Zapis rozmowy Jacka Bańki z Izabellą Sariusz-Skąpską, prezesem Federacji Rodzin Katyńskich.

 

Pomnik smoleński powstanie, ale nie w kampanii wyborczej. Taka jest konkluzja po spotkaniu z prezydentem?

- Tak. Taka jest ta konkluzja. Prezydent wie, że to wielkie wyzwanie, które należy podjąć. To jest uwikłane w konteksty, ale ważniejsze jest to, że Polska musi sprostać wyzwaniu. Nie ma znaczenia kto to zrobi. My patrzymy od dołu. Grupa rodzin, rozmawiając ze sobą, ma poczucie bezradności. Coś trzeba przerwać. Są afery, nie chcemy, żeby to było z nami łączone. To ma charakter głosu rozsądku. Dla nas, tych 30-kilku rodzin, to poczucie, że za kilka lat nie będziemy sobie wyrzucali, że nic nie zrobiliśmy. Zawsze jest tuż przed lub tuż po wyborach. Poczekanie tego miesiąca spowoduje, że z projektem nic się nie stanie. Prezydent będzie mógł bez oskarżeń działać. My to zrobiliśmy z dużym wyprzedzeniem.

 

Da się to zrobić na 5-lecie katastrofy? W przyszłym roku są wybory prezydenckie i parlamentarne.

- Na pewno nie da się ogłosić konkursu i przeprowadzić go a następnie postawić pomnika. To się udało przy pomniku powązkowskim. Tam było to wśród grobów. My mówimy o pomniku ludzi żywych. Na groby przyjdzie część osób. Przez Warszawę przechodzi wiele osób. Konkurs musi być międzynarodowy. Ustalenie miejsca też potrwa. Jakbyśmy to chcieli łączyć z rocznicami to nie będzie to poważne. Dla mnie wzruszające było wczoraj pytanie, że za 20 lat przyjdzie jakaś grupa ludzi a przewodnik mówi, że to jest pomnik. Pytanie czego. Katastrofy, kłótni? Z czym to ma się kojarzyć? Rozsądne jest odsuwanie pomnika od Krakowskiego Przedmieścia. Przewodnik będzie mówił o ciekawych rzeczach. Ciekawsze są te rzeczy, które się tam działy. Nikt nie chce, żeby pamięć naszych bliskich była z tym kojarzona.

 

Mówi pani, że pomnik ma być głosem rozsądku. Z drugiej strony słyszmy, że rodziny smoleńskie są dzielone na te dobre i złe.

- Podziały to nie mój sposób myślenia. One są w polityce. Podziały też są w każdych rodzinach. Bywają czarne owce. Nie można w ten sposób każdej inicjatywy przyjmować jako atak. Wyrazem pychy jest stwierdzenie, że cały naród wskazał na Krakowskie Przedmieście. Ja sobie nie przypominam referendum. Nie można mówić, że Naród coś powiedział. Nie ma sytuacji, że 100% ludzi ma rację. To utopijne i niebezpieczne hasła. My się w to nie wpisujemy.

 

Jak pani wyobraża sobie dyskusje wokół wspólnego pomnika? Różne środowiska siadają i ustalają? Na jakich zasadach?

- Nasza inicjatywa była w kierunku pana prezydenta, czy on się podejmie mediacji. On może rozmawiać z miastem Warszawa na innych warunkach niż komitet. Nie chcemy tego spychać na prezydenta. Podział nie jest prosty. Dla mnie jedyna stała liczba to 96. Nie dzielę tego, że nas jest 30 a reszta to 66. To byłoby krzywdzące. Nas jest 30+. Osób, które uważają to za atak to 6,7, może 10. My do ostatnich dni zbieraliśmy podpisy. Lista osiągnęła liczbę reprezentatywną. Ten list jest jednak cały czas z miejscami na kolejne podpisy. Wczoraj jedna z pań w imieniu jednej z rodzin zgłosiła akces. Był kolejny podpis. Chcemy, żeby jak najwięcej osób, które nie roszczą pretensji do tego, że są wykluczane, się podpisało. Hasło o wykluczeniu niczego nie buduje.

 

Cały czas w tle jest Rosja i ostatnie informacje. Jest rzekoma czy rzeczywista propozycja Putina pod adresem Tuska związana z rozbiorem Ukrainy i lwowskim resentymentem. Dobrze to nie wygląda. Co pani o tym sądzi?

- Ja przez całe życie poruszam się na pograniczu polsko – rosyjskim. Badałam to i zajmuje się tym. Budowanie kolejnych legend na jednej anegdocie jest niebezpieczne. To pokazywanie ludzkiego wymiaru. Oto wielki wódz wygłosił taką propozycję. My jesteśmy w kraju, gdzie te propozycje kończyły się źle. Nasza historia nie jest łatwa. Równocześnie istniejąca polsko-rosyjska grupa ds. trudnych, doszła do ustaleń. Ludzie potrafią się porozumieć. To niebezpieczne jakby takie rzucone bez zastanowienia historie rozstrzygały. Wtedy powstają stereotypy. Wystarczy popatrzeć na mapę Europy i na to dokąd sięga Rosja i gdzie chce sięgnąć. To jest dla mnie niezwykłe wydarzenie. Wczoraj o tym słuchałam i pytałam czy to się dzieje naprawdę.