Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

J. Flis: przewaga PiS nad PO nie jest przesądzona. Jeszcze kolejność może się zmienić

  • Rozmowy
  • date_range Poniedziałek, 2014.02.24
- Przy eurowyborach w Małopolsce trudno się spodziewać, że będzie inna kolejność. Warto jednak zobaczyć, że co trzeci wyborca nie wie na kogo zagłosować. Te 36% dodane do wyniku dowolnej partii da jej prowadzenie. Jednak nie dzieje się tak, że jedna partia zgarnia wszystkich niezdecydowanych. Jednak ta kolejność może się wywrócić. Taką nadzieje mają zwolennicy wszystkich partii, ale zwykle jest tak, że głosy niezdecydowanych dzielą się po równo - mówił na antenie Radia Kraków, Jarosław Flis.

Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego:

Wieści o tym, że PO goni PiS okazały się przedwczesne?

- To jest cały czas falowanie. Jeśli jakaś partia popełnia błędy, to na tym nie zyskuje. Jedno jest pewne, te wybory będą niewiadomą do samego końca. To dobrze. To jest walka na błędy, które nie są przewidywalne. Do ostatniej chwili będziemy to obserwować. Kto popełni mniej błędów, będzie miał lepszy wynik. Polskie partie doskonale sobie radzą ze szkodzeniem samym sobie. Ta partia, której się uda uniknąć samobójczych działań, może wygrać.

Ale ta 12% przepaść między PiS a PO wskazywałaby, że dziś już wszystko jest jasne.

- Przy eurowyborach w Małopolsce trudno się spodziewać, że będzie inna kolejność. Warto jednak zobaczyć, że co trzeci wyborca nie wie na kogo zagłosować. Te 36% dodane do wyniku dowolnej partii da jej prowadzenie. Jednak nie dzieje się tak, że jedna partia zgarnia wszystkich niezdecydowanych. Jednak ta kolejność może się wywrócić. Taką nadzieje mają zwolennicy wszystkich partii, ale zwykle jest tak, ze głosy niezdecydowanych dzielą się po równo. W tych wyborach do Parlamentu Europejskiego ten podział tortu dzieje się w skali kraju, nie tylko w skali Małopolski. Tutaj każda partia dostaje tyle, na ile dobrze pójdzie w pozostałych okręgach. Okręg mamy jednak duży, więc Małopolska na tym lepiej wychodzi, niż gorzej.

Gdybyśmy zerknęli na te badania i próbowali to przełożyć na mandaty, to jakby to wyglądało?

- Czterech mandatów dla PiS raczej nie będzie. Musieliby mieć ponad 40% poparcia, wtedy mieliby szanse na 4 mandaty. Trzeba się spodziewać trzech mandatów dla PiS, dwóch mandatów dla PO, chyba że będzie jakieś tąpnięcie. Jeśli chodzi o inne partie to, o ile przekroczą prób wyborczy, dostaną w Małopolsce jeden mandat. Ten okręg wraz z świętokrzyskim jest na tyle większy od pozostałych okręgów, że zawsze któryś z tych trzech czy czterech mandatów wpadnie. PSL ma wyższe notowania w Kujawsko – Pomorskim, ale ten okręg jest za mały, żeby ten mandat tam zdobyć i mandat przypada naszemu okręgowi.

Czy dziwić powinna słaba pozycja SLD?

- To efekt podziałów po lewej stronie. Małopolska to trudny teren dla lewicy. Nawet jak LiD miał 13% to jedyne okręgi, gdzie nie mieli mandatu to były okręgi: nowosądecki i tarnowski. Wśród osób, które się wahają mogą być takie, które się wahają między dwoma konkretnymi partiami na przykład lewicy, albo między nowymi inicjatywami.

Można 5% poparcia dla Twojego Ruchu Europy Plus uznać za sukces tej formacji?

- W obliczu tego co się działo z tą partią, jest to moment pewnego uspokojenia. Jeśli ten wynik miałby być w naszym okręgu 5% to znaczy, że jednak w kraju będzie to wynik istotnie wyższy. Trzeba pamiętać też, że to jest także ugrupowanie, które jest młode i zmieniło nazwę. Sam lider nie wystartuje w tych wyborach, więc wynik wydaje się najmniej pewny. Ta partia ma mało wiernego elektoratu. Będzie to jedyne ugrupowanie a tych największych, na które nie dało się głosować poprzednim razem. Tak więc to jest wynik, który uspokaja, ale nie straszy. Jednak całkowicie spokojny sen dla tej partii to nie powinien być.

Małopolska to też kolebka tych nowych tworów na scenie politycznej, jak i ich liderów. Mówimy tu o Solidarnej Polsce i Polsce Razem, jeśli tu mają poparcie poniżej 5 % w Małopolsce to można się spodziewać, że na terenie Polski mogą mieć gorszy wynik?

- Tak to wygląda, ale trzeba pamiętać, że są to też partie zależne od nazwisk. Jak ludzie zobaczą nazwisko to może to przesunąć równowagę. Było to widać w poprzednich wyborach do PE, kiedy notowania PiS w większości okręgów spadły a tutaj, gdzie był Ziobro, był dobry wynik. Jak to będzie tym razem, jest niewiadomą. Mieliśmy dwa razy wybory do PE. Raz było wielkie zamieszanie na scenie politycznej, a za drugim razem było uporządkowanie. Mamy różne doświadczenia, ciężko to uśrednić. Wszystkie nasze wybory mieściły się między wyborami 2004 a 2009. Na tej podstawie jeśli ktoś coś przewiduje, to wyraz jego nadziei lub obawa, a nie doświadczeń. Te dają zupełnie niejednoznaczny obraz.

Czy ma znaczenie to, że tym najbardziej rozpoznawalnym eurodeputowanym jest Zbigniew Ziobro? Innymi słowy, czy osłabić może PiS?

- Może to tak wyglądać. Było to widać w 2004 roku, widać było to najlepiej na Unii Wolności, której wynik był niezwykle zależny od rozpoznawalnych nazwisk. Tam gdzie startował Geremek, tam ta partia miała bardzo dobre wyniki. Natomiast w 2009 okazało się, że ta magia nazwisk tak specjalnie nie działa na nowe inicjatywy. I lista centrolewicy z takimi nazwiskami jak Rosati czy Borowski poniosła spektakularną klęskę. Więc nic nie jest tu pewne.



Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię