Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Józefem Lassotą.
Tłumy krakowian żegnają kardynała Macharskiego. Wczoraj widziałem wielu młodych ludzi, którzy metropolitę mogą mgliście pamiętać. Jak pan to tłumaczy?
- Kardynał Macharski to postać, która wywarła ogromny wpływ, nie tylko na swoje czasy. To się przekazuje dalej. Można spokojnie powiedzieć, że kardynał to współczesny książę Kościoła. Jak odszedł kardynał, arcybiskup Życiński i arcybiskup Gocłowski to odeszły autorytety, które kształtowały mądrą postawę kościoła. Młodzi patrzą na to co się działo w przeszłości. Ten szacunek i uznanie dla kardynała jest. On pełnił funkcję poważną. Był następcą Karola Wojtyły. Nigdy nie zdarzyło się, żeby kardynał wychodził ze swoimi poglądami i tezami. On starał się powiedzieć tak, żeby przekazać to co chce, ale też nigdy nie wykazywał zaciętości. Nie opowiadał się politycznie.
Powiedział pan, że kardynał stronił od polityki, ale w latach 80. angażował się w pomoc internowanym. Jak pan z tego okresu pamięta ówczesnego arcybiskupa?
- Nie bardzo można powiedzieć, że stronił od polityki. On obserwował i starał się rozwiązywać rożne sytuacje. On uczestniczył w życiu politycznym, ale nigdy nie chciał niczego narzucać. Okres lat stanu wojennego to był trudny okres. To były początki kardynała. Niektórzy mówią, że mniej się angażował. To nie jest prawda. On interweniował w sprawach indywidualnych. To był człowiek, który jest wzorem. On działał skutecznie, ale nie afiszował się z tym. Nie pokazywał, że chce odgrywać rolę. Dlatego jest ten autorytet, który został zbudowany przez te lata. Ludzi dostrzegli człowieka, który był na każde wezwanie. Można go było poprosić o coś. Pamiętam fundację kolegium kardiochirurgii. On się włączył, żeby taki oddział powstał. Bywał w środowiskach, gdzie kardynał teoretycznie nie powinien być. Bywał w przedszkolach, na ulicy, rozmawiał z ludźmi. Był do tego cały czas skromny.
Pamiętajmy, że kardynał był organizatorem pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. To był moment, w którym Polacy policzyli się w opozycji antykomunistycznej.
- To był przełom w naszej świadomości. Byliśmy młodsi. Pamiętam swoje przeżycia. Wtedy nie działałem publicznie. Ta pielgrzymka w Krakowie... Były tłumy ludzi. W tym wszystkim był niewidoczny kardynał. On był w cieniu. Ojciec Święty Jan Paweł II bardzo dobrze wybrał kardynała na swojego następcę. Oni się przyjaźnili i rozumieli. Pamiętam jak pewnego razu po wręczeniu medali Cracoviae Merenti miałem zaszczyt uczestniczyć w kolacji u Ojca Świętego. Był tam kardynał Macharski. Papież chciał się dowiedzieć wiele o Krakowie. Ja byłem wtedy prezydentem. Wydawało mi się, że kardynał powinien mówić. On był jednak dyskretny. Ojciec Święty pytał mnie o szczegóły. Druga sytuacja. Uczyłem się wystąpienia przed Ojcem Świętym. Bałem się, że emocje zagrają rolę i mogę coś zapomnieć. Idziemy po schodach w Watykanie i mówię do kardynała, że się nauczyłem tego, ale boję się, że mogę się zaciąć. On mnie chwycił i powiedział, że tu wszyscy z kartki mówią. On wspierał człowieka. Widziałem to na spotkaniach i ulicach.
Jak współpracował kardynał z władzą samorządową?
- Jak szukano kandydata na prezydenta i wyłowiono mnie to napisałem do kardynała taki krótki list. Kardynał mnie wsparł. Potem w każdej sprawie, kardynał nie opowiedział się po żadnej stronie. Jak jednak była awanturka to kardynał tak rozmawiał z ludźmi, żeby to przeszło. Przy każdej uroczystości kardynał nie odmawiał. Nie pozwolił się przywozić, chodził na nogach. Do końca to było widać. Kardynał zawsze był na uroczystościach. To człowiek... Wzór.
Jaka będzie najważniejsza scheda po kardynale. Nie mówmy o duchownych, ale o mieszkańcach.
- Przesłaniem może być to, że kardynał pokazał, że rolą hierarchów jest służba Kościołowi i wiernym. Takie przesłanie jest czytelne. To nie jest oczywiste dla niektórych hierarchów w Polsce. Jak mówię o służbie to przypomnę jak na Rynku w Krakowie rozmawialiśmy kiedyś z kardynałem i użyłem słowa „władza”. Kardynał wziął mnie za rękę i powiedział „służba”.