Część radnych Prawa i Sprawiedliwości miała w tej sprawie wątpliwości. Marek Lasota, wiceprzewodniczący Rady Miasta z PiS w porannej rozmowie Radia Kraków podkreślał, że nie ma powodów, żeby zagłosować na nie, ale gdy przyszło do podniesienia ręki, opowiedział się przeciwko nadaniu Buzkowi honorowego obywatelstwa.
Swoje wątliwości politycy PiS tłumaczyli tym, że Jerzy Buzek nie jest związany z Krakowem i niewiele dla niego zrobił. Tego jeszcze rano nie rozumiałwiceprzewodniczący rady, Marek Lasota z klubu PiS. Zapewniał, że szanuje Jerzego Buzka, zwłaszcza za okres, gdy był premierem. "Był premierem, który zdecydował się przeprowadzić cztery wielkie reformy" - przekonywał Marek Lasota w porannej rozmowie Radia Kraków. Zapowiedział, że będzie za przyznaniem byłemu premierowi honorowego obywatelstwa miasta.
Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z radnym PiS, Markiem Lasotą.
Dzisiaj ostatnia przed wakacjami sesja Rady Miasta Krakowa. Patrzyłam na porządek obrad. Pierwszy punkt to przyznanie Jerzemu Buzkowi honorowego obywatelstwa miasta Krakowa. Jak zagłosuje klub PiS?
- Zdania są powściągliwe. Boję się, że w takiej sytuacji będzie decydować struktura polityczna. Ja szanuje pana Buzka za okres jak był premierem. Był pierwszym, który odważył się przeprowadzić cztery gigantyczne reformy. To był ostatni moment na taki krok.
Teraz PiS niektóre z nich chce odkręcać.
- Wprowadzenie reformy nie oznacza, że one są doskonałe. Czas weryfikuje. Od lat się mówi, że każda z nich wymaga korekt. To oczywiste, że służba zdrowia czy szkolnictwo budzi dyskusje. Być może jest moment, żeby po 15 latach rozmawiać o poprawkach.
Jak pan zagłosuje?
- Dodam, że rządowi Jerzego Buzka zawdzięczam to, że od 15 lat pracuje w IPN. Nie mam powodów, żeby być przeciwko uhonorowaniu Jerzego Buzka.
Czyli jak rozumiem, pan zagłosuje za a co do klubu to nie wiadomo?
- Myślę, że będzie to jasne w trakcie posiedzenia.
Wiąże pan swoją polityczną przyszłość z PiS?
- Ja nie lubię mówić o sobie, że mam polityczną przyszłość.
Przeszłość pan jednak ma. Był pan kandydatem na prezydenta Krakowa z PiS i otrzymał pan ponad 40% głosów.
- To prawda, ale ja podkreślam, że zaangażowany jestem przede wszystkim w samorząd lokalny. Tu podziały polityczne bardziej przeszkadzają niż wprowadzają porządek. Ja staram się być powściągliwy. Nie chcę deklarować, ale niedobrze czuję się w atmosferze, która jest na polskiej scenie politycznej. Nie lubię agresji. Jak tak ma wyglądać polityka to ja wolę zostać tam gdzie jestem i robić coś dobrego tam, gdzie pracuję.
Czyli raczej nie będzie pan kandydował w wyborach jesiennych?
- Można tak powiedzieć. Jednak wiemy, że ciężko się określać. To nie ten moment.
Miał pan takie propozycje?
- Mój wynik w wyborach prezydenckich daje legitymację do ubiegania się o mandat posła czy senatora, ale to nie jest mój cel życia.
Może cel tego roku?
- Cenię sobie miejsce, gdzie jestem.
Słuchał pan na konwencji PiS rozmowy o polityce historycznej, jaką po ewentualnie wygranych wyborach rząd PiS chciałby wprowadzać. Ma być systemowa polityka historyczna, mają być filmy mówiące o historii w określony sposób. Słyszymy, że „Ida” czy „Pokłosie” nie są nam potrzebne. Jak pan o tym słucha to cieszy się pan, jako szef IPN, że państwo się zajmie określeniem naszej historycznej przeszłości? Padły słowa, że historii nie należy zostawiać historykom.
- To jest kilka problemów. Polityka historyczna to wytrych nadużywany, ale z drugiej strony od 25 lat nie mamy czegoś co można określić polityką historyczną.
Pan to mówi jako szef IPN w Krakowie?
- Tak. 15 lat temu, jak powstał IPN, wydawało się, że będzie to instytucja, której zadaniem będzie stanie na straży porządku w narracji historycznej. Trzeba oddzielić od tego propagandę. Chodzi o dociekanie do prawdy. W czym problem? Przyjęto fałszywą tezę: polska historia zaczyna dzielić Polaków i nie należy się nią zajmować. Nasza historia jest trudna, byliśmy uczestnikami wielu wstrząsów. Jednak od tego nie uciekniemy. Trzeba to uporządkować. Ja to rozumiem tak, że państwo ma jednoznaczny przekaz tej historii, którą się podaje w szkołach i z której tworzy się markę na zewnątrz.
Jak mieć wspólny przekaz jak sami Polacy nie są zgodni co do tego jednego nurtu? Nie jesteśmy jednak wyjątkami. W wielu krajach Europy toczą się spory na temat historii XX wieku.
- To prawda. Ta historia jest skomplikowana. Jednak większość państw wyznaczyła stałe punkty odniesienia w mówieniu i podawaniu tej historii. My tego nie mamy i to jest problem. Wspomniała pani o filmach. Jestem przeciwny, żeby uznawać, że niektóre filmy są złe. Film to dzieło artystyczne. Kryterium zgodności z historią jest drugorzędne. Fakt, że brakuje wspierania inicjatyw twórczych, które będą popularyzowały wiedzę o historii.
Jaki film chciałby pan zobaczyć?
- Fajnie by było zobaczyć dobry film o Solidarności. Tego jest mało. Jest film o Wałęsie, ale to tylko jeden film. Solidarność to był fenomen. Jeden film nie załatwia sprawy. Dla młodych Solidarność to prehistoria.