.M: To była innego rodzaju ambiwalencja. Tutaj są dwie przeciwstawne preferencje. Nie potrafię tego zrozumieć.

J.B: Widać nałożyły nam się już rocznice Stanu Wojennego i Traktatu Lizbońskiego. Jest gąszcz znaczeniowy.

J.M: Moim zdaniem, jeśli już to i tak rocznica stanu wojennego jest ważniejsza. Kto pamięta kiedy podpisano traktat Lizboński? Ta data nie funkcjonuje w świadomości społecznej. Zresztą sam traktat też nie funkcjonuje. UE przeżywa kryzys, który wymaga nowych rozstrzygnięć. Traktat Lizboński to przeszłość, którą trzeba zmodyfikować.


Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię