"Skoro miasto Kraków wystąpiło do ministerstwa o wsparcie aplikacji olimpijskiej, a nie będzie się starać o Igrzyska, powinno oddać pieniądze" - przekonuje Andrzej Biernat.
"Kraków nie będzie musiał niczego zwracać, nawet jeśli resort pójdzie do sądu, bo władza publiczna nie może odpowiadać finansowo za decyzje wyborców" - odpowiadał profesor Hartman w Radiu Kraków. I zapowiedział, że w sprawie Igrzysk zagłosuje na nie.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Janem Hartmanem, jedynką na małopolsko-świętokrzyskiej liście Europy Plus – Twojego Ruchu do Parlamentu Europejskiego.
Minister sportu uważa, że jeśli referendum ws. ZIO w Krakowie wypadnie negatywnie, to Kraków będzie musiał oddać resortowi prawie 4 miliony złotych. Co zatem robić? Jak głosować?
- Minister nie powinien tak mówić. To brzmi jak nacisk na wyborców. Kraków nie będzie musiał niczego zwracać, nawet jak dojdzie do procesu. Teraz jest taka moda. Mazowsze się sądzi z ministerstwem finansów za „janosikowe”. Resort tę sprawę by przegrał. Władza publiczna nie może odpowiadać za decyzje wyborców.
Jak traktować tę wypowiedź szefa resortu sportu? Co to jest?
- Sam minister nie ma wysokiej kultury prawnej. Ktoś mu podpowiedział i on to powiedział. Tak gadasz, jakich masz doradców. Jak jesteś wysokim urzędnikiem i nie masz pomyślunku, to mówisz językiem swoich doradców.
Może rację ma prezydent Majchrowski, który mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, że ktoś zagiął parol na Kraków i Igrzyska?
- Na pewno Kraków ma pod górkę z Warszawą. To trzeba zmienić. Politycy z Krakowa mają małą siłę przebicia. Musimy ruszyć na Warszawę. Warszawa myśli o Gdańsku i Wrocławiu. Kraków jest na końcu. Musimy walczyć o godność drugiego miasta w Polsce.
Tak też mówi prezydent Majchrowski. On podkreśla, że Igrzyska to mógłby być bicz na rząd, który musiałby przed 2022 roku deklarować pieniądze i to wykonać.
- Każda impreza ma plusy i minusy. Moim zdaniem ZIO są tak trudne do zorganizowania, że pomysł jest abstrakcyjny. Sam pomysł jednak sprzyja Krakowowi. Dzięki referendum będzie większa frekwencja w Eurowyborach. Być może zyskamy ósmy mandat dla naszego okręgu. To także sprzyja demokracji i prezydentowi Majchrowskiemu. To skupia krakowian, którzy słuchają prezydenta. Wydaje się, że prezydent ma ochotę na kolejną kadencję.
Mówił, żeby poczekać do maja, wtedy złoży deklarację.
- To jeden z silnych prezydentów. Polacy lubią wielokadencyjność, ale to także ma swoje wady.
Jakie będzie stanowisko krakowskiego Twojego Ruchu w sprawie referendum?
- My mamy prostą zasadę. Popieramy demokrację. Jeśli jest referendum, to każdy może wyrazić swoje stanowisko. Większość członków Twojego Ruchu jest sceptyczna wobec ZIO. Wydaje się, że to jest abstrakcyjne. Może niektórzy to popierają. Cieszymy się z tego, że jest referendum.
Twój Ruch będzie wskazywał, jak krakowianie powinni głosować? Pan zagłosuje na tak czy na nie?
- Ja zagłosuję na nie. To dla mnie jest nieracjonalny pomysł. Dziwię się że urzędnicy się do tego zapalili, jakby to było realne. To nie jest takie oczywiste. Nie jestem pewien, jakie będzie głosowanie w klubie Twojego Ruchu. To demokratyczna partia, możemy mieć różne opinie, nawet na poziomie centralnym. Program jest ramą, możliwe są jednak rozbieżności opinii.
Tam będą jeszcze trzy inne pytania. Jak pan odpowie na pytanie o metro?
- To trochę tak, jakby mnie pytano, czy budować prom kosmiczny. Trochę w to nie wierzę. Rondo Mogilskie robiliśmy kilka lat, szkieletora nie możemy rozebrać. Chciałbym mieć metro, ale w to nie wierzę. Dziwię się temu pytaniu.
Czyli na wszelki wypadek nie?
- Napiszę, że tak. Chcę, ale co z tego?
Jak się pan wypowie na temat ścieżek rowerowych?
- Lubię ścieżki rowerowe. Chcę ścieżek, ale nie wiem, co to za pytanie. Jak napiszę tak, to będą szybciej? To niejasne i nieostre pytanie. Napiszę tak. To jednak nie są poważne pytania.
Czyli na wszelki wypadek warto odpowiedzieć także na tak w sprawie monitoringu?
- To poważna sprawa. Nie wiadomo, czy to zwiększa bezpieczeństwo. Jak mamy wydać 400 milionów na monitoring, to można to zrobić inaczej. Może trzeba to wydać na etaty policyjne? Jak ktoś chce rozrabiać, to zakłada czapkę czy kaptur i monitoring jest bezsilny. Przemoc może być też w bramie. Nie wierzę do końca w monitoring. Trzeba pytać fachowców a nie społeczeństwo. Fachowcy mogą powiedzieć, że monitoring poprawia statystyki. To zbyt fachowe pytanie, żeby je zadawać ludziom. Nie skreślę tego pytania, zostawię puste miejsce. Ja nie wiem.
Kto skorzysta na Eurowyborach połączonych z referendum?
- Wszyscy. Być może będzie wyższa frekwencja i jeden mandat więcej. Liczymy na więcej mandatów i dzięki temu rosną moje szanse. Taka jest ordynacja. To ciekawa sytuacja. Inne okręgi nie maja referendum i są w gorszym położeniu. Ciekaw jestem opinii prawników o tym.
Słyszę zwykle, że będzie powtórka sprzed pięciu lat.
- Nie, my wtedy nie startowaliśmy. Żebym dostał mandat trzeba, żeby w kraju było 9,5-10% dla koalicji Europy Plus – Twój Ruch. Trzeba, żeby na naszej liście było około 60 tysięcy głosów. Wtedy prawie na pewno będę miał mandat. To jest możliwe. Uważamy, że mamy bardzo duże szanse na ten mandat. Ja się angażuję w kampanię na serio.
Muszę zapytać o słowa Marcina Mellera, który pisze: „chrońcie ateizm przed Hartmanem”.
- To kolejny odcinek nagonki gazety Platformy Obywatelskiej - Newsweek na mnie. Tydzień temu był paszkwil, że jestem cynikiem. Teraz przyprawia mi się gębę hucpiarza. Nasza rekonstrukcja była pięknym wydarzeniem, służyło upamiętnieniu wielkiego Polaka - Łyszczyńskiego. To nie był teatrzyk prowokacyjny. To była piękna rekonstrukcja historyczna.
Meller pisze, że ateizm nie zobowiązuje do pajacowania.
- Odgrywanie męki Chrystusa czy Kazimierza Łyszczyńskiego nie jest pajacowaniem. To pokazuje, czym jest nietolerancja i nienawiść. Wobec odtwarzających wydarzenia religijne nikt nie używa takiego języka. Wobec ateistów, którzy upamiętniają bohaterów takiego języka wolno używać. Nierówno traktuje się wierzących i ateistów. Wierzący nie życzą sobie, żeby obrażać Jezusa i nikt tego nie robi. My nie życzymy sobie, żeby obrażać procesje i demonstracje upamiętniające Kazimierza Łyszczyńskiego.
Ateista może jednak pozostać z dala od takich zachowań
- Tak jak i wierzący. Większość wierzących się mało angażuje w światopoglądowe sprawy. To całkiem naturalne.
Prasę przeglądał Krzysztof Globisz: